Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojnicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojnicz. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 kwietnia 2022

o Mamma Mia... czyli - doczytacie w tekście.

Wreszcie się udało, no serio, wiele, wiele miesięcy po prostu nie stykały nam terminy, nawet nie chodzi o to że nie miałem wolnego, ba nie byłem w stanie go dostać. fakt faktem, że podstawową część moich planów zawsze wiążę z Aneczką i z Korbą, ale i z Bikersami lubię wspólne wypady, a nie bardzo było jak, no nie było i szlus.

Za to jak w końcu się udało to cytując mało mądrą reklamę "radość była wielka". I tak sporo czasu zeszło mi na ogarnianiu sprzętu, dobrze znam tę grupę i postanowiłem nie jechać na trekkingu, tylko reanimować Rock Reidera - problem w tym że tamten rower już cokolwiek zużyty (pomijam kwestię kół 26" bo to jeszcze do zniesienia, choć już uciążliwe)  - jednak kilka godzin pracy, przerywanej messengerem i piciem kawy, zrobiło swoje i rower już spokojnie nadawał się na taki wyjazd.

A jaki wyjazd zapytacie? No z Bikersami... Tak, wiem, sporo Wam to mówi - no więc trasa ciekawa, urozmaicona, warta zobaczenia. Nie żeby jakoś mi  nie znana, bo jeździłem tam już wcześniej, ale w takiej konfiguracji jeszcze nigdy a zwłaszcza w takim zespole.

Ba przy okazji WRESZCIE poznałem osobiście pewnego mega fajnego faceta, z którym utrzymywałem dotychczas kontakt wyłącznie za pośrednictwem mediów cukiereczka.

Trasę jak zwykle zaplanował i poprowadził, tudzież nakręcił i obfotografował - niezniszczalny Piotr Marczyński twórca i prezes Bikers-Tarnów. No to sobie ją oglądnijcie:

Jak widzicie naprawdę ciekawa, nie jakaś zabójcza, nawet nie wyczerpująca, ale w sam raz wymagająca.

Spotkanie jak zwykle na Placu Kazimierza a potem ruszamy w drogę. I jaki zwykle (tak wiem, w/g purystów nie zaczyna się zdania od "I"). I co z tego? Zatem... i jak zwykle nie ma specjalnie kiedy robić zdjęć, tempo jest jednak wysokie a Przecież planów Piotra nie znam i  nie wiem którędy poprowadzi naszą szanowną gromadkę. Z racji na powyższe, zdjęcia są jakie są i lepszych spodziewać się nie należy.

Dołączyłem lekko spóźniony, więc całość ekipy udało mi się zobaczyć sporo później. Ale i tak nie dawało się ich wszystkich w kadrze objąć. Tu okolice Wielkiej Wsi

Hubertówka - czyli miejsce z leśną wiatką we wsi Milówka


Widoki na Pogórze Wiśnickie


Południowe rubieże Sufczyna

Dębno i piękny gotycki kościół św. Małgorzaty

Kaplica cmentarna (neogotyk) i...

 "Frasobliwy"


Taka ciekawostka - rozminąłem się z grupą i wiedziony jakimś szaleństwem pojechałem do "Młyna" zamiast do "Mamma mia" - no cóż moje ekstra kilometry. Na szczęście otrzeźwiałem na tyle szybko by załapać się jeszcze na pizzę i piwo.

Wiadomo od czego rowerzysta zaczyna


Sami rozumiecie - pizza była darmowa, czyli za reklamę...

Ale spokojnie - byle czego bym nie reklamował, jako osoba z przypadłością weredyzmu, po prostu mam przymus pisania i mówienia tego co myślę - a myślę że warto tu zaglądnąć i na pewno kiedyś tu ze znajomymi wpadnę podczas jakieś rowerowej eskapady.

Wasze zdrowie - winko domowej roboty! DOBRE!

i na koniec podpłomyki.

A tak to wygląda z zewnątrz - na kolana nie rzuca urokiem ani wystrojem - ale jak się jest w trasie, to na pewno zachęci spory parking i fakt że i tak to centrum miejscowości i zwolnić trzeba. 
Wojnicz - jak łatwo zauważyć - Piotr takie tempo narzucił, że dopiero tu udało się aparat wyjąć i cyknąć coś podczas jazdy

Łapię gumę - niewiele, ale tyle że co jakiś czas muszę się zatrzymywać i dobijać ciśnienia do koła, puszczam resztę przodem, niech sobie poszaleją, nie ma sensu by co chwile na mnie czekali.


Jeszcze tylko cmentarz z I Wojny i już prosto do domu - choć w zasadzie i cmentarz jest tuż koło najprostszej drogi.


