Mam i ja. A nie miało być u mnie
Barbioszek. I oto zjawiła się jedna,
jako prezent na Dzień Matki od syna i synowej -
grubcia Rebecca.
Imię też jest przewrotne, u nas na kobietę słusznych
rozmiarów mówili – „ale rebeka”. Na żywo
grubcia wcale nie jest gruba, co najwyżej nieco pulchniejsza w biodrach, udach
i tyle. Buzię ma zupełnie normalną i, co mnie cieszy, całkiem nie
księżniczkowatą.
Nogi w kostkach są nieproporcjonalnie cienkie, za to w swoich
butach może stać bez stojaka.
O jakości ciuchów nie będę się wypowiadać, ale na
razie nie miałam jej w co przebrać.
Od razu wpadł jej w oko Kenyś. Kupiłam
go na targu dla Metki, ale okazało się,
że ma identycznego (Hawajian Fun) i
został u mnie. Tak zamiast Barbie Superstar mam Kena Superstar. Rebecca bardzo przypadła mu do gustu, są
prawie nierozłączni.
Prawie, bo chłop, to jednak nie
przyjaciółka, a Rebeccę odwiedziła właśnie
Rhodey .
Jest
własnością Metki . Dziewczyny dużo czasu spędzały na plotkach w pięknych
okolicznościach przyrody.
Gruba Rebecca i mała Rhodey – czy rzeczywiście
rozmiar ma znaczenie?
Zdjęcia ogrodowe wykonała nadworna pani fotograf, czyli J.D. , a pozowała lalki Metka. dzięki dziewczyny.