Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nelly. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nelly. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 maja 2021

PRZEPRASZAMY ZA OPÓŹNIENIA

     Z przyczyn od nas niezależnych ten post nie ukazała się we właściwym terminie, za co serdecznie przepraszamy. 

                         Dyrekcja oraz zarząd 

 

               Przyczyny to święta, goście i wiecie, taki mamy klimat. Zwłaszcza ten klimat broił i broił. Zamiast pięknej pogody, deszcz, a nawet śnieg, wiatr taki, że lalki nie mogły ustać nawet na stojaku. A w dodatku parszywe samopoczucie. Dziś mimo, że wcale lepiej nie jest, dokończyłam sesję na oknie.

               Zapraszam na rewię mody wiosenno letniej, Domu Mody Dłubaniny Lalkowe. Sławna projektantka Marzenka Malicka  ciągle obdarowuje moje lale cudnymi ubrankami. 

 

         Tym razem zostały obdarowane Paolka i Nicoleta


 


     Prześlicznymi kompletami - sukienka + butki. A ja dodatkowo różnymi przydasiami. 

    Stroje prezentują się tak: 


 


Inne panny też chciały pokazać sukienki od Marzenki. :)


        Leloo koniecznie też musi pokazać nowe zabawki i trudno było się jej pozbyć sprzed obiektywu.


 

                    

                                                     Lottie


                                                    Angela


                                                      Nelly


                   I jeszcze to najostatniejsze -  prosiła Leloo - zobacz jaki on słodki.


           Co do opóźnień, to obiecuję, że następny post, także ubrankowy, już za kilka dni.

Marzenko jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję.  ♥♥♥

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

BOSO PO TRAWIE

         Dwie psiapsióły  ( Wee 3  Friends, 4Ever Best Friends) wymogły na mnie jednakowe bluzeczki. Aby nie mylić ciuszków dostały inne naklejki. Nie myślcie jednak, że na bluzeczkach się skończyły wymagania. 


          Następnym etapem była wspólna ogrodowa sesja. Usiłowałam się wymigać, że przecież wielkostope panny butków nie mają. A one na to, że najlepiej się biega boso po trawie.

          No to się przygotujcie, bo nie było miejsca, gdzie by nie wlazły.





           Właściwie dopiero przygotowując tekst uświadomiłam sobie, że Nelly znacie dobrze.


           Natomiast Miranda, choć wystąpiła w poprzedniej sesji, to całkiem anonimowo.


         Miranda przybyła do mnie w styczniu od Kamelii. I choć śliczna i ruda, nie doczekała się sesji z braku ciuszków i obuwia. Miranda to Lila z Wee3 Friends, Mattel. Z trzech przyjaciółek to właśnie ona najbardziej mi się podoba. Moja kolekcja rudzielców się rozrasta. Chyba kiedyś zdobędę się na rudy post. ☺

 

niedziela, 27 sierpnia 2017

NELLY Z KOSZYCZKIEM W RĘKU




Z pamiętnika Nelly.



          Czułam, że Szara Sowa wybiera się na wycieczkę i pewnie planuje, którą z nas zabrać ze sobą. Oho, nic z tego. Wiadomo – jadę ja. Dosyć się nasiedziałam na oknie.

           Nie mówiąc nic nikomu, przygotowałam spodnie, buty i koszulę. Że z krótkim rękawkiem ?– mnie tam kleszcze nie straszne. Nie to co Sowa, która zaraz leciała do apteki po spray i przygotowała sobie wysokie kalosze i sweterek z golfem.

          Potem miałam dylemat – który koszyk wziąć ten mały czy raczej ten duży? W końcu wzięłam obydwa. Sowa też wzięła, ogromny!

          Jak mnie zobaczyła rano gotową , to nie miała wyjścia. Ale najpierw pojechałyśmy na targ. Sowa znów przytargała nową lalkę, Elzę. Zaraz zaznaczyła, że to dla Metuszki, więc się już na nią nie krzywiłam. Ja za to dostałam śliczną torebkę. 


         Sowa wygrzebała jeszcze jakieś gratki, ale ja zajęłam się torebką, to nie patrzyłam.

