Na 26 XI,w Dzień Lalki Szmacianej, żadnej nowej "i na dodatek całej ze szmatek " nie było. Aż tu 30 XI, Anna Wiączek pokazała cztery swoje od szwajcarskiej firmy Glorex.
Olśnienie, toż ja taką lalusię w graciarni widywałam już od trzech tygodni. Tylko nie wiedziałam, że to Glorex!
Nie będę się rozpisywać o firmie i lalkach, bo o tym pięknie napisała nasza Uleńka z bloga "Schodami do retro" i kto będzie chciał poszerzyć wiedzę to u niej znajdzie post Glorex - Allison.
Zaraz w sobotę pobiegłam i przytargałam moją śliczną Bettinę.
Lalkę kupuje się w częściach i samodzielnie szyje. Moja ma buzię na takiej plastikowej masce.
Można wybrać sobie dowolną główkę, na masce, na styropianie, a nawet porcelanową. Dowolną perukę i elementy garderoby. Dlatego nie ma chyba dwóch identycznych lalek.
Jak doczytałam lalki pochodzą z lat 70-80tych i jestem zdumiona, że moja jest w tak dobrym stanie.
przed SPA |
A ubranko wyprać i wyprasować.
Ma piękne czerwone buciki i cudne maleńkie skarpeteczki robione na szydełku.
Białą bluzeczkę, czerwoną spódniczkę i białe pantalony.
A najpiękniejszy jest truskawkowy fartuszek z guziczkami w kształcie truskawek.
Dostała na imię Bettina, bo nie trafiłam na żadne bardzo oryginalne szwajcarskie imię żeńskie. A Bettina jest w tym kraju dosyć popularna. Panna chciał sprawdzić, czy u nas też są góry, ale padał deszcz i ze spaceru wyszły nici. ;)
Po konsultacjach z Idą, lala dostała nowe imię Heidi. Zmieniam je więc oficjalnie. ( Tu muszę się przyznać, że takie imię miałaby od początku, tylko nie wiedziałam, że Heidi to powieść szwajcarskiej pisarki. )