Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Góra św. Marcina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Góra św. Marcina. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 września 2022

Ruinowanie szczeniaka

Tak to nie błąd, nie mam zamiaru zrujnować psiaka, sama natura go zrujnuje w czasie rui ;) Po prostu w swoim życiu, był już na spacerach, jeździł w sakwie na rowerze wkoło Jeziora Tarnobrzeskiego,  pływał w kajaku po Wieprzu i po Dunajcu i po Narożnikach, spał w namiocie na roztoczu, ale na ruinach Zamku Tarnowskich nie był... no jakoś tak się to złożyło, mimo iż codziennie widzę je za oknem. 

Było to jednak działanie celowe - tam jednak jest ostre podejście i warto było poczekać aż jeszcze ciut okrzepnie i będzie mógł zdobywać teren bez zwykłej szczenięce nieporadności. 

Tak a propos wychowania szczeniaka - ostatnio wracam z Nim z Biedronki, oczywiście bez smyczy i zagaduje mnie jakiś pan - boże facet w moim wieku,  może ciut młodszy, straszna rzecz taka starość, gdy już wszyscy do ciebie per pan - i pyta jak ja to robię że tak się mnie pilnuje, na ulicy, na przejściu, czy na chodniku? A ja mu na to że wcale tego nie robię, że szczeniak jest jak żona - swawoli, dokazuje, pokazuje rogi, dokucza... gdy czuje się pewnie, ale ciut niepewności i od razu do męża/pana i za plecami się chowa... mamy serdeczny ubaw, tym bardziej że żona tego przechodnia wszystko słyszy i sama nie wie jak ma zareagować, ale kobieca intuicja podpowiada jej że powinna mnie zastrzelić ;) 

Tak więc ma już siły, ma kondycję i  a na tyle długie łapy by nadążyć - choć i tak tempo nadaje Aura staruszka: By zdobyć te sto metrów w pionie które dzielą poziom naszego domu od poziomu ruin zamkowych. 



Oj nie lubi, tego nie lubi... chce się gonić i wariować (notabene i tak rozbił sobie ryja usiłując skoczyć za aurą na sąsiedni pas murku) a tu pan postawi na stercie kamieni i każe pozować ;)



Straszliwie zapuszczone te ruiny -  dawniej można było zrzucić na "brak aktów własności - teraz już się tak nie da, wyrok sądu zapadł. Ruiny należą do miasta i co?... tylko po to procesowano się 20 lat z okładem, tylko po to wydano miliony złotych na prawników by mieć miejską plantację pokrzyw? 
No niestety - ja w większość miast w Polsce, wybieramy politykierów, aparatczyków i gnoi zamiast gospodarzy - i żeby było jasne - nie ma nic złego w kandydowaniu na urząd prezydenta czy burmistrza z ramienia jakieś partii - ważne jest by potem prowadzić sprawy miejskie jak gospodarz nie jak polityczny fagas wysługujący się poleceniom centrali partyjnej. 




Wracamy już przez Park - "park"... duże słowo... ale dość bo mnie zaraz diabli wezmą. 

Na dole do śmietnika trafia cała reklamówka butelek - Strażnik Miejski nie omieszkał zwrócić mi uwagi że to nie jest kosz na czyjeś prywatne śmieci - no to mu w ciepłych, opływających jadem słowach, wyjaśniłem skąd mam te śmieci i że w ramach służby mógł by zrobić cos pożytecznego i owe śmieci z kolegami posprzątać... Powiedzmy że jego reakcja daleka była od entuzjazmu... ale to już nie mój kłopot. 

Ps. Jak z każdego spaceru do domu przyniosłem sobie kijka, żerdkę taką... już porąbana czeka sobie na spalenie... "będę zbierał chrust" stało się prorocze, ciekawe co jeszcze się Perfectowi sprawdzi? ;) 













poniedziałek, 17 lutego 2020

Wąwozy "Marcinki"

Góra św. Marcina wąwozami stoi... tyle że daleko im do urokliwych wąwozów lessowych Kazimierza Dolnego czy przepięknych kanionów z Pienin i Jury. Te nasze, wypłukiwane we fliszu karpackim, pokryte grubą warstwą błota (iłów i humusu), śliskie, mokre, zazwyczaj zimne, prowadzące gdzieś w paryje albo młaki, nie ściągają nam na głowy rzesz turystów spragnionych romantycznych spacerów.  

A jednak są... 

To tak jak z Himalajami - no są, i nic tego nie zmieni (poza erozją) - więc od czasu do czasu trzeba tam po prostu iść. 

No to poszedłem, przy okazji chciałem obczaić lokal który był budowany w Skrzyszowie od pewnego czasu - w zasadzie jedyne co mogę o nim powiedzieć to to że jest duży... Za rok mają tam zrobić studniówkę dla Mikołaja i jego rocznika... genialny pomysł! Dwa kilometry do przystanku, wkoło paryje, oraniska albo... wąwozy na "Marcince"... 

