A tak, a bo co? Syf narastał od tygodnia, to jeden dzień więcej różnicy nie zrobi. Co nieco ogarnąć musiałem, ale wyłącznie z grubsza i po łebkach, tak żeby śniadanie zjeść we w miarę ludzkich warunkach. Jakąś łyżkę znajduję w zlewie, szklankę mam po musztardzie, resztki chleba idą do tostera udaje się też odszukać lekko skamieniały ser topiony i relikty żółtego. Uczta full wypas! W międzyczasie dokarmiam inwentarz - Aura oczywiście je karmę Mas'kotki, a Mas'kotka Aury - zwierzęta są równie głupie jak ludzie. Potem wyrzucam je na pole. Nie ma zimna, przed wiatrem schowają się za domem, i te kilka godzin nim chłopcy wrócą ze szkoły jakoś im minie.
Szczególnie ambitnych planów nie mam, ot tyle żeby pojeździć przed pracą, zobaczyć jak się wjeżdża na "Marcinkę" od strony Łękawicy (wchodzi się super, ale wjazd to nieco inna historia), zajechać na Słoną Górę do Oberży pod Grzybem na kawę, a potem już luzikiem do pracy.
W sumie, to pizga wiatrem jak na Spitsbergenie - teoretycznie halniak powinien być ciepły - może i jest, ale tego nie czuć. Ot takie zwariowanie pogodowe. Nie jest też zimny, po prostu jest upierdliwy. No ale moi kochani, Beskidnick nie taki głupi jak wychodzi na zdjęciach! Przeanalizujcie moją trasę. Wpierw chowam się przed wiatrem na północnym zboczu Góry św. Marcina, potem przez chwilę mam wiatr w w powieki, ale za to jadę eleganckim asfaltem. Za chwilę odbijam między zabudowania w Łękawicy, co wprawdzie chroni nieco przed wiatrem, ale za to zabija "swojskimi" zapachami z gospodarstw. krótki to jednak odcinek, za moment zjazd w prawo, w wąwozik i potem drogą pośród pól i wtedy wiaterek miło dmucha mi z zadek wzmagając przyjemność z pedałowania ;) , jednocześnie znacznie redukując wysiłek potrzebny na zdobywanie wysokości.
Sytuacja ulega zmianie w Zawadzie pod kościołem - W mordęwind na pełnej pycie, do tego ostry zjazd, który potęguje odczucie wiatru na twarzy. Z drugiej strony wydatnie zmniejsza moją prędkość, przez co prawie nie muszę używać hamulców. Potem znów kryję się w dolinkach, albo pomiędzy zabudowaniami.
W Oberży pod Grzybem, wiadomo nie wieje... Na tarasie owszem, ale wewnątrz nie - czyli sama radość.
A potem już z wiatrem w plecy i z różnicą wysokości po mojej stronie śmigam sobie do Mościć.
Moszna? Moszna!
Zobacz trasę w Traseo
SKRZYSZÓW
Kapliczka maryjna w kształcie groty i mini skansen pszczelarski.
pokazywałem już nie raz. Ale lubię to miejsce.
Pomnik poległych z gminy
Piękna drewniana świątynia p.w św. Stanisława Biskupa Męczennika.
Sielskie klimaty, ale to już tylko relikty dawnych czasów.
ŁĘKAWICA
Malowniczy wąwóz - szkoda że taki krotki.
Albo się czymś upaliłem albo - tam faktycznie jest fioletowy łoś na drzewie ;)
ale jeśli tam jest ten łoś - to znaczy że upalił się inny ktoś...
Ja rower i widoki - w sumie fajny melanż.
wiosna?
ZAWADA
Widoki na wschód
I na północ - Tarnów przed Państwem!
Kościół św. Marcina
Kapliczka maryjna z 1918 roku
Stawiam że wotywna za ocalenie z wojennej pożogi.
Widok na południe.
A na zachód mi się zapomniało cyknąć.
ŁĘKAWICA
Zdjęcie z cyklu "nie oglądaj się za siebie" albo "żona Lota" - tym razem ani nikt mi nie przy... ał, ani się w slup soli nie zamieniłem - ale pod tym przekaźnikiem kilka chwil temu przecież bylem.
PORĘBA RADLNA
Szacun dla wykonawcy metaloplastyki.
I dziwić się że ludzie o takich zdolnościach są w stanie wyklepać i wyszpachlować każde auto?
ŁĘKAWKA (znów)
Śliczna i ślicznie położona kapliczka domkowa z 1881roku.
Tu Niemcy wprowadzali swoją wersję zjednoczenia Europy...
PIOTRKOWICE
Oberża pod Grzybem
Kawa po bajkersku.
Ostatnio jak tam byłem, to zrobiono mi takę siekierę, że teraz już wolałem kawę z ekspresu.
Taras widokowy - dolina Białej. Od lewej Mamy Meszną Opacką, w dole Buchcice, potem Łówczów i Łowczówek a górą Wał Lichwiński i Rychwaldzki - ale prawie ich nie widać.
Cmentarz Wojenny nr 175. Wiecie że od niego zaczęło się moje zainteresowanie Pierwszą Wojną Światową na tych terenach? Nie od okopów w których się bawiłem w lasach nad Łówczówkiem, ale właśnie od niego - znacznie znacznie później - do pewnych zainteresowań trzeba po prostu dorosnąć.
A potem piękny, długi, ostry zjazd czerwonym szlakiem przez las - nie powiem emocje były.
Po drugiej stronie lasu, czekał mnie zaś...
ŚWIEBODZIN
I w końcu jest wymarzony przez wszystkich widok na zachód ;)
i znów przez las - ale tym razem asfaltem.
Po to by otworzyć sobie widoki północny zachód. Tam mam jechać,
RZUCHOWA
kolejne miejsce pamięci o niemieckim jednoczeniu Europy.
Teraz czeka mnie ostry podjazd z Rzuchowej pod górę w Koszycach Małych - ale wiecie wiatr w plecy...
I już w zasadzie cały czas z górki i z wiatrem ...
Wiadukt nad obwodnicą - ta czarna chmura to płonące śmieci koło oczyszczalni ścieków...
fajne powitanie - no ale wszak lubię klimaty post apo... a one czymś takim się zaczną...
A tak wygląda Góra św. Marcina - byliśmy tam... pamiętacie?
Praca minęła na luzie - nawet nie czułem zmęczenia - nieco gorzej było z chodzeniem po schodach, ale jakoś sobie z tym dałem radę. A już całkiem kiepsko było wracać, wiatr bynajmniej nie osłabł... a na tym odcinku, nie było szans by go oszukać.
No nic, jakoś dokolebałem się do domu, zostawiłem rower w garażu, po drodze wziąłem piwo (schłodzone bo garaż nieogrzewany), wszedłem przez przedsionek do kuchni i...
Popijałem piwko, rozkoszując się pięknie posprzątanym pomieszczeniem, załadowaną zmywarką i ogólnym ładem...
Moszna? Moszna !!!