Tytuł:
Jednym strzałem
Tłumaczenie:
Zbigniew A.
Królicki
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7659-804-8
Sześć strzałów z
karabinu, pięciu zabitych, sterroryzowane miasto, wzorowe śledztwo, zabójca
ujęty w ekspresowym tempie. Dowody obciążające Jamesa Barra, byłego żołnierza
piechoty i strzelca wyborowego, są niepodważalne. Dlaczego morderca nie chce
rozmawiać z adwokatem, a jedynie z tajemniczym Jackiem Reacherem, którego zeznania
mogłyby go jeszcze bardziej pogrążyć? Dlaczego strzelając chybił – raz? Kim
jest Reacher – człowiek bez samochodu, konta bankowego i stałego miejsca
pobytu? Rosemary, siostra oskarżonego, za wszelką cenę chce pomóc bratu. Kiedy
James zostaje pobity w więzieniu i zapada w śpiączkę, wynajmuje młodą,
zaangażowaną panią prawnik. Niespodziewanie pojawia się Reacher – i trup
zaczyna ścielić się gęsto...
Child Lee powalił mnie Jednym strzałem, ale bardziej bohaterem Jackiem Reacherem. Z tylnej okładki dowiedziałam się, że ten były żołnierz piechoty morskiej jest bohaterem innych powieści Childa Lee. Od razu przypomniały mi się książki Clive’a Cusslera z jego bohaterem Dirkiem Pittem.
Akcja
jak na Jeden strzał zaczyna się
bardzo… powoli! Właściwie wszystko rozgrywa się wciągu zaledwie kilku minut,
ale opis tych wydarzeń jest bardzo szczegółowy, a przez to może być troszkę
nużący. 6 strzałów i 5 zabitych – to efekt tego opisu. Jednak zastanawiający
jest fakt, iż w ciągu kilku godzin od zamordowania przypadkowych ludzi policja
zebrała mnóstwo dowodów zbrodni. Ich ilość i ciężar były wręcz przytłaczające,
dlatego policjanci szybko zatrzymali Jamesa Barra. Po 6 godzinach śledztwa
sprawa była rozwiązana, podejrzany aresztowany, tylko czekać na rozprawę w
sądzie. To aż niewiarygodne! Ale coś musiało być w tym nie tak, skoro książka
nie skończyła się na 20. stronie, tylko na 400.