Tytuł:
Przekroczyć rzekę
Wydawnictwo: Filia
Seria: Dziedzictwo rodu
Tom: 1
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8075-422-5
Osierocona Julia Zarzewska niewiele
pamięta ze swego dzieciństwa. W głębi ducha wciąż nie może się pogodzić z tym,
że po ucieczce z rodowej posiadłości, ojciec porzucił ją, zostawiając pod
opieką dalekiej krewnej - Barbary. Gdy z powodu plotek o mrocznej przeszłości
swojej rodziny dziewczyna traci posadę guwernantki, postanawia stawić wreszcie
czoła dręczącym ją koszmarom i dowiedzieć się prawdy o rodzicach.
Niespodziewana oferta pracy w galicyjskim dworze wydaje się być pomocną dłonią
od losu. Jednak powrót w rodzinne strony niesie ze sobą niebezpieczeństwo, o
którym Julia nie ma pojęcia. Tajemnice pałacu po drugiej stronie rzeki mogą
zagrozić nie tylko jej, lecz również przyjacielowi z dzieciństwa - młodemu
doktorowi Natejce.
Jakoś tak się stało, że przeoczyłam premierę najnowszej powieści Anny J. Szepielak Przekroczyć rzekę, pierwszego tomu serii Dziedzictwo rodu.
Chcę zrozumieć,
jak do tego doszło. (s. 338)
Julia
to guwernantka z hrabiowskiej rodziny. Ostatnio młoda kobieta schudła, jest
blada, męczą ją koszmary, z których budzi się krzykiem. Szkicuje obrazy ze snów
i wizji. W wieku pięciu lat straciła matkę, nianię i dom, co bardzo
odchorowała, a jej pamięć okryła płaszczem milczenia tamte straszne wydarzenia.
Lecz teraz te urywki wspomnień powracają i dezorientują Julię. Bohaterka stara
się odzyskać pamięć i z pomocą innych dowiedzieć się prawdy. Już się nie boi i
chce oczyścić ranę do końca. Zakamarki jej pamięci stopniowo otwierają swoje
podwoje…
Wydaje mi się,
że poznanie prawdy, nawet tej najtrudniejszej i bolesnej, pozwala zamknąć za
sobą jakieś drzwi, przebaczyć. (s. 257)
Autorka
dozuje ujawnianie mrocznych sekretów rodzinnych. Sny, wizje, rysunki, jakieś
słowo czy rzecz, to wszystko jest kluczem do otworzenia zamkniętej bramy do
pamięci bohaterki. Początkowo tych sekretów jest mało – ot luźne strzępki, lecz
z czasem każda kolejna tajemnica zaskakuje czytelnika, że nie sposób mu się
oderwać od książki – tak było ze mną. Pod koniec powieści wydaje się, że już
nic nie może zadziwić czytelnika, a jednak autorka wie, jak skomplikować
relacje rodzinne i namieszać w historii rodzinnej bohaterów, gdzie ukryć prawdę
o nich. Dużym ułatwieniem jest drzewo genealogiczne potomków Julianny
zamieszczone na końcu.
Rzeka
przyciągała ją niczym płomień świecy kuszący ćmę. (s. 180)