         Nareszcie ten las. Sowa cieszyła się jak dziecko, że sobie rośnie i nie jest połamany. Zaraz tez wybrałyśmy się na grzyby. Ja od razu znalazłam i wpakowałam do koszyka! A Sowa na to wyrzuć, bo niejadalne. Takie ładne, malutkie, w sam raz do koszyczka, a ona wyrzuć! 





        Idę i patrzę, jedno drzewo rośnie sobie całkiem nie do góry tylko na ziemi. Ale Sowa powiedziała, że się przewróciło i dobrze, że tylko jedno. To wspięłam się na nie i fajnie się tam siedziało. 



           Znów znalazłam grzybka, ale i tego Sowa nie pozwoliła mi zabrać. Buuu



                  W końcu poszłyśmy po wrzos.


             Jak przyjemnie pachną te malutkie kwiatki. Nazbierałam bukiecik dla Maggie do jej salonu  i dla Pani Smith, która pożyczyła mi mały koszyk.  


                               A Sowa pół kosza. 



         Naraz patrzę pod nogi, a tam takie śmieszne czerwone koraliki, w sam raz dla mnie. Okazało się, że to borówki. 


             Teraz przydał się duży koszyk, trochę ich nazbierałam! Ale żadnego jadalnego grzyba nie znalazłyśmy, to znaczy były, ale Sowa znów marudziła, że robaczywe.

          W końcu wrócił Pan Mąż i przyniósł całe wiadro! 


          A na koniec i ja znalazłam jednego, piękny prawda? 



        Tak się zmęczyłam, że musiałam trochę odpocząć na sweterku Sowy, który położyła na koszu z tymi pachnącymi wrzosami.



A w domu trzeba było te grzyby jeszcze oczyścić, popatrzcie jakie niektóre wielkie. 
 

        Właściwie, to niech Sowa czyści, bo mnie się okropnie chce spać.

       A cha te grzyby nazywają się czerwone łebki, bo są rude zupełnie jak ja. ☺

piątek, 25 sierpnia 2017

PLAŻA, DZIKA PLAŻA...




          Dziś, po raz pierwszy w tym roku, udało nam się pojechać nad morze. Bardzo się na ten wyjazd cieszyłam i przyspieszyłam go o jeden dzień, licząc, że w piątek będzie mniej turystów niż w sobotę. Pogoda się ustabilizowała (drugi dzień bez deszczu), ale temperatura niezbyt zachęcająca. Ponieważ nie zależy mi na opalaniu, ani na kąpieli, pogoda jak na moje potrzeby w sam raz. Zawsze wybieram dziką plażę, z dala od tłumów plażowiczów, biegających i wrzeszczących dzieci i hord piesków, które otrzepują na mnie mokre kudły, że o sikaniu na piasek nie wspomnę.

Uwielbiam długachne spacery wzdłuż brzegu, zbieranie bursztynów (jak są) i oczywiście robienie zdjęć.



           Dzisiaj zabrałam nad morze Nelly. Jednak zanim to nastąpiło, rano musiałam szybko uszyć jej strój kąpielowy. 


Wybraliśmy tym razem Stegnę, bo mieszka tam nasza koleżanka, którą chcieliśmy odwiedzić.

           Na dzikiej plaży rozłożyliśmy kocyk i Nelly postanowiła się troszkę opalić, a że bardzo wiało parawan zrobiła sobie z koszyka.




         Kiedy ona się opalała, ja poszłam pomoczyć nogi. Woda nie była lodowata, ale też do ciepłych nie należała. Stopy po chwili się przyzwyczaiły. Fale były spore, bo wiatr dmuchał mocno. Nad głową z jednej strony błękit popstrzony białymi obłoczkami, ale z drugiej już nadciągały ciemne chmury.



          Zaczęłyśmy sesję. Nelly znalazła najpierw garść wodorostów i stwierdziła, że przypominają jej wąsy Neptuna.




         Potem udawała Indiankę z piórkiem we włosach, po piórku zobaczycie jaki był wiatr.




         Rozglądałyśmy się za ciekawie wyglądającymi miejscami na plaży i znalazłyśmy kilka. 


         Wreszcie znudzona pozowaniem, Nelly zaczęła zbierać muszelki.



          Dopisało jej szczęście i znalazła jedną z dwoma dziurkami, z której zrobiła sobie naszyjnik.


          Po długim spacerze odpoczywała na leżaczku. 



          A jutro, gdzie mnie zabierzesz? Zapytała.