Pierwotnie miało być Jasło... że co? Że bez sensu?... Na pierwszy rzut głazam (znaczy okiem) istotnie, ale poczekajcie. Więc tak; miało być Jasło, mieliśmy odebrać zweryfikowane książeczki Korony Beskidu Niskiego i kupić sobie odznaki, które także z dumą noszone by były... Pojawił się wszakże jeden szkopuł, wprawdzie książeczki zweryfikowane ale... odznak nie ma, zamówione ale jeszcze nie ma! To sensu jechać także nie ma.
Ale cóż to dla nas! Przecież w Szczawnickim PTTK mamy odebrać odznaki korony Pienin i to te wielkie! Cóż prostszego zatem niż jechać do... Obidzy i stamtąd przejść sobie te 25 km w te i we w te, po drodze odbierając należne nam trofeum? W zasadzie nic, poza tym że w Szczawnickim PTTK już nikt nie odbiera i nawet nie ma kogo zapytać o odznaki!
Klapa na całej linii lecz... zawsze mamy kilka pomysłów alternatywnych i po nie sięgam. Świętego Krzyża nie ma w żadnym z nich. W końcu Aneczka rzuca tą destynacją, a ja już wiem, że jak Aneczka "mimochodem" wspomina o czymś, to znaczy że BAAARDZO tego chce. Zresztą Bogiem a prawdą na Święty Krzyż także mam wytyczone kilka ciekawych szlaków, więc po prostu robię ich przegląd, wybieram najbardziej adekwatny, nakreślam jego przebieg minimum (w razie załamania pogody lub nerwowego), optimum (taki najfajniejszy kompromis między siłami, czasem a terenem i "obrotami stref niebieskich") i maksimum (bez szans na zrobienie, ale...). Plany wysyłam Aneczce komunikatorem dogaduję się z Miłoszem że chętnie z nami pojedzie, bo jeszcze na Świętym Krzyżu nie był i... wychodzę do pracy. Ania już w pracy jest od 19.
Rankiem podwójna kawa w pracy, szybki zajazd do domu i trzecia nim się Miłosz zbierze, w między czasie karmienie futrzaków i jazda do Mielca. zabieramy Anię już bez kawy i jedziemy do Nowej Słupi. Oczywiście Yanosik jest głupi i nie pokazuje parkingów w Nowej Słupi. Inna sprawa że przeprowadzam na sobie test na Alzheimera i wychodzę zeń zwycięsko - po prostu nie słucham cymbała i jadę na pamięć - dobijamy św. Emerykowi do stóp bezbłędnie.
Jak zwykle, plany planami a w ostatecznym rachunku i tak wywiało nas na manowce, lecz koniec końców trafiliśmy na właściwy szlak. Inna sprawa że poza tymi głównymi, to poboczne szlaki są kiepsko oznakowane i wcale niełatwo się nimi poruszać.
|
Ruszamy, znaczy kręcimy się w kółko podczas sesji foto. |
|
Ale w końcu na szlaku |
|
a szlak jest piękny tego roku |
|
I coś nowego przybyło |
|
I to co powinno być NORMĄ w tego typu uczęszczanych miejscach i na wielu szczytach już jest, ale jeszcze nie wszędzie. Coś przez co stale robię sobie wrogów pośród wędrowców i turystów wyznawców "dzikości" - czyli wszelkie schody, progi antyerozyjne, pomosty itp. Tak owszem, też kocham wędrówkę "dzikimi" szlakami, ledwie widocznymi ścieżkami itp. Ale tam gdzie przewijają się tysiące ludzi tygodniowo, a czasem i dziennie - nie ma na takie coś miejsca! Tam muszą być wszelkie instalacje pozwalające chronić roślinność czy skały przed zadeptaniem. I na koniec jeszcze jedna uwaga, góry są dla wszystkich, dla bardziej i mniej sprawnych, dla bardziej i mniej młodych... i tak się składa że schody pozwalają im dotrzeć tam gdzie bez nich by nie dotarli. Czy się to młodym i sprawnym (wiecznie nie będą, ale na razie wolą o tym nie myśleć) podoba czy nie. |
|
Tak, to już taras skalny tuż przed klasztorem |
|
Nie powiem - miejsce robi wrażenie, zwłaszcza jako destynacja Ekstremalnych dróg Krzyżowych - musimy i o tej tutaj z Anią pomyśleć. |
|
Podejście na św. Krzyż, jest banalnie łatwe, ale już zrobienie fajnego zdjęcia to nie, a powierzenie aparatu w ręce osób fotoniekompetentnych to porażka skutkująca brakiem zdjęć całej naszej trójki, na tej uroczej wychodni skalnej. |
|
A w oddali inne kuszące wzniesienia... Myślę że namówię Anię i na Koronę Gór Świętokrzyskich |
|
Dobrze mieć długie małpie ręce, mogą robić za selfiekijek ;) |
|
Sam klasztor piękny, choć barokowy, ale jednak renesansowego kształtu nie udało się zniszczyć... wiec dlatego piękny. |
|
Odpuszczamy sobie i wieżę i krypty, wieży trochę żałuję, a krypty... mnie widok przystrojonej mumii mnicha nie bawi, że nie spoczywa tam Wiśniowiecki jest jasne dla każdego kto poczyta co nieco podręczników historycznych, zresztą nawet gdy był to srogi Jarema w osobie własnej, to też by mnie to nie cieszyło. Miłosza nie cieszy w ogóle, a Aneczka też ju8z tam była... no to po co? |
