Pokazywanie postów oznaczonych etykietą autografy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą autografy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 kwietnia 2022

Dzień Książki i Praw Autorskich w zieloności

Piątek upłynął mi pod znakiem konferencji dla humanistów z powiatu kętrzyńskiego „Dorobek kulturowy regionu” połączonej ze zwiedzaniem Muzeum im. Wojciecha kętrzyńskiego w Kętrzynie. 

To nie było tylko spotkanie z prelegentami – Tadeuszem Korowajem i Katarzyną Enerlich, lecz także z ich książkami, publikacjami. Z każdego słowa zaproszonych gości przebijała miłość do mazurskiej ziemi, dbanie o prawdę historyczną i przechowanie jej dla potomnych w przypadku publikacji historycznych pana Tadeusza o powiecie kętrzyńskim, prawdziwe ludzkie historie ubrane w literacki kostium w książkach Kasi Enerlich. Nie zdawałam sobie sprawy, że w moim powiecie jest najwięcej kościołów gotyckich w Polsce. Było ciekawie, inspirująco, poważnie i śmiesznie.

Po latach miałam okazję spotkać się z Kasią Enerlich. Zamienić na osobności kilka słów, a w trakcie prelekcji być wytkniętą palcem. Nabyłam brakujący tom serii Akuszerka z Sensburga i zdobyłam autografy. Obie kochamy mazurską ziemię, lecz to pisarka jest jej bliższa – korzysta z jej darów na co dzień, zbiera zioła, sama robi kosmetyki i produkty spożywcze. Pod koniec prelekcji Katarzyna zgłębiła temat produkcji mydeł i pokazała nam gotowe mydło nagietkowe i dojrzewające mydło brzozowe. Niestety, nie miałam szczęścia wygrać ani mydełek, ani książek.

 

Książki Kasi mają swoją półkę w mojej biblioteczce. 

 

Książki to moja miłość, a prawa autorskie są mi bliskie też z tego względu, że piszę recenzje oraz wszelkiego rodzaju „wierszyki”. Znajdziecie je w zakładce LiMEryki.

 

Kochajcie książki!



niedziela, 8 października 2017

Pisarz to jest taka gąbka... - spotkanie autorskie z Agnieszką Lingas-Łoniewską




Agnieszka Lingas-Łoniewska we własnej osobie
W poniedziałek 2 października o 6.00 rano wyruszyła i przejechała 605 km z Wrocławia, aby na 15.00 dotrzeć na spotkanie autorskie w mej wsi. Ba! Tak wcześnie autorka dotarła, że mnie i jeszcze 2 osoby (pół godziny przed planowanym czasem rozpoczęcia) kompletnie zaskoczyła! Rozmawiałyśmy sobie o… wiadomo o kim i o czym, a tu wychodzi pani Agnieszka we własnej osobie zza przepierzenia i się przedstawia! Szok! Chwilę porozmawiałyśmy (wymiana e-maili na temat powieści "Szósty", jaka miała miejsce ponad 5 lat temu, zawczasu poprosiłam o zdjęcie i autograf do mego kalendarza blogowego

niedziela, 5 lutego 2017

Ja tylko spaliłam kolumny! - spotkanie autorskie z Katarzyną Bondą



Prawie 2 miesiące czekałam na spotkanie z Królową Kryminału i się doczekałam. 17 stycznia, Miejska Biblioteka Publiczna w Kętrzynie, godz. 17.00, a tu ni widu królowej, ni słychu… W tym czasie autorka udzielała wywiadu lokalnej telewizji. Po 20 minutach pani Kasia weszła na salę wśród gromkich braw. Za oknem zima i mróz, a w bibliotece pojawiła się wiosna - pani Kasia w wiosennej, kolorowej sukience i zielonych szpilkach.


Pierwsze pytanie dyrektora biblioteki:

- Jak się zostaje królową kryminału?
- Najpierw się spóźnia – padła szybka riposta.


W pewnym momencie spotkania wysiadł mikrofon. Drugi też. Okazało się, że się spaliły kolumny. Czyja wina? Pisarki! :) Potem do końca spotkania jeszcze ze 2-3 razy padał tekst w różnych wersjach: 
- Ależ panie dyrektorze, ja tylko spaliłam kolumny!

