Syczeń jak widzicie nie obfitował w posty. I jak się domyślacie, nie z powodu braku lalek. Ale dosyć o tym. Dziś kłania się Wam śliczna para lalek z Tajlandii.
Ramakien to tajska wersja hinduskiej Ramajany. A bohaterami są król Rama i jego małżonka Sita.
Lalki mają 20 cm wysokości wraz z podstawką. Zrobione są ręcznie z tkanin, niestety ubrania są klejone. Natomiast figurki bardzo sztywne, a jedyna ruchomość to - palce, każdy na druciku daje się dowolnie wyginać. Jest to bardzo ważne, bo w tańcu tajskim ruchy dłonią zastępują recytację czy śpiew. Aktorzy gestami opowiadają historię.
Moja para królewska ma piękne srebrne stroje z brokatu, z dodatkiem czerwieni i złota. Bardzo czyściutkie jak po wyjęciu z pudełka. To dziwne, bo wygrzebałam je z kartonu na giełdzie. Sprzedający miał ze 30 kartonów i robił wyprzedaż - wszystko za złotówkę. Serio. Kupiłam jeszcze jedna Hiszpankę, Marin Chicklana, siedzącą na taborecie i trzymająca gitarę, też za złotówkę oraz kilka drobiazgów nielalkowych. Na moim drugim blogu możecie zobaczyc inny mójk łup z tej giełdy, ale od innego sprzedawcy.
Ściskam serdecznie i obiecuję więcej postów w lutym.