Mamy swój Tour de Pologne, mają go Francuzi, Włosi i chyba wszystkie cywilizowane nacje - a ja mam swój prywatny ;-). W sumie to dziwię się że jaki stary jestem, to dopiero teraz na tę trasę wpadłem. Pewnie zasługa nowego rowera (tak wiem powinno być "roweru" - ale my to mówimy rowera!) - bo sobie kupiłem, pozazdrościwszy Mikołajowi B'twina, po tym ja mój stary zaczął wykazywać objawy agonalne. Owszem przeżyliśmy razem masę przygód (dlatego nie trafił na złom, ale jako kwietnik do ogródka), ale do wypadu na tereny z bądź co bądź sporymi podjazdami jakoś mnie nie zachęcał. Co innego ten, lekutki, śmigły...
Specjalnie przygotowywać się nie musiałem - tereny znam świetnie, na piechotę, z zawiązanymi oczami trafię, posługując się tylko zmysłem dotyku w podeszwach. Tyle że w całości jeszcze takiej pętli nie przekręciłem. Zatem dziś premiera.
I takie mi fajne "serducho" wyszło - od razu pomyślałem o Marzence.
Trasa ma możliwość kilku modyfikacji, więc jak by ktoś był chętny, na przekręcenie jej, to służę wskazówkami. W takim układzie, jedziemy cały czas asfaltem, mamy dwa spore podjazdy, dwa zjazdy i praktycznie ani kawałka ścieżki rowerowej... zatem osobom z małymi dziećmi nie polecam.
Ale wracajmy na szlak.
TARNOWIEC
Zaraz za granicami Tarnowa, zaczyna się Tarnowiec. To zresztą chyba nawet logiczne, acz nie stanowi reguły, jako że nie znam np. "Krakowca" u granic Krakowa...Sam Tarnowiec, to w zasadzie obecnie wielka dzielnica sypialniana, gdzie gospodarstwa rolne, należą do reliktów dawnych czasów, za to wszędzie gdzie się da powstały lub powstają nowe domy, czasami ładne, czasami szkaradne "pałace" neobogackich, czasami po prostu zwykłe. Do tego kilka sklepów, szkoły i tyle. Remontuje się dawny "dom ludowy", ale co tam będzie tego nie wiem.
Kilka kapliczek i maleńki cmentarzyk z I wojny. O którym już pisałem (przy okazji więcej zdjęć z Tarnowca).
NOWODWORZE
Relikty dawnej zabudowy gospodarczej, świadczą o charakterze tego terenu... ale już coraz mniej.
PORĘBA RADLNA
Tu jest kulminacja pierwszego większego podjazdu. Nie specjalnie męczy bo jest rozciągnięty i łagodny, więc wysokość zdobywa się prawie niepostrzeżenie. Za to zjazd już jest baaardzo ostry.
I w połowie zjazdu widzimy:
Kościół pod wezwaniem św. Apostołów Piotra i Pawła.
Kościół wotywny, ufundowany przez Konstancję z Zamojskich i Eustachego Sanguszków, w podzięce za urodzenie Syna Romana.
Za to na samym dnie doliny wokół której mieści się Poręba Radlna, obok szkoły, spotkać można choćby takie "monstrum" ;-)
Do Poręby warto zaglądnąć, także z powodu kilku ciekawych obiektów sakralnych - ot choćby tej figury
Z 1862 fundowanej przez Kaspra Bryga z małżonka Barbarą.
Cokół jest płaskorzeźbiony.
Na froncie coś co odczytuję jako alegorię Anioła Stróża, po lewej stronie zaś św Piotr, po prawej św Paweł.
Ciekawy dobrze odnowiony obiekt.
