Tak wiem... zaraz się glosy purystów turystyczno geograficznych odezwą że to nie wkoło Pienin, tylko wkoło kawałka Pienin, i że w ogóle to Pieniny są, w zasadzie, całkiem gdzie indziej... I będą to głosy UZASADNIONE! Bo to faktycznie tylko kawałek Pienin, ani największy, ani najwyższy, ale odeń Pieniny są nazwę wzięły. Zresztą pod określeniem "Pieniny właściwe" funkcjonuje.
Pieniny to w ogóle ciekawa sprawa, dla geologów stanowią nie do końca rozpoznany twór, dla krajoznawców także - no bo skądże się nazwa Pieniny wzięła? Ma rację Eliasz (a na Eliaszówkę, znowu się nie wybrałem z racji załamania pogody, klątwa jakowaś?) Walery twierdząc że to od piany na Dunajcu tworzącej się podczas przełomu? A może to jednak Celtowie swoim "pen" trzy grosze tu wrzucili? A jeśli nazwa całkiem od czego innego pochodzi? Ba, weź tu człowieku mądrym bądź...
Ale - dywagacjom mówimy stanowcze stop...
Piotr zadzwonił wieczorem - Jedziesz? No jakże nie jechać? Rano już pakowaliśmy rowery na jego "Kijankę" i w drogę... Parkujemy w Krościenku, tuż przy samym Dunajcu. Niby sezon, a jednak miejsc jeszcze sporo. Nie mija 10 minut i jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Jedziemy w kierunku na Nowy Targ - to chyba najlepsza opcja - bo najpaskudniejszy odcinek drogi i największy podjazd zaliczamy na samym początku, a potem już tylko sama przyjemność.
Nie oszukujmy się droga nr 969 do przyjemnych nie należy, co raz to jakiś motobałwan usiłuje wyprzedzić "na żyletkę" albo jedzie z takę prędkością że rowerzysta musi solidnie walczyć z podmuchem by utrzymać bezpieczny tor jazdy. Także podjazd pod Hałuszową do "lekkich łatwych i przyjemnych" nie należy i potrafi wycisnąć z człowieka poty, tudzież oddech znacznie przyśpieszyć. W tym miejscu WIELKIE brawa dla Izy, dla której to w zasadzie początek z turystykę rowerową w takich miejscach, a mimo wszystko dała radę. Zuch dziewczyna!
Na szczęście nie trwa to wiecznie i wkrótce osiągamy przełęcz Osice (668 m.n.p.m). Tu zaczynamy karkołomny zjazd do krzyżówki, na której odbijamy w kierunku Sromowców Niżnych.
Przed nami Macelowa góra (ten szpiczasty szczyt między Piotrem a Izą) oraz szalonego zjazdu część druga.
A potem zajeżdżamy sobie nad sam Dunajec, pokibicować uczestnikom spływów i spokojnie wypić piwko, póki jeszcze zachowało odrobinę chłodu.
Kawałek wzdłuż Dunajca ulicą... a jakże by inaczej... "Pienińską" ;)
A następnie już w centrum miejscowości - tuż pod starym kościołem a obecnie Galerią Sztuki Pienińskiej.
I zanim zaczniecie rzucać klątwy na ostrość obrazu -Tak - nie zauważyłem - autofocus jak zwykle w przedniej kamerce się nie spisał. A że "lampa" była potężna, to nie mogłem od razu zweryfikować co wyszło, bom nie widział.
Drewniany szesnastowieczny (późny gotyk) kościół pw. wezwaniem św. Katarzyny. Obecnie jak napisałem wyżej Galeria Sztuki Pienińskiej
Kościół p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
Droga do Trzech Koron
Kościół p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
p.w. Św. Katarzyny
https://www.nocowanie.pl/drewniany_kosciol_sw__katarzyny,158741.html
Tak to Trzy Korony właśnie - schronisko Trzy Korony
A piwko w takich okolicznościach smakuje... niesamowicie!
Przed nami jednak dalsza droga, lawirując pomiędzy turystami
(Poziom oszołomienia ludzi na wakacjach czy w ogóle podczas wypoczynku jest zastraszający)
wracamy spod schroniska to kładki na Dunajcu.
I znowu autofocus w przedniej kamerce ześwirował.
Nic to lepiej być tu i mieć nieostre zdjęcie, niż mieć same ostre, ale nie stąd... Jeszcze kilka kroków i jesteśmy na Słowacji.
Czerwony klasztor - Nazwa pochodzi od faktu że był on kryty dachówką! Co jak na standardy miejscowe, w których panowały gonty, szybko przysporzyło mu trwałe choć nie oficjalne miano.
I jak sobie odmówić?
A ta śliczna dziewczyna sama weszła mi w kadr... cóż, widocznie tak miało być.
Fajnie się siedzi i pije piwko... w zasadzie nie mam nic przeciw dalszemu siedzeniu i piciu piwa. Ale taki upierdliwy facecik (rozumem zwany) wewnątrz mózgu stale mi psuje humor gadaniem, że już wystarczy i że trzeba jednak wracać... kiedyś mu maskę oklepię jak się nie zmieni nudziarz jeden...
Ja
Iza i Piotr
Ha nie tylko Aneczka lubi leżing na wycieczkach. Przyznam uczciwie - nigdy wcześniej nie praktykowałem! Zawsze było to harcersko/wojskowe podejście zadaniowe - z punktu a dotrzeć do punktu b, albo zatoczyć pętlę przez zaplanowane punkty... Odpoczynek to ewentualnie popas i popij... a tu leżing. Ekscentryczne dość jak na moją prostą umysłowość. Ale cóż, wiele wskazuje na to że będę się musiał przyzwyczaić...
U wodopoju ;)
Ostatni rzut okiem ześwirowanego autofocusa na Pieniny i pakujemy manatki
Właśnie widać jak pakujemy. My z Piotrem mamy już leciutki szum w głowach - to Iza będzie prowadzić. Naprawdę świetna dziewczyna! Nie dość że pierwszy raz w takim terenie na rowerze, to jeszcze pierwszy raz powrót taka trasą i to z rowerami na plecach - co niejednokrotnie bardzo skutecznie zakłóca tor jazdy. Ale Iza bez problemów daje radę. Jakoś mnie to nie dziwi. Piotr to naprawdę dobry kolega w pracy, wyśmienity towarzysz na szlaku więc było by dziwne gdyby jego Iza nie była równie fajną osobą.