|
za to wnętrze kościoła zobaczyć warto - choćby z racji tak nienaturalnego dla baroku... stonowania dekoracji! |
|
Zakrystia |
|
i takie smaczki! |
|
No tak - nic darmo - by zaliczyć szczyt i... gołoborza trzeba uiścić stosowną opłatę... Zdjęć spod słupka szczytowego oczywiście nie mam... ale ma Ania! |
|
Stale pokutuje mit, zalęgły w naszych głowach jeszcze w czasach nauki szkolnej, że Góry Świętokrzyskie to najstarsze polskie góry... w rzeczywistości to góry... najmłodsze! Natomiast myli tu okoliczność taka że zbudowane są z najstarszych lub jednych z najstarszych skał występujących na terenie naszego kraju. Ich wypiętrzanie rozpoczęło się 20 milionów lat temu i trwa nadal, tyle że główne siły działają w rejonie basenu Morza Śródziemnego, szczyt sił wypada pod Alpami, reszta rozkłada się w Karpatach i na Bałkanach, a tu dochodzą siły już znacznie osłabione. |
|
|
|
Na miejscu jest też tablica wyjaśniająca mechanizm powstawania gołoborza. Nie tłumaczy jednak czemu powstawać zaczęło... A zaczęło dlatego iż nie każde skały nadają się do kolonizacji przez rośliny, te bardzo stare, wypłukane z wszelkich substancji odżywczych, nie są atrakcyjne nawet dla porostów, a co dopiero mchów czy wątrobowców, a jeśli nie ma tych pionierów to gleba nie jest w stanie się wykształcić, nie pojawią się inne rośliny a na końcu nie ma też szans na pojawienie się drzew. |
|
A to już Huta Szklana |
|
Nazwa fajna ale obiekt straszy środkowym Gierkiem i duchem ajenta który powiesił się na "złotym" łańcuchu z jablonexu... choć potencjał jest |
|
Gambit królowej |
|
kramowisko, ale tylko jeden otwarty |
|
Na szczęście karczma i owszem, otwarta, a nawet... |
|
ładnie tam w środku i kawa przyzwoita i ceny nie straszą... a to chyba ostatnio, najstraszniejszy z naszych strachów... straszniejszy niż covidemia czy skażenie promieniotwórcze i konieczność łykania tabletek z jodem |
|
Osada średniowieczna - czyli makieta na zasadzie "jak nam się widzi że było" |
|
Takie "edukacyjne" obiekty powstawały i powstają niczym grzyby po deszczu. Będąc w jednym tak jak by się było we wszystkich. Podczas zwiedzania można dojść do wniosku, że ludność w średniowieczu zajmowała się głównie strzelaniem z łuku, wyplataniem koszy, tkaniem i... spała z kurami. Niestety obraz taki jest z gruntu fałszywy. czemu więc takie "osady" powstają? Bo to idealne miejsca na wycieczki szkolne, zawsze można wypisać konspekt "edukacyjny" powiązać go z programem, jest do nich stosunkowo blisko, nie wymagają od nauczycielek ani kondycji fizycznej, ani szczególnego przygotowania... wycieczkowy samograj. |
|
Niemcy rozstrzeliwali wszędzie |
|
Bartoszowiany |
|
I ni z tego ni z owego, wypad stricte turystyczny okazał się grzybobraniem - nie, nie szukaliśmy ich, szukaliśmy ścieżek by dotrzeć na Kobylą Górę a grzyby znajdywały się same. W efekcie pod koniec wędrówki, miałem dół plecaka wyścielony polarem, a na nim całą stertę grzybów. Piwo wypić musiałem żeby zrobić miejsce dla zbiorów. to chyba zrozumiałe? ;) |
|
O takie też pchały się do wora... |
|
Miłosz |
|
Paprocice |
|
Grzyby, wszędzie grzyby! |
|
I czasami krzyż, by pamiętać, że jednak żyją tu ludzi |
|
I stacja Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Nie powiem, sam bym tu kiedyś chętnie w takiej uczestniczył. |
|
Milanowska Górka |
|
I fajne miejsce, jak ktoś lubi taki nieśpieszny wypoczynek w winnicy. |
|
I znów tragiczne pamiątki po Niemcach |
|
Pamiątki historii |
|
Droga krzyżowa, a to znaczy że jesteśmy już bardzo blisko parkingu |
|
Czarne Stopy przywiązały Go linami aby powstrzymać koniec świata, ale to były lata 50-te. Obecnie technika poszła naprzód i Emeryka po prostu zabetonowano! |
|
Swój swoich zawsze znajdzie. |
ps. Na Kobylej Górze śladu znaku szczytowego nie ma, widać niepotrzebny, sam szlak mało uczęszczany. Czy warto było tędy iść? Warto - i nawet nie chodzi o grzyby, chodzi o to że to kawałek fajnej przygody, odrobina błądzenia, to miło spaja nasza gromadkę a poza tym... no cóż, skąd bym wiedział że nie warto którędyś iść, gdybym tamtędy nie poszedł, czyli zawsze warto iść, choćby po to by przekonać się że nie warto iść ;)