Wątok - malowniczy górski strumień, przepływający tuż obok starego Tarnowa, czasami niosący ogromne zagrożenie dla kościoła Matyki Bożej Szkaplerznej na Burku i starego cmentarza, uregulowany jako tako, tylko w części biegnącej przez środek miasta, za to na przedmieściach... raj dla amatorów wtórnego zdziczenia.
Jako się rzekło, wracamy do formy, osobiście jestem skłonny twierdzić że już wróciłem, ale że forma nie jest dana raz na zawsze, przeto trzeba ją stale szlifować. A jak lepiej niż podczas takich spacerów z psem?
Zobacz trasę w Traseo
Strasznie mnie kręcą takie podmostowe klimaty, może w poprzednim życiu byłem żulem i pod mostami spałem? W sumie, to by tłumaczyło także moje zamiłowanie do szwendaczki.
Tu kiedyś stała nastawnia, ale teraz już tylko plac po niej pozostał. Za to z widokiem na dworzec.
W pewnym momencie odpuszczam wszystkie cywilizowane drogi, nawet bardziej wydeptane ścieżki i idę dokładnie wzdłuż brzegów Wątoku. Widać ze od czasu do czasu, ktoś tamtędy szura, ale raczej nie często.
I nagle widzę to!!!
Ale gratka!
No byłbym niesobą gdybym odpuścił...
Ten wyraz maski to nie strach o siebie, ale nie miałem statywu (a kto zabiera statyw na szwendaczkę typu stalkerskiego?), więc aparat posadowiłem na w miarę stabilnym kawałku przełamanego pnia. Pomysł wyśmienity, ale jak wchodziłem to drzewo zaczęło drgać i aparat niebezpiecznie chylił się ku upadkowi w nurty Wątoku. Na szczęście wygłuszyłem drżenie kłody i aparat ocalał, tyle że zarejestrował mnie z wyrazem twarzy mniej heroicznym niż zakładałem ;-)
Oczywiście przechodzę po kłodzie na druga stronę i dalej kontynuuję marsz już całkiem bez nawet śladu ścieżki. Ja owszem ale Aura, nie... Cykoropies boi się wody, a i po kłodzie jej widać ... niekocio. W innych warunkach wrócił bym i zabrał ją na ręce, ale tu za dwieście niecałych metrów będzie kolejna kładka, więc sobie spokojnie sama przejdzie, a trochę nerwów jej się przyda, bo spokojnie mogła przejść po kłodzie, tylko jak często ostatnio strzela focha - jak była młodsza to nie takie kłody pokonywała.
Czy te oczy mogą kłamać?
Bobrowisko.
Kawałek dalej znów "wracam do cywilizacji"
Bardzo ciekawa chałupka - niegdyś pełno było takich, dziś są wyburzane, ale pamiętać trzeba iż w swoich czasach były bardzo komfortowe, nowoczesne i stanowiły symbol statusu ludzi którzy je zamieszkiwali. Najczęściej byli oni w ten czy inny sposób powiązani z Koleją.
Wątok.
Bobrowisko, ale zabliźnione, przy okazji powstała całkiem ciekawa rzeźba.
Gniazdko - ciekawe czyje? Zięby?
Strusinkoujście.
Teren jest regulowany i wzmacniany betonem - ponieważ, prawy (z waszej perspektywy) brzeg to nasyp wąskotorówki, po którym jeździły wagoniki w urobkiem gliny, do cegielni Rudy. Ja jeszcze pamiętam leżące tam tory.
A to rozpadający się mostek wspomnianej wyżej wąskotorówki.
Obecnie obspawany z jednej i drugiej strony blachami - śmieszna przeszkoda dla stalkera. Przeszedł bym nim, jak robiłem to wielokrotnie wcześniej - tylko właśnie dlatego że robiłem to wielokrotnie wcześniej to teraz spokojnie mogę sobie odpuścić - tym bardziej ze Aura ma błoto nawet na uszach a musiał bym ją brać na ręce.
Kolejna ciekawostka, widoczna tylko o tej porze roku, przy niskim stanie wód. CK wzmocnienie brzegu. W czasach gdy budowana tu była infrastruktura kolejowa, inżynierowie Najjaśniejszego Pana, szybko zakumali jak bardzo niszczycielski umie być Wątok i zrobili coś takiego - przetrwało to sto lat, więc daje świetne świadectwo ich umiejętności.
W końcu pora opuścić brzegi Wątoku - do Białej się nie wybieram. Przechodzę przepustem drogowym pod górką rozrządową i odbijam w kierunku pól i sadów.
A pola wyglądają tak - tu jeszcze jest kawał miedzy, potem kawalątek, potem już tylko na grubość buta...by płynnie przejść w szerokość łyżwy, a w końcu zaniknąć całkiem - ostatnie metry to już po oranym...
A sady zdziczały i zarosły tarniną, granica miedzy nimi wąska i płynna, ale da się nią jeszcze od biedy przejść.
Potem wchodzę w zarośnięte hałdy gruzu i wybranej ziemi.
A pośród nich odkrywam fragment dachówki cegielni KONSTANCYA, nie zabieram, mam już takie nawet całe dachówki.
Obecnie po cegielni noszącej imię
Xiężnej Konstancji z Zamojskich Sanguszkowej, został już tylko komin (ach ta gospodarność, bolszewii i ich "liberalnych" spadkobierców) - tu prawdopodobnie wyrzucony odpad produkcyjny, lub efekt rozbiórki zabudowań.
A potem pod Biedronkę, kupić jakieś papu, do domku, ugotować obiad dla dzieci, przywieźć ich ze szkoły, Marzenkę z pracy... itd.
Doprawdy życie włóczęgi jest zdecydowanie mniej stresujące.