W domu rozbieram koło - okazuje się że łatka ciut, ciut puściła, w zasadzie gdybym się spostrzegł, to naprawił bym to podczas popasu w Mamma Mia, bo roboty było na 5 minut.

Ale fajnie ze wreszcie się udało i z Bikersami!

A jak myślicie co będzie w następnym wpisie?




sobota, 2 października 2021

Piotra po górach i paryjach włóczenie

Pomysł wspólnego wyjazdu wpadł nam do głów, podczas picia kawy dzień wcześniej, szybko zaproponowałem trasę i mniej więcej ustaliłem czasy, gdzie będziemy i kiedy. Przystał na to.

Spotykamy się rankiem, wprawdzie trasa taka że spokojnie dalibyśmy radę i przed południem objechać a potem do pracy zdążyć, ale po co ryzykować, lepiej mieć więcej czasu i wstąpić gdzieś na obiad. Prowadzę świetnie mi znaną trasą, przez Tarnowec, Radlną Świebodzinową i Rzuchową aż na Lubinkę i Dąbrówkę Szczepanowską.

Mówcie co chcecie, profil robi wrażenie.

Cmentarz wojenny nr 195 – Rzuchowa-

Cmentarz wojenny nr 194 – Szczepanowice-Żabno

Jak wyżej

Pomnik partyzancki, w lasach na Lubince, tuż obok drogi


Kilka szczegółów tego pomnika, a po drugiej stronie drogi, nieco niżej, jest kilka mogił z czasów II Wojny

Leśniczówka tuż przed przełęczą, bardzo urolkiwe miejsce

A to już wiata o MOR przy remizie OSP w Lubnce!
Solidna impreza była, ale że flaszkę niedopitą zostawili?!! W głowie się nie mieści! Duch w narodzie ginie! ;)

Nacieszamy oczy, ale nie dotykamy, raz że nie nasze, a dwa że wódka w etosie rowerowym się nie mieści ;)

Cmentarz 191 Lubinka



Święty dąb na Dąbrówce Szczepanowskiej - piękne stare drzewo

Cmentarz wojenny 193 kwatera rosyjska

Tamże - pomnik centralny

Widok z wieży widokowej na Dąbrówce Szczepanowskiej

Winnica "Dąbrówka"


A potem szaleńczy zjazd w dół... i w pewnym momencie konstatacja: mamy mnóstwo czasu! Przy okazji rozważania na temat marnowania pieniędzy na takie inwestycje jak wieża w Dąbrówce Szczepanowskiej. Nie, nic nie mam przeciw tej wieży! Ale pomysły by pobierać opłaty za wejście, zamiast po prostu wybudować u podnóża jakiś pawilon z czymś do jedzenia, pamiątkami itp i zarabiać na tym, po prostu są głupie. Bo nie są to pomysły ludzi którzy mają pojęcie i którzy obracają własnymi pieniędzmi, ale wymysły osób które umieją tylko wydawać szmal pozyskany z jakiś publicznych funduszy.

A po drodze nie ma nic...
No nie żeby tak całkiem, ale kilka miejsc które po drodze są, nie do końca, albo wcale nam odpowiada.

A czasu sporo, więc co? Jedziemy do Wojnicza! Daleko? Nie. 

Cmentarz w Wojniczu
 
Zajeżdżamy do centrum z myśląc o jakimś kebabie, no fajnie, nawet jest, tyle że zamknięty. A jeść się chce. Dopytujemy o jakiś lokal i faktycznie jest Misterium ale po drugiej stronie miasta (fakt, faktem duży to Wojnicz nie jest)
 

WYŻERA!!!!
Powrót z Wojnicza tą samą drogą, ale potem jeszcze rajd na Las Buczynę, a tu lecę na łeb, bo deszcze dróżkę rozmyły, ręka do dziś boli, ale ogólnie bez większych skutków. Na szczęście Piotr jedzie z tyłu i wybiera inną drogę.

A potem jeszcze szalony wyryp wzdłuż Dunajca. W pracy jesteśmy  sam raz. Teraz już można odpocząć.

czwartek, 2 stycznia 2020

Śladami króla Boleslawa - powrót

Skoro jest powrót, to trzeba było jakoś się znaleźć w miejscu w którego się wraca, owszem niekiedy się tego nie pamięta - okoliczność ta jednak nie zmienia faktu iż jakoś (nie wykluczam interwencji kosmitów, nadprzyrodzonej, ano niezerowego prawdopodobieństwa teleportacji kwantowej) trzeba się było tam znaleźć. 

