- „O ogródek!” – wykrzyknęła - „W
sam raz dla mnie!”- I to był koniec mojego spokoju. -„Kiedy
mi zrobisz ogródek?” ‘Wiesz, już wiosna, chyba pora założyć ogródek”.
„Chciałabym mieć ławeczkę i oczko
wodne, i pnące róże i...” „Ale jutro jak nie będzie padać, to zrobisz mi
ogródek?” - I tak w kółko. Na nic tłumaczenia, że wszystkie donice już zajęte,
a te które zostały, są za małe.
- „A stara zielona miska, to pies?”
- „Gdzie pies, jaki pies?” -
zdenerwował się Gryzli – „ Żadnych psów sobie nie życzę!”
- „Psik głupi kocie, nie pies
tylko zielona miska”
- „O przepraszam miska jest moja!”
- „Och, nikt nie rusza twojej
głupiej miski”
Kot się obraził, odwrócił ogonem,
prychnął i wskoczył na drzewo.
A ja zostałam z
miską.
Najgorzej było z
pergolą i ławką, ale jakoś się udało posklejać. Na oczko wodne Breana
zaanektowała dolną część porcelanowego puzderka.
A rano w oczku
wodnym pojawiła się żaba.
- „Jaka żaba, jaka żaba, ja książę
jestem! Tylko ten, tego, no... trzeba mnie pocałować. Ty to nawet niczego sobie
jesteś.” – Książę z uznaniem popatrzył na Bre.
- „Chyba żartujesz? Nigdy w
życiu!”
Cóż książę chyba pozostanie żabą
na zawsze. Ale kategorycznie odmówił opuszczenia oczka wodnego. Chyba ma jednak
nadzieję.
A Bre nic sobie z tego nie robi i
odpoczywa w swoim ogrodzie, nawet nóżki w oczku moczy, a na żabę uwagi nie
zwraca.