Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRL. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PRL. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 stycznia 2018

OKRUCHY DZIECIŃSTWA




      Zostały mi po niej trzy zdjęcia. Zrobione w Giżycku chyba latem 1962 r. 


      Nie pamiętam losów tej lalki, ale to jedyna lalka z dzieciństwa, która zachowała się na fotografiach. Nie pamiętam jak się nazywała. Kupiona jak przypuszczam w kiosku RUCHu. 


   Długo na nią czekałam i zbierałam fotografie. Nareszcie ją mam. Pokazała się na Allegro w kup teraz, ale nikt nie kupił. Zaproponowałam niższą cenę i sprzedający się zgodził.

 
Zdjęcie Bibi z aukcji
Kiedy wyjęłam z pudełka rzuciły  i się w oczy czarne włosy. Nie wiem jakim cudem pamiętam, ale moja miała włosy koloru skóry , czyli brązowe i chyba (?) nie miała pomalowanych paznokci. Nie mniej zakupiona i włosy, i czerwone paznokcie zawdzięcza firmowemu malunkowi. Były więc dwie wersje? A może nawet więcej?
Moja była bardziej taka:
Ta również była na aukcji, ale przegrałam

      Nabytek dostał imię Bibi, tak Kali i Mea nazywali Nel.
      Bibi wykonana jest z celuloidu, malowanego. Głowa odlana wraz z korpusem, ma wmoldowane włosy i namalowane oczy. Nogi i ręce mocowane na gumki.  Ma 23 cm. Artykulacja podstawowa.
       Na plecach słabo odbity, ale widoczny znak – główka misia.


 To sygnatura Siedleckiej Spółdzielni Pracy MIŚ. Szkoda, że w późniejszych, winylowych lalkach już jej nie stosowano.
      Zakup Bibi sprawił mi wielką radość, to jak odzyskać cząstkę dzieciństwa.
      Pewnie uszyję jej taki strój, jaki miała moja dawna laleczka, niestety nie pamiętam koloru. Muszę też wymienić zużyte gumki, bo nóżki są luźne.
      Przy okazji odkryłam, że widywana na blogach sygnatura głowy misia przypisywana, czy to Siedlcom, czy też innej spółdzielni nie ma z Polską nic wspólnego.


To sygnatura rumuńskiej fabryki lalek Aradeanca. Sporo o tych lalkach znajdziecie na blogu węgierskiej kolekcjonerki i miłośniczki  lalek.
https://bababolond.blogspot.com/

sobota, 8 marca 2014

CZARNA SERIA




         Nic z tych rzeczy, to nie dalszy ciąg wszelakich nieszczęść. To dalszy ciąg przedstawienia moich czarnych lal.
         Zacznę od tych jeszcze niepokazywanych. 

                                                          Tiru

         Oto Biggi w wersji afro. Dostała na imię Tiru , na cześć mojej ulubionej biegaczki Tirunesh Dibaba. Ma 40  cm wzrostu i oznaczenie B 40/335    na główce. Przybyła z SH w samych różowych majtkach, dostała sukienkę , butki i cieplutki sweterek z kapturem.

                                                            Momo

         To mały Murzynek Momo, z czasów PRLu. Można je było kupić w kioskach RUCH.
Właściwie jest bardziej figurką niż lalką, bo odlany jest w całości, nawet z grzechotką. Jako oczy i środek grzechotki zastosowano coś w rodzaju plastikowej transparentnej pinezki w kolorze niebieskim. Nie posiada sygnatur, mierzy 21 cm.
         Policzyłam moje czarnulki i jest ich dziewięć. A oto pozostałe, które pragną się Wam przypomnieć:


                                                             Bambo


                                                            Czaka


                                                            Jill


                                                      Małgorzata



                                                           Zula


                              A to moje całe afrykańskie plemię razem.


         A może ktoś już rozszyfrował sygnaturę Lily - KS?



PS. Na prośbę Dominiki mój zaginiony w pomroce dziejów Murzynek.



sobota, 20 lipca 2013

GOŚCINIEC KONOPIELKA





Gdzie można spotkać lalki? W najbardziej nieoczekiwanych miejscach. No bo kto spodziewałby się lalek w przydrożnym zajeździe? A jednak. Wracając z wizyty w Lipuszu na Kaszubach, zatrzymaliśmy się w miejscowości Zblewo , w przydrożnym zajeździe o wdzięcznej nazwie „Gościniec Konopielka”. Tradycyjna drewniana gospoda, wnętrze gabarytami i budową przypominające wiejską stodołę. Wystrój stylizowany na ludowo, kelnerki w ludowych spódnicach i czerwonych koralach. I w samym rogu tej stodoły, w ramach wystroju, dwie lalki w ludowych, łowickich strojach. 


          Jedna to typowa Cepelia, za to druga. Strój przepiękny i widać, że stary. Lalka, też stara. Myślę, że z czasów kiedy Krawal był jeszcze Spółdzielnią „Pomoc”, poprawcie jeśli się mylę. 


         Może Konopielka i Łowiczanki to pomieszanie stylów i regionów, ale ja się nie czepiam. Fajnie, że stare lalki znalazły tu swoje miejsce. Będą je podziwiać setki dzieci, a wielu starszym paniom przypomną lata minionego dzieciństwa.

czwartek, 4 kwietnia 2013

DZIEWCZYNY Z PEERELU - REANIMACJA




            Wystawa już za tydzień,  a do mnie trafiły kolejne pożyczanki. 