Tyle że to już znów na podjeździe - tym razem żartów nie ma - trzeba wspiąć się praktycznie na kulminację Słonej Góry, znaczy wschodni wierzchołek, ukryty w lasach, jest nieco wyższy, ale to i tak niewielkie pocieszenie. Podobne podjazdy znajdziemy na trasach stricte górskich. Na odcinku niewiele ponad kilometra różnica poziomów w/g mapy to ponad 100 metrów, w/g kołatającego serducha jest chyba jeszcze więcej ;-). W sumie podjazdów, jak pokazuje Traseo, zebrało się na 1500 metrów. Zakładam że serwis (GPS?) nieco serwis przekłamuje - choć trasa faktycznie jest pofałdowana i to mocno.
Ale potem czeka na człowieka nagroda.
PIOTRKOWICE
Panorama na zachód, na wschód nie było szansy zrobić, bo stale pędziły samochody... zresztą jest mniej spektakularna.
W najwyższym punkcie drogi kapliczka domkowa z 1883r, malowniczo przycupnięta pod lipą.
Zadbana i czyściutka.
wewnątrz ołtarzyk maryjni, na lewej ściance we wnęce obraz ukrzyżowania, na prawej ostatnia wieczerza.
Jeśli nurtuje Was kwestia czemu o tym czego nie widać, piszę, a nie pokazuję to odpowiedz jest prosta acz perfidna. Pewnie jeszcze, jak Bóg da, nieraz tędy przejdę czy przejadę - jak Wam pokażę wszystko teraz, to co będę wtedy pokazywał? A tak to zawsze mam do pokazania coś czego wcześniej nie pokazywałem ;-)
W Piotrkowicach - zawracam, dalej na południe już nie zmierza, czeka mnie teraz ostry zjazd w kierunku na Łękawkę, Łękawicę i Skrzyszów. Droga nieco gorsza, choć miejscami śliczny asfaltowy dywanik zachęca do pędu, za to ruch samochodowy zdecydowanie mniejszy, co jak dla mnie jest bardzo wartościowym "coś, za coś".
ŁĘKAWKA
Kościół p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej.
Na pierwszym planie św. Idzi (łac. Sanctus Aegidius, fr. Saint Gilles l'Ermite) Bardzo ciekawa postać - czasami przedstawiana w bogatych szatach biskupich. Moim zdaniem całkiem błędnie, bo to eremita. W prawej dłoni wbita strzała wypuszczona przez łowcę z plemienia Wizygotów, który chciał trafić łanię, wbiegającą do jaskini świętego, a trafił w niego samego. Co król tychże Wamba, widząc że świętego ma przed sobą męża, wynagrodził budową klasztoru, wokół pustelni.
Legenda głosi iż owa łania, opiekowała się świętym pustelnikiem karmiąc go własnym mlekiem, legenda milczy na temat zaspokajania innych potrzeb świętego, ale obawiam się iż jeśli kiedyś WHO uzna że zoofilia już nie jest chorobą, to może on zostać uznany za ich patrona ;-)
Po drugiej stronie żywopłotu, błogosławiony Jerzy Popiełuszko.
A to ja...
Kawałeczek dalej kolejna z figur przydrożnych.
Nie udało mi się odnaleźć daty na cokole, ale stawiam na druga połowę XIXw. albo pierwsze lata XXw.
ŁĘKAWICA
A w niej neogotycki kościół p.w. wezwaniem św. Mikołaja
Miejsce pamięci po ofiarach wojen. Zarówno tych z pierwszej jak i tych z drugiej, po cywilach, żołnierzach i partyzantach...
A kawałeczek dalej...
Kapliczka.
Ceglana prosta, domkowa ale...
Ta rzeźba wewnątrz!
Prawa noga na półksiężycu (niech no się tylko "uchodźcy" dowiedzą...), lewa na głowie węża. Wyraźnie wskazują na figurę maryjną, ale kto kiedy widział Maryję z odkryta głową?
SKRZYSZÓW
To już końcówka, mojej trasy. Wypłaszczenie pozwala na swobodną spacerową jazdę.
Plebania -
i kościół p.w. św. Stanisława.
Spotkałem osobę oprowadzającą. Więc będzie okazja na dłuższy i konkretniejszy opis tego miejsca.
Potem już wzdłuż obwodnicy, na Harcerską i do domu.
Na drugi dzień wszak jedziemy w Gorce!