Kochane, podziwiane, najcudowniejsze, pierwsze…
![]() |
Moja pierwsza, CFWC |
U wielu osób leżą zapomniane w piwnicy, albo na strychu, bo
ciągle jakoś żal wyrzucić cząstki dzieciństwa, cząstki historii. Inne miały
mniej szczęścia i może za sto lat, jakiś archeolog na dawnym śmietnisku odkopie
ich szczątki, a może nawet umieści w muzeum.
Jeszcze inne nie będą miały takiego szczęścia. Może tylko w albumie
zostanie jakieś zdjęcie dziecka z lalką.
![]() |
Moja laleczka ze SP Miś, którą mój kolega usiłuje zjeść. |
A potem idziesz z wnuczką do muzeum i widzisz ją. - Popatrz,
miałam taką lalkę, gdy byłam taka jak ty! -
I w sercu zjawi się takie małe uczucie żalu, że już nie jesteś
dzieckiem, że nie zachowałaś okruchów dzieciństwa.
![]() |
Tak wyglądała moja nieodżałowana Pyza (Kiki) |
Polskie lalki.
Często nie umieliśmy dostrzec w nich piękna, bo to nie była Barbie,
bo niemodna, staroć, obciach.
A przecież tak naprawdę są piękne, mają swoją historię,
duszę. Czasem w tej historii zjawia się wątek marzenia. Bo kiedyś pragnęłaś
jej, a rodziców nie było stać.
Dziś na fali wspomnień nie będzie jednak o tych utraconych,
ale o tych odzyskanych. Także tych z
marzeń. Już je pokazywałam, ale przecież to dziś ich święto. Na początek lalka
ze zdjęcia, jedynego mojego zdjęcia z lalką.
![]() |
Odkupiona po latach |
Na ulicy 1 Maja w Elblągu przez dziesiątki lat był sklep
Cepelii. Już go nie ma, żal. Nigdy, będąc dzieckiem, nie minęłam wystawy, żeby
nie przystanąć i nosa do szyby nie przykleić. Marzyłam wtedy o pięknych
Krakowiankach i o Czerwonym Kapturku, ale Krakowianki kupowało się tylko na
prezent dla rodzinki w USA, a ja mogłam co najwyżej dostać maleństwo ze skórki
z drewnianą głową. Wtedy nie wiedziałam,
że to laleczki Anny Narzymskiej Prauss. Dziś mam jej laleczkę drewnianą.
Mam
Krakowianki z Cepelii.
Czerwonego Kapturka z Gromady zdobyłam ostatnio. Był troszkę uszkodzony,
ale podmalowałam oczko, muszę jeszcze zabezpieczyć lakierem.
Malutki Murzynek z Estetyki Warszawa, był w posiadaniu
każdej dziewczynki , bo to były najtańsze laleczki z kiosku Ruchu.
No i jeszcze słówko o Lilce. Jestem szczęśliwa, że okazało
się, że wcale nie jest niemieckiej firmy Heubach, mimo podkowy. Jest polska,
tak twierdzi Ania Ziembińska. Może kiedyś dowiemy się z jakiej jest wytwórni.
Mam jeszcze wiele polskich lalek, najwięcej tych z lat
70-80tych. Cieszy mnie każda zdobyta
lalka, a najbardziej taka z mojego dzieciństwa.