Ogłoszenia parafialne:
1 - Nie, to nie koniec wodniackich przygód, ale wiecie skóra praczek na powiekach, doceńcie jak o Was dbam.
2 - skąd Faun - już to pisałem, ale powtórzę - Pan, czyli Faun to grecki bożek (znaczy Faun to jednak italski Pana odpowiednik), któren nie dość że pijaczyną był, to jeszcze erotomanem i mimo wrodzonej szpetoty z zapałem uganiał się za driadami, muzami i zwykłymi kobietami, słowem wszystkim co dało się uznać za "płeć przeciwną" a na drzewa nie uciekało. Ponieważ tenże Faun, swego czasu czynem bohaterskim się wsławił, tyłek Jowiszowi ratując, to szef wszystkich boskich szefów, na niebie Go jako konstelację koziorożca umieścił - z racji na pokrewieństwo dusz i zachowań, oraz datę urodzenia, czuję z Panem wielką bliskość. Czyli już wiecie skąd Faun!
3 - Panuje dość dziwne przekonanie że na południe od Tarnowa, to już z racji na górzystość terenu, żadnej turystyki rowerowej się nie uprawia, a jedynie jakieś ekstremalne wyzwania podejmuje. Owszem podjazdów nie brakuje, ale też nie jest to teren dla rowerzystów niedostępny. Wystarczy tylko usiąść przy mapach i popatrzyć na układ poziomic! wybierając podjazdy długie ale stosunkowo łagodne,nawet kompletnie początkujący rowerzysta spokojnie sobie poradzi, zwłaszcza jeśli ma ciut, ciut kondycji. Nam czyli Tarnowskiej Korbie pół roku zjechało na propagowaniu właśnie tego poglądu że Pogórze jest dla rowerzystów. Z jakim skutkiem? Średnim, ale kilka osób kompletnie z zewnątrz zaczynało z nami jeździć, i świetnie sobie radziło. Może w przyszłym roku będzie lepiej? Oby, oby tylko nie pojawił się jakiś zabójczy szczep grypy żołądkowej i "jazda w pampersie" przestała by być slangowym zwrotem ;)
To już wiecie trzy rzeczy które wiedzieć Wam wypada - pora na czwartą:
4 - Zadanie realizujemy na zlecenie Centrum Produktu Lokalnego w Rzuchowej. Nic z tego finansowo nie mamy, ale za to mamy świetną zabawę i dużą dozę satysfakcji. Czyli warto. Impreza nazywa się Wianki w Dąbrówce i jesteśmy tam traktowani dokładnie tak samo jak inni uczestnicy, żadnych przywilejów, tyle tylko że mamy zaszczyt pozowania z piknikami, lampkami wina i innymi utensyliami charakterystycznymi dla sielanki na łonie...
Jedziemy jak zwykle szlakiem Dworzec PKP - Przemysłowa - Rudy-Młyny - Tarnowiec - Nowodworze - Radlna - Świebodzin - Kłokowa - Rzuchowa - Szczepanowice - Lubinka - Dąbrówka Szczepanowska. Z przerwą na Lubince w MORze przy remizie OSP. Potem kto chce to wieża widokowa - a kto nie chce to ostry zjazd do Dąbrówki, zresztą ci którzy wspięli się na wieżę także muszą zjechać.
Na miejscu, jako że w covidiotycznych czasach żyjemy czeka nas wypełnianie jakiś papierów, których i tak nikt nie weryfikuje, ale za to są druhowie z miejscowej OSP, w sumie to i tak pic na wodę, bo żaden zastęp strażacki ani nawet tysiąc stronicowy formularz nie jest w stanie zatrzymać przenoszenia się wirusa. Ale stosowne osoby mają dupochron...
Impreza przygotowana jest dobrze - sporo ludzi, ale miejsca jeszcze więcej, zabawy dla dzieci, stoiska z poczęstunkiem dla dorosłych, konkursy, muzyka, suweniry, mapy. Mamy oczywiście swoją sesję zdjęciową, a potem już tylko luzik. Przyjeżdżają Bikersi i dwie zaprzyjaźnione szajki rowerowe mogą sobie urządzać wspólne pogaduchy. Naprawdę jest fajnie.
W sumie to zostajemy do wieczora, odjeżdżamy już razem z zachodzącym słońcem, Bikersi jeszcze zostają, zostają także ci którzy przyjechali samochodem, nas czeka jeszcze ciut kilometrów do domów i prawdę powiedziawszy za bardzo zaczynają nas rozochacać serwowane próbki win... na razie jest jeszcze ok, ale jak zostaniemy dłużej to Bakchus nas ugości i na dobre wsiąkniemy. Serce mówi zostań, rozum ostrzega - jedź póki jeszcze możesz. No cóż, tym razem słuchamy rozumów a nie serc.
To co, w następnym poście wracamy nad wodę, czy idziemy w góry czy może jedziemy gdzieś rowerem? Wybór zostawiam Wam