Tytuł:
Ups… no to wpadłam!
Wydawnictwo: Prozami
Liczba stron: 213
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63742-06-5
Kiedy początkująca
dziennikarka Marisa dostaje pierwsze poważne zlecenie czuje, że jej los
wreszcie się odmieni. Nie podejrzewa nawet jak bardzo. W pogoni za sensacją
staje się naocznym świadkiem morderstwa i musi natychmiast zniknąć. Z pomocą
przychodzi jej rozpieszczony i nieznośny syn szefa mafii, który porywa ją w
szaloną podróż po Europie. Mimo tęsknoty za dotychczasowym życiem, Marisa
szybko adaptuje się do nowej sytuacji. Zmieniając mieszkania i twarze, zdaje
się być bezpieczna. Czy jednak mężczyzna, któremu zaufała, jest wobec niej
szczery i rzeczywiście chce wybawić ją z opresji?
Na
bardzo krótki wypad do Warszawy wzięłam ze sobą jedną z moich zdobyczy –
książkę Karoliny Pastuszak Ups… no to
wpadłam! I chyba ten tytuł wykrakał mi moje przygody w stolicy, bo tak jak
bohaterowie po Europie się przemieszczali, tak ja za podpisami i pieczątkami
ganiałam po całej Warszawie instruowana przez telefon w co wsiąść, gdzie
wysiąść i w którą stronę iść. I książka, i ja mieliśmy szczęśliwe zakończenie
okupione wieloma perypetiami.
Ale
po kolei. Ups… no to wpadłam! to
lekki kryminał. Jego akcja rozgrywa się w kilku państwach Europy. A wszystko z
powodu tego, że młoda dziennikarka na swoim pierwszym, poważnym zleceniu na
balu dobroczynnym wyszła spoza strefy dla prasy i wdając się w małe tete-a-tete
z przystojniakiem znalazła się w bibliotece, przez okna której widziała
morderstwo. W ten sposób stała się niewygodnym świadkiem dla morderców i ich
zleceniodawcy. Wyrok śmierci miał wykonać ów przystojniak, jak się okazało syn
zleceniodawcy – Augustin.