„Płynie okręt przez odmęty,
Nie zwyczajny - lecz zaklęty,
Z dna wypływa na powierzchnię,
A gdy tylko dzień się zmierzchnie,
Okręt wznosi się do góry
Nad obłoki i nad chmury „ J. Brzechwa
Nie zwyczajny - lecz zaklęty,
Z dna wypływa na powierzchnię,
A gdy tylko dzień się zmierzchnie,
Okręt wznosi się do góry
Nad obłoki i nad chmury „ J. Brzechwa
Znawcy
literatury okrzykną, że to zupełny kogel- mogel. Ale najpierw wyjaśnię wszystko
od początku.
Ferdynand
przybył do mnie od Ewy. Ciekawiło mnie bardzo kim jest. Niestety na pleckach ma
tylko numerek J15. Strój sugerował jakiś strój ludowy, ale nie znalazłam.
Myślałam, że może Bask, bo ma beret i już miał nazywać się Don Pedro.
A potem
wybrałam się nad morze i doznałam olśnienia. Mój chłopaczek jest żeglarzem. Taki
Ferdynand Magellan w miniaturze (14,5 cm).
Od razu
było widać, że morze ma we krwi. Postawiony na brzegu nie dał się przewrócić
pierwszej fali.
Dzielnie
zdobywał dzikie skaliste wybrzeże.
Wspinał się po skałach.
Zwiedzał
jaskinie.
A potem
niespodzianie zjawiła się mgła. Przyszła od strony morza. Prawdziwy obłok.
Magellan
ruszył ku brzegowi morza. Widać było, że coś zobaczył we mgle.
Wtedy i ja
zobaczyłam.
Potem mgła
przesłoniła wszystko.