Cudów żadnych ani planowania nie było - ot po prostu, kije w dłonie, Aura, plecak, buty... idę. 


Zobacz trasę w Traseo

Jak widać żadne cuda - ale spacerek fajny! Naprawdę fajny. Zobaczcie sami:

 Za jakiś czas będzie tu kolejna paryja, wolno przyrasta, teren ma wiele odpływów, więc erozja postępuje wolno... ale postępuje nieubłaganie. I paryja będzie. 

 Aura to takie dziwne stworzenie - maniacko wchodzi w kadr, ale cholernie nie lubi być fotografowana... 

 Widok na Tarnów

 Takie domki... Nie wiem czy ptactwo jest zachwycone, ale ludzkie oko się cieszy. 

 Kolejna z kapliczek - nie wiem kto jest montuje, ale trzymam za niego kciuki i modlę się o powodzenie bo to naprawdę świetna robota. 
Tu oczywiście błogosławiony Ojciec Pio. 

 I taki wąwóz... 

 I kolejny

 i coś zielonego... ciekawe co to za paprotka? 

 O i jeszcze jeden wąwóz! 

 który prowadzi na ów lokal cokolwiek duży...

 przeszklony, nowoczesny i w ogóle... 

 Można się schlać i iść spać... 
w sumie powinno mnie to cieszyć... 
nie cieszy... pewnie muszę się schlać i iść spać żeby zaczęło. 

 Widoki mają jednak niegłupie. Prawie cały Tarnów.

 I jeszcze jeden rzut oka na kolosa.
A potem długi marsz (tow. Mao wybaczcie) do głównej drogi przez Skrzyszów. Co gorsza, poza górnym odcinkiem, przez pola, zabudowa jest zwarta ogrodzeniami i raczej nie ma szans przeniknięcia na boki. 

No ale w końcu dotarłem.

 I taki urokliwy dworek - dziś zaniedbana ruderka, ale na prywatnej posesji - szkoda jej. 

 Przez znaczną część drogi towarzyszyła mi pustułka - nie wiem może miała ochotę upolować Aurę? 

 A potem niebaczny na los żony Lota odwracam się i patrzę na to koło czego byłem chwilę temu... I nadal nie wiem czy mi się to podoba...

 Ale to mi się podoba...

 I widok na Tarnów z Harcerskiej, tuż obok Parku Biegowego "Marcinka" też mi się podoba.

Ufff. Na dziś tyle, ale działo się sporo i mam kolejne dwie mega wycieczki rowerowe do opisania - na szczęście w pracy ciut luźniejszy czas, więc może się wyrobię przed weekendem ... bo w weekend nowe przygody mają być...

wtorek, 21 stycznia 2020

Będę się czasem potykał ale nie muszę sprzątac.. idę na rower

A tak, a bo co? Syf narastał od tygodnia, to jeden dzień więcej różnicy nie zrobi. Co nieco ogarnąć musiałem, ale wyłącznie z grubsza i po łebkach, tak żeby  śniadanie zjeść we w miarę ludzkich warunkach. Jakąś łyżkę znajduję w zlewie, szklankę mam po musztardzie, resztki chleba idą do tostera udaje się też odszukać lekko skamieniały ser topiony i relikty żółtego. Uczta full wypas! W międzyczasie dokarmiam inwentarz - Aura oczywiście je karmę Mas'kotki, a Mas'kotka Aury - zwierzęta są równie głupie jak ludzie.   Potem wyrzucam je na pole. Nie ma zimna, przed wiatrem schowają się za domem, i te kilka godzin nim chłopcy wrócą ze szkoły jakoś im minie.

Szczególnie ambitnych planów nie mam, ot tyle żeby pojeździć przed pracą, zobaczyć  jak się wjeżdża na "Marcinkę" od strony Łękawicy (wchodzi się super, ale wjazd to nieco inna historia), zajechać na Słoną Górę do Oberży pod Grzybem na kawę, a potem już luzikiem do pracy.

W sumie, to pizga wiatrem jak na Spitsbergenie - teoretycznie halniak powinien być ciepły - może i jest, ale tego nie czuć. Ot takie zwariowanie pogodowe. Nie jest też zimny, po prostu jest upierdliwy. No ale moi kochani, Beskidnick nie taki głupi jak wychodzi na zdjęciach! Przeanalizujcie moją trasę. Wpierw chowam się przed wiatrem na północnym zboczu Góry św. Marcina, potem przez chwilę mam wiatr w w powieki, ale za to jadę eleganckim asfaltem. Za chwilę odbijam między zabudowania w Łękawicy, co wprawdzie chroni nieco przed wiatrem, ale za to zabija "swojskimi" zapachami z gospodarstw. krótki to jednak odcinek, za moment zjazd w prawo, w wąwozik i potem drogą pośród pól i wtedy wiaterek miło dmucha mi z zadek wzmagając przyjemność z pedałowania ;) , jednocześnie znacznie redukując wysiłek potrzebny na zdobywanie wysokości.
Sytuacja ulega zmianie w Zawadzie pod kościołem - W mordęwind na pełnej pycie, do tego ostry zjazd, który potęguje odczucie wiatru na twarzy. Z drugiej strony wydatnie zmniejsza moją prędkość, przez co prawie nie muszę używać hamulców. Potem znów kryję się w dolinkach, albo pomiędzy zabudowaniami.
W Oberży pod Grzybem, wiadomo nie wieje... Na tarasie owszem, ale wewnątrz nie - czyli sama radość.
A potem już z wiatrem w plecy i z różnicą wysokości po mojej stronie śmigam sobie do Mościć.
Moszna? Moszna! 




