Kolejny z korbowych wyjazdów. Miał się odbyć wcześniej, ale wiecie, w
tym roku nic nie jest normalne i w swoim czasie. Ważne że w ogóle się
odbył. Ciut mi nie pasuje, bo jestem prosto po nocy, ale trudno nie
pierwszy raz i nie ostatni. Zmęczenie będzie mi dawało się we znaki
przez cały czas wyjazdu.
Zbiórka tradycyjnie przy dworcu kolejowym. Potem ładujemy się na pociąg i śmigamy. Dziś mało opisów jakoś mi ta wyprawa specjalnie w pamięci nie utkwiła. Pewnie dlatego że co chwila przysypiałem.
![]() |
W pociągu, cywilizowany skład dostosowany do przewozu rowerów. Ale na powrocie już tak fajnie nie będzie. Jedziemy do Bogoniowic. |
![]() | |||||
Bez dygresji się nie da. Czy tylko mi się to jednoznaczne kojarzy? Bo mi się to kojarzy tak, że jak to widzę to po prostu muszę tam się wcisnąć. A jak się już wcisnę to czeka nie wielka przyjemność. |
![]() | |
Skała z krzyżem. Tak to ta sama skała co wyżej. |
A potem idziemy w kierunku Wąwozu Czarownic
![]() |
Wejście na teren rezerwatu. |
![]() |
Na dnie... Ale zwróćcie uwagę na ten wspaniale oszlifowany przez wodę pachoł, który wystaje z tego dna. |
![]() |
Nie to nie aureola! Ale jak zwykle jest okazja do minikonkursu. Co to jest? Odpowiedź na końcu postu* |
![]() |
Dwadzieścia lat temu z haczykiem wdrapałem się tym żlebem na samą górę... teraz mi się nie chciało... starość. |
![]() | |
|
To już koniec przygód terenowych, prowadzę ich łatwiejszą drogą pod wejście na teren "Skamieniałego Miasta", siadamy przy stolikach, jedni coś jedzą inni pija. Ja czuję narastającą senność, ale jeszcze jakoś się trzymam. **
![]() |
Dworek Paderewskiego w Kąśnej. Za długo to tu nie mieszkał, ale legenda znamienitego właściciele przetrwała przez sto lat i trwa nadal. |
Ela załatwia nam zwiedzanie wnętrz: oto efekty: Nawet nie mrugajcie oczami, aby coś Wam nie umkło.
![]() |
Stajnia... Stodoła... Sala Koncertowa... |
Potem jedziemy dalej... częściowo, ja zawracam razem z Anką. Nie ma sensu, jeśli usnąłem przy stoliku, jeśli postawiona mi przez Marka kawa (dzięki braciszku - pamiętam!) kompletnie nic mi nie dała, to nie ma sensu dalej jechać i prosić się o wypadek. Jedziemy na powrót do stacji i ładujemy się w pociąg. Wcześniej kupiliśmy bilety w automacie, potem okazało się że to całkiem inny przewoźnik (rozpaczliwie czekam kiedy kanalie odpowiedzialne za "reformy" PKP trafią pod celę) i musimy kupić inne bilety, a na stare nie mamy paragonów, bo kupione w automacie, jak pisałem wyżej. No nic, nie chodzi o te dziesięć złotych, chodzi o zasadę! Składamy reklamację już na dworcu w Tarnowie i po miesiącu pieniądze wracają do nas.
A reszta? A reszta pojechała na Jamną - czy im zazdroszczę? Trochę na pewno, ale w moim wykonaniu to nie miało by większego sensu. Po przyjechaniu do domu, usypiam natychmiast i budzę się dopiero późnym wieczorem, tyle mam czasu by coś zjeść (pizza z Biedry), wypić dwie kawy, i na powrót do pracy.
Co myśleliście że Wam się upiecze bez mapki? Oj i nic z tego - mapka musi być!