A nawet spod lawiny ciuchów w garderobie, wygrzebałam Halkę. Ma trzydzieści parę lat i jest
z Cepelii. Lalka etniczna w stroju góralskim, ale nie tatrzańskim. To strój z
okolic Dukli. Brak jej drewnianej
podstawki i jak się okazało ma jedną nogę krótszą i nie może sama stać.
Wykonana jest z tkaniny i drutu. Cały strój ma się dobrze z wyjątkiem
papierowego wianka i spłowiałej aksamitki. To da się jednak wymienić. Lalusie
nazwały ją Ciotką Halką.
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Cepelia nie
tylko sprzedawała mnóstwo tego typu lalek, ale organizowała biennale lalek
etnicznych. Miało powstać muzeum, ale jakoś nie powstało. Dziś w większości w
sklepach Cepelii sprzedaje się winylowe niezbyt piękne lalki, za to ubrane w
piękne stroje ludowe. Mam tylko nadzieję, że nie są Made in China. Halka to w
końcu lalka z charakterem.
Kiedyś
dostałam w prezencie porcelanową składankę. Miała prawdziwe, ludzkie włosy,
okropne, siwe i martwe. Wyglądała upiornie. Włosy odkleiłam i wyrzuciłam.
Laleczka czeka na peruczkę. Buźkę ma ładną, ale obawiam się, że rączki i nóżki
są od innej lalki, znacznie większej. Korpus, ktoś szył sam, nieporadnie.
Sukienkę miała za dużą i wyglądała jak sierotka. Długo nad nią myślałam, aż moja
sierotka doczekała się nowego image’u.
Nie ma nadal włosów i dlatego nosi czepek mężatki. Dostała strój ludowy z
Beskidu Śląskiego z okolic Koniakowa. Bluzkę uszyłam ze starej gipiurowej
bluzeczki, a spódnicę z satynowych spodni od piżamy. Czepek niestety nie
wyszedł najlepiej, może uda mi się zdobyć mniejszy niemowlęcy. Lalka dostała na imię – Maryna, jak na Góralkę przystało.
To jest Piroshka.
Węgierska lalka etniczna – szmacianka.Ma przeszło trzydzieści lat. Piroshkę
dostałam od Ewy, węgierskiej przyjaciółki. Kiedyś studiowałam etnografię i
fascynowałam się sztuką ludową.
Truda pochodzi ze Szwarcwaldu, jest malutka, plastikowa i ma nieziemski
kapelusz – bullenhut.
A to dwie Holenderki.
Pierwsza z celuloidu, z zamykanymi oczkami, ma drewniaki. Dałam jej na imię Saskia. Druga mniejsza jest z gumy, ma
namalowane butki i skarpetki i ogromną żółta chustę. Ma na imię Hennie.
Nie udało mi się na razie odkryć
z jakich regionów pochodzą.
Mała
porcelanka z SH miała przyczepioną karteczkę – Leonardo Collection z
jednej strony, a z drugiej My name is Heather. Ubrana jest w szkocki strój.
Ponieważ już jedną Heather mam, małą nazwałam HETTIE.