Zobacz trasę w Traseo
SKRZYSZÓW
Kapliczka maryjna w kształcie groty i mini skansen pszczelarski.
pokazywałem już nie raz. Ale lubię to miejsce. 

Pomnik poległych z gminy
 
Piękna drewniana świątynia p.w św. Stanisława Biskupa Męczennika. 

Sielskie klimaty, ale to już tylko relikty dawnych czasów. 

ŁĘKAWICA
Malowniczy wąwóz - szkoda że taki krotki. 
 
Albo się czymś upaliłem albo - tam faktycznie jest fioletowy łoś na drzewie ;) 
ale jeśli tam jest ten łoś - to znaczy że upalił się inny ktoś... 

Ja rower i widoki - w sumie fajny melanż.
wiosna? 

ZAWADA
Widoki na wschód

I na północ - Tarnów przed Państwem! 

Kościół św. Marcina

Kapliczka maryjna z 1918 roku
Stawiam że wotywna za ocalenie z wojennej pożogi. 

Widok na południe. 
A na zachód mi się zapomniało cyknąć. 

ŁĘKAWICA
Zdjęcie z cyklu "nie oglądaj się za siebie" albo "żona Lota" - tym razem ani nikt mi nie przy... ał, ani się w slup soli nie zamieniłem - ale pod tym przekaźnikiem kilka chwil temu przecież bylem. 

PORĘBA RADLNA
Szacun dla wykonawcy metaloplastyki.
I dziwić się że ludzie o takich zdolnościach są w stanie wyklepać i wyszpachlować każde auto? 

ŁĘKAWKA (znów)
Śliczna i ślicznie położona kapliczka domkowa z 1881roku.

Tu Niemcy wprowadzali swoją wersję zjednoczenia Europy... 

PIOTRKOWICE
Oberża pod Grzybem 

Kawa po bajkersku.
Ostatnio jak tam byłem, to zrobiono mi takę siekierę, że teraz już wolałem kawę z ekspresu. 

Taras widokowy - dolina Białej. Od lewej Mamy Meszną Opacką, w dole Buchcice, potem Łówczów i Łowczówek a górą Wał Lichwiński i Rychwaldzki - ale prawie ich nie widać. 

Cmentarz Wojenny nr 175. Wiecie że od niego zaczęło się moje zainteresowanie Pierwszą Wojną Światową na tych terenach? Nie od okopów w których się bawiłem w lasach nad Łówczówkiem, ale właśnie od niego - znacznie znacznie później - do pewnych zainteresowań trzeba po prostu dorosnąć. 

A potem piękny, długi, ostry zjazd czerwonym szlakiem przez las - nie powiem emocje były. 
Po drugiej stronie lasu, czekał mnie zaś...

ŚWIEBODZIN
I w końcu jest wymarzony przez wszystkich widok na zachód ;) 
i znów przez las - ale tym razem asfaltem.

Po to by otworzyć sobie widoki północny zachód. Tam mam jechać, 

RZUCHOWA
kolejne miejsce pamięci o niemieckim jednoczeniu Europy. 

Teraz czeka mnie ostry podjazd z Rzuchowej pod górę w Koszycach Małych - ale wiecie wiatr w plecy... 
I już w zasadzie cały czas z górki i z wiatrem ...
Wiadukt nad obwodnicą - ta czarna chmura to płonące śmieci koło oczyszczalni ścieków...
fajne powitanie - no ale wszak lubię klimaty post apo... a one czymś takim się zaczną...

A tak wygląda Góra św. Marcina - byliśmy tam... pamiętacie? 

Praca minęła na luzie - nawet nie czułem zmęczenia - nieco gorzej było z chodzeniem po schodach, ale jakoś sobie z tym dałem radę. A już całkiem kiepsko było wracać, wiatr bynajmniej nie osłabł... a na tym odcinku, nie było szans by go oszukać. 
No nic, jakoś dokolebałem się do domu, zostawiłem rower w garażu, po drodze wziąłem piwo (schłodzone bo garaż nieogrzewany), wszedłem przez przedsionek do kuchni i...
Popijałem piwko, rozkoszując się pięknie posprzątanym pomieszczeniem, załadowaną zmywarką i ogólnym ładem... 
Moszna? Moszna !!!