Tym razem siostry, prawdopodobnie z wytwórni MIŚ, choć nie mają sygnatur. Po za tym jedna zupełnie nieznana laleczka z gumy, podejrzewam, ze niemiecka.
            Siostrzyczki (należały do sióstr) zostały podobno kupione w 1968 lub 1969 r. Są  chyba z celuloidu lub twardego winylu. Ciałka mają pomarańczowy kolor. 




Głowy i nogi są wkręcane, a rączki na gumce. Włosy rootowane, dobrej jakości. Oczy zamykane, plastykowe, plastykowe, sztywne rzęsy. 


          
  Lalki przeleżały spory czas w szafie w piwnicy. Wymagały wizyty w SPA i u chirurga (gumki trzymające rączki sparciały). Jedna z nich ma swoją oryginalną sukienkę i majtki. Druga miała robioną na szydełku różową, letnią sukienkę. 



Obydwie gdzieś zagubiły buciki i są bose. Fryzury były bardzo sfatygowane, jedna straciła trochę włosów z przodu.
            Najpierw zostały wykapane, włoski umyte i ułożone fryzury.


 Potem wymieniłam gumki w rączkach. Na koniec jedna otrzymała swoje własne wyprane i wyprasowane ubranko, a druga suknię od Marks & Spencer. No i jeszcze perfumy, żeby zabić piwniczny zapach.


         
   Trzecia laleczka o połowę mniejsza jest cała z gumy. Ma śmieszną mordkę. Oczy brązowe, malowane, malowane są też usta – na biało! 



Ma rootowane włosy bardzo dobrej jakości. Czerwone buciki są wmoldowane i trochę pogryzione. Sukienka jest dziełem właścicielki w małoletnim wieku. Laleczka też przeszła SPA , włosy zaczesałam w koński ogon. Ta fryzura bardzo jej pasuje.



A oto wszystkie trzy panienki razem.


wtorek, 21 sierpnia 2012

DZIEWCZYNY Z PRLu


Dzisiaj następna dawka wspomnień. Lalki z PRLu. Laleczki, aż 21, dostałam od koleżanki z pracy, Ani. Większość z nich należała do niej lub jej siostry. Przez wiele lat przeleżały w  worku na strychu. Podobno Iwonka pochodzi z Częstochowskich Zakładów Zabawkarskich, a w trójkącie powinny znajdować się literki C Z.

IWONKA.
Celuloidowa laleczka lata 50-60te. 19 cm wysokości . Celuloid pokryty cielistą farbą, pomalowane włosy i szczegóły twarzy. Rączki i nóżki ruchome, na gumkach, głowa  sztywna razem z korpusem. Lalka może samodzielnie stać. Iwonka ma sygnaturę Na plecach trójkąt wierzchołkiem do góry, chyba pusty w środku, albo farba zakryła litery. Już się ucieszyłam, że Kalisz, ale tak trójkąt jest wierzchołkiem w dół. Iwonka należała do ciotki Ani, a ponieważ nie była modna, szybko została zapomniana. To ją uratowało, jest w bardzo dobrym stanie.

ISIA .
To 22 centymetrowa, PRLowska, plastikowa laleczka. Najpierw musiała dostać nową gumkę, bo rączki odpadły. Potem pranie oryginalnych zielonych ciuszków, ozdobionych różową koronką, a do czepeczka żółta wstążka – i jak tu nie podziwiać gustu projektantki mody z epoki? Mycie laleczki łącznie z włosami. Prasowanie i ubieranie w ten niesamowity strój. Acha, jeszcze usteczka trzeba było pomalować bo farba zeszła.

To jest RENIA
Jest z miękkiego plastiku (celuloidu?) i ma gumową główkę. Zamykane oczy. Włosy blond, rzadkie, ale ma ładne loczki nad czołem. Ma ładną sukienkę z dobrego materiału, skarpetki i plastikowe buciki. Nie ma żadnych  sygnatur. Wygląda na lata 80te. Sukienka została zastąpiona delikatniejszą, z dzianiny.

IRCIA
po zabiegu. Straszny kołtun z trudem zamieniłam na koczek. Reszta tej  laleczki była w bardzo dobrym stanie, wystarczyło umyć buźkę z jakiegoś różu. Ircia nie ma żadnej sygnatury, ani metki (czyżby chińska?). Korpus z lichego, śliskiego materiału, tak jak sukienka. Buzia, rączki i nóżki winylowe. Zamykane oczka, plastikowe. Ircia nie została w mojej kolekcji, poszła do  dzieci.

WANDZIA.  
Tak wyglądał Podziomek, a właściwie jego części. Wszystko trzymało się na ubranku. To późniejsza wersja laleczek z kiosku RUCHu. Postanowiłam przywrócić lalce pierwotna postać. Zmyłam klej mocujący brodę, uszyłam ciuszek ze wstążki fioletowej i kawałka plisowanej różowej.   Moja Wandzia to laleczka SP MIŚ Siedlce.

Tę laleczkę nazwałam  JAŚ. Jak wiecie nie zawsze znajduje się to, czego się szuka. Najczęściej znajdujemy coś zupełnie innego. I tak było dziś. Wybrałam się z wnuczką do pralni, aby znaleźć żółte kalosze. I jak zwykle, kamień w wodę. A po ostatniej ulewie, kalosze Agacie bardzo by się przydały. Zamiast kaloszy znalazłyśmy karton z zapomnianymi zabawkami, a w nim starą lalkę mojej córki. Ciekawe są zwłaszcza oczka – takie plastikowe pinezki.