
Autor: Rafał Witek
Tytuł:
Zgniłobrody i Luneta Przeznaczenia
Ilustracje:
Magda Wosik
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Bzik & Makówka przedstawiają
Tom: 1
Liczba stron: 160
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-10-12593-4
To wszystko
przez moje nazwisko! Gdybym nazywała się Gabrysia Grzeczniutka, to ludzie
inaczej by mnie traktowali. Ale Gabrysi Bzik mogą się czepiać do woli. Dlatego
ciągle ląduję na dywaniku u dyrektora. Któregoś razu wylądowałam tam z Nilsonem
Makówką, kolegą z klasy. On zna na pamięć chyba wszystkie kodeksy świata i nie
waha się ich użyć! Muszę powiedzieć, że te jego prawnicze zainteresowania
czasem się przydają – trudno gościa przegadać, nawet dyrektor ma z tym kłopot!
No więc trochę się z Nilsonem zakumplowaliśmy. Ale nie myślcie, że ze sobą
chodzimy! Ja doskonale potrafię chodzić sama, nie jest mi do tego potrzebny
żaden chłopak. Za to wspólne przygotowanie projektu do szkoły oraz próba
ucywilizowania pirata z Karaibów? To zupełnie inna historia…
Pióro Rafała Witka miałam okazje poznać w tym roku dzięki książce Klub Latających Ciotek (recenzja TUTAJ). Dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po jego kolejną książkę Zgniłobrody i Luneta Przeznaczenia, czyli pierwszy tom nowej serii Bzik & Makówka przedstawiają. Serii, której bohaterami jest para nietuzinkowych bohaterów – Gabrysia Bzik oraz Nilson Makówka, uczniowie klasy III szkoły podstawowej.
Nazwisko
10-letniej Gabrysi niejako predysponuje ją do rozrabiania, wpadania w tarapaty,
a przynajmniej do bycia niepokorną. Z zadziwiającą regularnością dziewczynka
ląduje na dywaniku u dyrektora: Tak to
już jest, szkoła co rusz stawia człowieka w sytuacji bez wyjścia. Szczególnie
kiedy człowiek jest za szybki, za bystry i za zdolny. Jak na przykład ja[1].
Każde spotkanie z dyrektorem Gabrysia notuje w swoim specjalnym dzienniczku. I
właśnie w takiej sytuacji poznaje ją czytelnik, gdy wchodzi do sekretariatu,
wita się z polskimi pisarzami z obrazów i z panią sekretarką. Bohaterka uświadamia
sobie, że sławetny dywanik po prostu nie istnieje!