A bo niby czemu nie?
A z drugiej strony, tak z łapkami na serduchach, ile znacie takich osób by jadąc odwiedzić bliskich w sanatorium tak planowały wyjazd by przed spotkaniem jeszcze zdarzyć wyłazić się po lasach i górach, wytaplać w błocku i wypić kawę w schronisku? A przecież Wy i tak jesteście bardzo wyselekcjonowanymi odbiorcami, większość z moich czytelników, to osoby bardzo aktywne, podróżnicy, włóczędzy, turyści... Wyobraźcie sobie jaka była by odpowiedź gdybym takie pytania zadał publice blogów lifestylowych, czy kosmetycznych? No to po udzieleniu sobie odpowiedzi na to pytanie, już wiecie dlaczego Aneczka jest osobą tak niezwykłą, która zaczarowała mnie od pierwszego wypadu w teren.
A Brat Aneczki jest (był) w Krynicy w sanatorium a ta cholera cudowna tak zaplanowała akcję i dzień, by akurat miał zabiegi do popołudnia, czyli mogliśmy iść w góry na pół dnia i akurat zdążyć jak będzie już wolny... A kobietom manipulowanie rzeczywistością przychodzi z takim naturalnym niewymuszonym wdziękiem... niesamowite.
A reszta należy do mnie, znaczy zaplanowanie trasy tak by "była Pani zadowolona", co akurat w okolicach Krynicy nie jest ani trudne, ani nawet wymagające, z racji na mnogość szlaków i ścieżek spacerowych.
A z drugiej strony, chcemy unikać tłumów, zwłaszcza na szlaku, więc wybieramy te cięższe bo tam na pewno "kuracjusze" się nie pojawią. W sumie w Krynicy-Zdroju i tak jedynym poważnym problemem jest znalezienie miejsca parkingowego w możliwie sensownym miejscu. Wstępnie planuję gdzieś z okolic kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - czyli hardkorowo i na bezczela, bo to ścisłe centrum, ale co mi tam. Aneczka jest jak talizman.
A tak w ogóle to "szczęśliwy nam dziś dzień nastał" gdyż Aneczka kupiła sobie "Pikantę" (oj ma to autko pazurek i charakterek, jak Ania... ma...) i to Ona będzie prowadziła tam i z powrotem! No bajka, najprawdziwsza bajka...
A po przyjechaniu okazało się że trafiło się nam miejsce parkingowe, jedno jedyne, najjedyńsze, ale się trafiło. Zaraz obok fikuśnego campera, który je zasłonił i dzięki temu było niewidoczne, ale je wykukaliśmy i dało się tam ładnie tyłem wpasować. Poszedłem zrobić opłatę parkingową i jak zawsze zostałem przez automaty oszukany, logika działań tych urządzeń jest dla mnie niejasna, zagadkowa i tajemnicza. Tak czy siak uiszczam opłatę wg ilości godzin które tak na oko planujemy tu spędzić i okazuje się że możemy stać.. do przedpołudnia dnia następnego! No nic, lepiej przepłacić, niż wrócić i mieć na kole blokadę założona przez poborców miejskich.
A potem już prosto na szlak! który przebiega jakieś 50 metrów od miejsca w którym parkujemy. Rankiem tłumów nie ma, kuracjusze odsypiają wieczorowo nocne zajęcia lecznicze, nieśmiało rozkładają się kramy i budki z towarem. Nim zacznie się na całego będziemy już wysoko nad miastem.
A zatem popatrzcie na nasz szlak.
A zobaczcie, ciekawie to wyszło, naprawdę ciekawie. Tym bardziej że za dzieciaka i już pracując byłem kilka razy w "Czarnym Potoku" (wtedy ośrodku wypoczynkowym kombinatu chemicznego "Azoty Tarnów" im. Feliksa Dzierżyńskiego ;P ) a trasa wiodła obok, powiem Wam że dużo się zmieniło, ogólny układ nie, ale reszta bardzo.
A teraz zapraszam do galerii:
|
Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
|
|
Swój swojego zawsze spotka ;)
|
|
To dla kuracjuszy, kawałek nam towarzyszy, ale nie długo
|
|
Bądź człowieku mądry i wybieraj na co zachłanniej patrzeć?
|
|
bierze mnie ta okolica na żywca ;)
|
|
ciepło nam razem
|
|
Nie to jeszcze nie schronisko, choć opodal blisko
|
|
A to już na schroniskowym tarasie
|
|
I w schroniskowych wnętrzach
|
|
Górna stacja wyciągu. Strasznych tłumów tu nie ma, ale i tak jest gęsto.
|
|
standardowe badanie obecności Żubra na najwyższych szczytach w Polsce...
|
|
Lubię te repery - nie wiem czemu, ale kolekcjonuję ich fotografie.
|
|
Ostrość mi się rozmyła - ale zdjęcie zrobiłem dla czczej radości, bo u mnie przekwitły już dwa tygodnie wcześniej.
|
|
świat bez kobiet by się zawalił...
|
|
a gdy ich nie ma to trzyma się tylko siłą grawitacji i tarcia ;)
|
|
o tak jak ja teraz... ;)
|
|
a tam wieża widokowa... jakoś nas ceny "onieśmielają" - no ale może kiedyś... na razie mamy inne atrakcje i takich nie musimy sobie fundować.
|
|
O kolejny
|
|
Szczawik zajęczy - kwaśny do bólu szczęk, ale witaminy C ma mnóstwo
|
|
Góra Krzyżowa - pagór znaczy się... no ale góra i też zdobyta, a wcześniej ani Aneczka ani ja tu nie byliśmy, więc mamy kolejny punkt do kolekcji
|
|
i co nie jest pięknie?
|
|
końcówka tej pętli lecz ani koniec dnia, ani przygody
|
|
Marek z przyjaciółmi już czekają... ale o tym w następnym poście
|
A "sponsorem dzisiejszego odcinka była jaka litera?" ;)