Akurat z tym problemu nie ma - wystarczy zajrzeć tu i wszystko stanie się jasne. Towarzystwo bawi się w najlepsze, kiełbaski pieką się w ogniu, napoje chłodzą rozgrzane jazdą, emocjami i ogniem przełyki, jest super... tyle że muszę wracać. No muszę i amen! Mam założony 20 minutowy margines, w sam raz by zajechać do sklepu, i kupić jakieś papu na 8 godzin pracy (pasuje się zregenerować - wysiłek nie był morderczy, ale był). 

Więc wracam - odciążony od obowiązków - mogę dać upust swawoli i... wrócić się po pozostawiony plecak! ;) Wujo Alzheimer daje znać o sobie... Ale nic to. Zawracam, na szczęście nie jest daleko, biorę plecak, przyjmuję na klatę docinki towarzystwa i znów jadę w dół. Odbijam w przesiekę którą przyjechała reszta grupy. 

Dalej to już czysta radość - część ścieżek znam, częściowo pomagam sobie znacznikami szlaku, częściowo jadę na azymut. Najśmieszniejsze jest to że już w samym Wojniczu mylę drogę (no nie mylę, ale co mi będą znaki stawiali że ulica jest "ślepa"? Ja im udowodnię że nie jest) Udowodniłem, aczkolwiek dwieście metrów musiałem przeprowadzić rower przez oranisko.

Zobacz trasę w Traseo

Trasa taka że wymarz sobie kolarzu. leśne ścieżki, szuterek, asfalt, trochę podjazdów, ciut podnoszących adrenalinę zjazdów i nawrotów pod ostrym kątem, nieco błotka i tylko jeden podjazd od strony Sukmanii na którym musiałem zejść z roweru, bo droga leśna wysypana świeżymi kamulcami, jeszcze nie ujeżdżonymi co w połączeniu z pochyłością skutecznie zniechęciło mnie do jazdy. Na panieńskiej nie szczytuję ;) przecinam wzdłuż fragmentu wspólnego szlaków niebieskiego i czarnego  i kieruję się prosto (zakosami) na Wielką Wieś. Tam zaś odbijam wzdłuż dawnej trasy 975, w kierunku na Wojnicz. To jednak fajnie gdy takie odcinki, są wyłącznie drogami lokalnymi, a cały tranzyt biegnie obwodnicą. Mogę sobie bez wysiłku pomykać asfaltem, a mijają mnie po drodze może cztery auta. 

MILÓWKA - WOLNICA


Taki zjazdowy odcinek w kobiercu z liści grubym na pół koła... 
Pozostaje mieć nadzieją że nie kryją pod sobą konaru, kamienia albo koleiny...

SUKMANIE
 Przełęcz między Wolnicą a Panieńską

 Na lewo Milówka i Wolnica

Na wprost obniżenie Wielkiej Wsi

  A na prawo Panieńska Góra

 A tak się panorama roztacza.

PANIEŃSKA GÓRA

 Osiągnąłem plateau. 
Jak ktoś ma ochotę szczytować w tym miejscu, to grzecznie poprosimy udać się w kierunku wskazanym strzałką ;) 

WIĘCKOWICE

 Barokowa figura Jana Nepomucena

 1813
Zacny wiek. 
Nieco dziwi taka figura w miejscu gdzie nie ma przeprawy - wszak utopiono Jana Nepomucena w Wełtawie, więc jest patronem przepraw wodnych, osób topiących się itp. 
Z drugiej strony po rozbiorach mieliśmy tu w Galicji dużą ilość Czechów i to oni krzewili kult swojego męczennika. Niekiedy stawianego jako wotum dziękczynne za ocalenie wiele lat wcześniej i całkiem gdzie indziej. 
Był też rodzajem publicystyki i polityki prowadzonej przez Jezuitów, którzy jego opór wobec Wacława IV, traktowali jako uzasadnienie swojego oporu wobec jakiejkolwiek władzy świeckiej. Nietrudno dostrzec iż szczytowy moment popularności tego świętego, przypada na kulminacyjny okres kontrreformacji, wszędzie szaleje barok a cesarze i królowie powoli zaczynają mieć dość jezuickiej potęgi, która już... przestała być potrzebna.

WOJNICZ
 
 Pałac Dąbskich
Neogotyk angielski - obiekt do ponownych szczegółowych odwiedzin.

 Kościół pw. św. Wawrzyńca
Barok - ale!!! Barok ale wewnątrz mury jeszcze średniowieczne! 

A potem?
A potem już heroikomiczny epizod z przeprawą przez "łorane", zdobywanie potężnej dawki energii potencjalnej podczas podjazdu na Zbylitowską Górę, którą następnie bez skrupułów wykorzystywałem śmigając prawie bez wysiłku do samych Mościc.  
Do zobaczenia na szlaku.