W którąś sobotę rodzinka
porcelanek powiększyła się o kolejna lalę z wiadomego miejsca. Kosztowała 3,17
i potrzeba było trochę pracy zanim była gotowa do prezentacji. Miała warkocze,
zielone oczy i zieloną sukienkę w opłakanym stanie. Postanowiłam, że wykreujemy
ją na Rillę ze Złotego Brzegu, jedną z moich ulubionych bohaterek dziecięcej
literatury.
Trzeba było ufarbować włosy na rudo, bo były takiego niezbyt
określonego koloru. I tu problem, farba z krepiny doskonale farbująca ludzkie
włosy okazała się na te lalkowe nieskuteczna. Obawiałam się, że farba do włosów
też niczego nie zmieni. Przemalowania wymagały także usta, bardzo szerokie. Sukienkę
trzeba było naprawić i zrobić buty, bo
miała tylko jeden i to z odklejoną podeszwą. Rączkę, która wyszła z materiału,
ktoś przykleił metrami taśmy izolacyjnej i już obawiałam się, że jest
stłuczona, ale wystarczyło przywiązać nitką i jest dobrze.
Po kilku dniach
Rilla dołączyła do rodzinki. Suknia
została wyprana, guziczki zastąpiły białe kwiatki. Rilla ma też butki,
na razie białe. Na włosy pomógł dopiero pomarańczowy zakreślacz. Buźkę zdobią
piegi.