Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Crichton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Crichton. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 sierpnia 2018

Skamieniałości z Dzikiego Zachodu


Autor: Michael Crichton
Tytuł: Smocze kły
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8062-349-1



Rok 1876, Dziki Zachód. Wojsko amerykańskie prowadzi zaciętą walkę z indiańskimi plemionami, a na fali gorączki złota wszędzie zaczynają wyrastać miasteczka bezprawia. W tej scenerii toczy się słynna wojna o kości. Dwóch rywalizujących ze sobą profesorów paleontologii poszukuje skamieniałych szczątków dinozaurów, uciekając się do wszelkich możliwych chwytów. Do tego bezwzględnego świata trafia William Johnson, który ma więcej pieniędzy niż rozsądku. Zdecydowany wygrać nierozważnie zawarty zakład, dołącza jako fotograf do ekspedycji światowej sławy paleontologa, profesora Marsha. Ten jednak nabiera przekonania, że Johnson jest szpiegiem jego wroga, profesora Cope’a, i porzuca go w Cheyenne, mieście zbrodni i występku. Johnson, chcąc nie chcąc, łączy więc siły z Cope’em i dokonuje odkrycia o historycznym znaczeniu. Ochrona tego nadzwyczajnego skarbu zmusi go do stawienia czoła kilku najniebezpieczniejszym i najbardziej znanym postaciom Dzikiego Zachodu...

Jako dziecko przeczytałam powieść Juliusza Verne Podróż do wnętrza Ziemi i… zakochałam się w dinozaurach. Miłość ta nie minęła. Dziś jestem po lekturze powieści Smocze kły Michaela Crichtona, autora Parku Jurajskiego, dzięki której spojrzałam na dinozaury bardziej historyczno-naukowym okiem.
Przybyłem tu, by wydobywać kości prehistorycznych zwierząt. (s. 110)
Główny bohater to osiemnastolatek z bogatej rodziny ze Wschodu William Johnson. To bystry, ale leniwy student. Przez własną nieostrożność i zapalczywość miał spędzić całe lato gdzieś na pustkowiach Montany, na upiornie gorącej pustyni, by wykopywać kości i fotografować uczestników wyprawy. Wyruszył pod opieką profesora Marsha, ale na skutek jego podejrzliwości i splotu okoliczności trafił do jego rywala profesora Cope’a. Podróżowanie pociągiem, statkiem, wozem, dyliżansem; unikanie stad bizonów i konfliktów z Indianami, przemykanie z fortu do fortu, walka z upałem i brakiem wody oraz gryzącym pyłem; wystrzeganie się rewolwerowców i złodziei to codzienność podróżnika na Dziki Zachód Ameryki w II połowie XIX wieku.
Te skamieniałości były szczątkami największych stworzeń, jakie kiedykolwiek kroczyły po powierzchni Ziemi. (s. 216)
I czytelnik miał je szansę odkrywać, gdyż autor przedstawił sposób odróżniania kości od skały, żmudnego wydobywania ich, zabezpieczania. Zabrakło mi jedynie metody obliczeń, jak na podstawie wyglądu kości czy zęba paleontolog wyliczał wielkość i ciężar dinozaura. Z nazwami było prościej, jest podanych kilka przykładów tworzenia nazw łacińskich. Autor odkrywa też ówczesne tajniki robienia zdjęć na kliszach, co wymagało ogromnej wiedzy, a bohater musiał ją przyswoić w bardzo krótkim czasie.
W niektórych częściach Stanów Zjednoczonych teoria ewolucji wciąż budziła kontrowersje. (s. 178)