Książka
Książka jest najdoskonalszym medium. To jedyne medium, które oddziałuje na wyobraźnię i pozwala spojrzeć z różnych stron, z różnych perspektyw. To, co jest najważniejsze, jest pomiędzy wierszami jest niezapisane. Książka pozwala na relatywizm, przesunięcie granic. Słowo pisane nigdy nie zostanie zdetronizowane! Wyobraźnia jest karmą dla duszy. My musimy ją dokarmiać – powiedziała orędowniczka czytania.

wtorek, 17 maja 2016

Spotkanie autorskie z Jerzym Niemczukiem



Trwał Tydzień Bibliotek, a moja Biblioteka Gminna w ramach kolejnego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki zorganizowała 12 V spotkanie autorskie z Jerzym Niemczukiem.
Kim jest pan Jerzy? Z wykształcenia polonistą, poza tym komediopisarzem, prozaikiem, scenarzystą, autorem słuchowisk i książek dla dzieci. Pracował w różnych czasopismach. Debiutował w 1970 roku w „Nowych Książkach”. Za książkę Przygody Zuzanki otrzymał w 1995 roku Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego dla najlepszej książki dla dzieci roku 1994. Od kilku lat bardziej znany jako współscenarzysta serialu Ranczo oraz powieści Bat na koty. Mieszkaniec Mazur od 18 lat (okolice Szczytna).
A tak od siebie dodam mały wielki człowiek z poczuciem humoru, zdolnościami aktorskimi, skromny gaduła, miłośnik rozmów i portalu Lubimy czytać, uważny obserwator zachowań ludzkich o dużej wrażliwości językowej i jak wnoszę z 2 tekstów – zwolennik kobiecych paznokci!
Jak sam na początku spotkania autor przyznał, jako człowiek prywatnie jest dość kameralnych, a na spotkaniach nadmiernie gadatliwy, o czym miałam okazję się przekonać osobiście. W dodatku pan Jerzy woli spotkania w mniejszych miejscowościach, bowiem ma lepszy kontakt z publicznością i lubi rozmawiać.
Pierwsza część spotkania to opowieść autora o jego życiu. Z Lublina wraz z rodzicami przeprowadził się do Warszawy, ale od dziecka pałał niespełnioną miłością do Mazur – dopiero w wieku 18 lat był w Wilkasach k. Giżycka na obozie sportowo-rekreacyjnym. W młodości jeździł na Podlasie do babki, osoby zajadłej, która mówiła małemu Jurkowi, gdzie kto mieszka i jaki jest, pokazując domostwo palcem. Tam też szybko chwytał gwarę, którą był zafascynowany. Okazało się, że ma dobry słuch językowy i wrażliwość językową, dlatego tak łatwo zapamiętuje gwary i potem wplata je do swoich książek i scenariuszy.  Gwary mazurskiej, jak sam przyznał, nie zna, tylko trochę słyszał.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Dzienne potworzenie...



… czyli teleportacja Janka z Czarnolasu z XVI wieku do XXI w wersji mej.
W poście o tym, że piszę książkę (TUTAJ), wspomniałam, że po stronie redakcyjnej zostawiłam pustą kartkę. Będzie na niej fraszka Do Czytelnika – rozwinięta i zmodyfikowana wersja fraszki Do Gościa, którą znacie z nagłówka mego bloga, a która jest skróconą wersją fraszki Na lipę Jana Kochanowskiego.


poniedziałek, 8 czerwca 2015

Proces potworzenia



Swoje pisanie wierszy nazywam pieszczotliwie i trochę z przekąsem – potworzeniem. Potworzę z 32 literek i powstają literaki. Zaczyna się od gdybania i skojarzeń. A ostatnio było mniej więcej tak:
Dzień Dziecka dziecko bocian narodziny przyrost naturalny rząd polityka prorodzinna
Uwielbiam grę w skojarzenia, wieloznaczność, związki frazeologiczne, riposty (oczywiście cięte), żonglerkę słowną, ironię i poczucie z humorem. Wszystkie te składniki w różnych proporcjach występują w mych literakach. Do tego dochodzi rytm i rym (zwykle parzysty, bogaty, dokładny). Czasem jest tak, że rymu brak i wówczas jest "telefon do przyjaciela" ;) Pomaga mi pewna strona w internecie, a potem szare komórki biorą się za przestawianie słów lub/i wyszukiwanie ich zamienników.
Pierwotny pomysł o bocianie zapisałam w komórce, raptem 4 wersy:




Wcześniej zwykle zrzucałam tekst na lapka i tam go modyfikowałam i dopieszczałam w specjalnym dokumencie. Ale teraz postanowiłam wykorzystać niemalże niezapisany kalendarz dla nauczyciela i do niego to przepisuję nocne pomysły. Plus kalendarza jest taki, że zawsze jest pod ręką! Następnie wierszyk trafia do owego dokumentu i tam "leżakuje i dojrzewa" do publikacji. A z bocianem było tak: