Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmik. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 kwietnia 2020

Czas powodzi


Autor: Paweł Fleszar
Tytuł: Powódź
Wydawnictwo: Księży Młyn
Liczba stron: 213
Typ książki: e-book
Format: mobi
Rozmiar: 0,5 MB
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-7729-503-8 




Za oknem susza. Wypatruję deszczu, tymczasem jego hektolitry przybrały formę literackiej powodzi w postaci debiutu Pawła Fleszara, kryminału Powódź.
Zobaczyła nogi, tułów, kilka płytek chodnikowych. (s. 13)
W Krakowie z mieszkania w wieżowcu wyskakuje Jakub Modzelewski. Czterdziestolatek zostawia list pożegnalny i zdjęcie dziewczyny. W liście napisał, że jego życie straciło sens, gdyż zły człowiek zabrał jego Zuzię. Oficjalne śledztwo prowadzi komisarz Wit Nawrocki, który na podstawie danych stwierdza, że to modelowy przykład samobójstwa. Do Krakowa ponownie przyjeżdża przyjaciel Kuby z dzieciństwa Krzysztof, zwany Krisem. Wprawdzie od dawna nie utrzymywał z nim kontaktów, ale przyjaźń sprzed lat zobowiązuje. Zaczyna prowadzić prywatne śledztwo, gdyż sprawa dla niego wydaje się zbyt oczywista. Z pomocą nastolatków dokonuje zaskakujących odkryć…
On chciał to wyjaśnić, nawet gdyby ugrzęznął w grzęzawisku. (s. 100)
Spodobał mi się pomysł na poprowadzenie prywatnego śledztwa przez zawodowego żołnierza. I to nie byle jakiego. Kris ma na koncie pobyt na misji, a jego kariera obfituje w gwałtowne i nieoczekiwane zmiany. W małżeństwie mu się nie układa. W dodatku męczy się sam ze sobą – ma nadciśnienie i lekką nadwagę, kiepsko strzela. Znalazłam w bohaterze odrobinę siebie – dziecięcą fascynację książkami Karola Maya i Indianami.
Ta sprawa jest ewidentna, ale jednocześnie dziwna. (s. 86)

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Głodna Baśka i Odważna Baśka


Mieszkam naprzeciwko największego w Polsce parku uzdrowiskowego- Parku Solankowego. To tylko 100 ha. Ale nie trzeba daleko chodzić, by poznać Baśki! Tylko trzeba mieć argumenty, by raczyły do ciebie podbiec i chciały cię bliżej poznać. Moje to orzechy laskowe. Głodna Baśka, tak została nazwana przeze mnie pierwsza wiewiórka, najpierw długo się myła w cieniu drzewa między jego korzeniami. Tu czyści kitkę:



Potem łapczywie rzucała się na orzechy rzucane w jej kierunku, jakby dawno nie jadła. Z miejsca chwytała je łapkami i gryzła. Słychać było chrobotanie. Głodna Baśka była bardzo płochliwa i raz uciekła z posiłkiem na drzewo.






A to resztki z pańskiego stołu:






Kilka metrów dalej poznałam inną Baśkę:



Bardzo szybką… Migawka aparatu czasami za nią nie nadążała!



Ale ta wiewiórka okazała się bardzo odważna, dlatego nazwałam ją Odważną Baśką. Reagowała na swe imię i podbiegała do mnie.





Co tu dużo będę pisać – jadła mi z ręki! Delikatnie opierała się łapkami o moją dłoń i pyszczkiem chwytała orzech laskowy, a potem uciekała, aż się kurzyło! Ona nie jadła, ona robiła zapasy na zimę. Skakała po trawniku, szukając najlepszego miejsca na kryjówkę. Szybko wykopywała dołek, wypinając zadek. Chowała swój skarb, a potem zakopywała i… uklepywała trawkę! I tak schowała z 6-7 orzechów!





(Nie)świadomie Odważna Baśka została główną aktorką w moich filmach przyrodniczych:






A na koniec dylemat, który może mieć tylko wiewiórka – który orzech będzie smaczniejszy?



O wiewiórkach jeszcze usłyszycie i zobaczycie… Zapas orzechów jeszcze mam!