Późne lato - pora na odwiedzanie ogrodów pokazowych, delikatnie mówiąc średnio sprzyjająca. owszem sporo roślin jeszcze kwitnie, wszędzie są piękne ozdobne liście, ale sami wiecie... wiosna z jej wybuchem i rozkwitem to, to nie jest. Czyli w zasadzie teraz marudzę i zaraz wywołam powszechną irytację, bo po coś chłopie jechał i rodzinę wlókł ze sobą? Nie wiedziałeś że późne lato itd.? W tym sęk że wiedziałem i że to co napisałem wyżej jest właśnie polemiką. Bo z ogrodami, jest jak z ludźmi, są takie co po przekwitnięciu kwiatów stają się smutne, szare, marne i generalnie do potraktowania glifosatem, a są takie co przez okrągły rok, są piękne, niezwykłe, cieszą oczy i inne zmysły. Jednym z takich ogrodów jest właśnie Ogród na Rozstajach w Młodzawach Małych.
Jakoś tak wcześniej ogrody pokazowe nie były celem naszych wypadów, ale skoro już zobaczyliśmy ogrody Kapiasów, to jednak warto by mieć porównanie. Tym bardziej że wszystkie zamki w okolicy jednodniowej akcji zostały już przez nas zdobyte a na wyjazd z noclegiem nie mamy czasu. I Fajnie, bo ogrody też warto odwiedzać, a gdyby był czas, to śmignęli byśmy w okolice Wałbrzycha i Rozstaje nadal pozostawały gdzieś na uboczu.
Już sama jazda zresztą przyniosła mi szereg obserwacji - bo wbrew zaleceniom wuja Googla, pojechaliśmy na Uście Jezuickie (miejsce w którym Wisła wpada do Dunajca), na prom, a przy okazji wylukałem całą masę miejsc w których nie byłem, punktów których nie opisywałem i dróg którymi chętnie bym pośmigał na rowerze - znaczy wiecie już co Was czeka, jeśli nie w tym to w przyszłym roku ;-)
Po drodze rzecz jasna zdarzyła się zabłądka - bo w Koniecmostach odbiłem na Wiślicę zamiast w lewo (taka magiczna moc dawnej stolicy?), ale za to zaraz za Gorysławicami a przed Brzeziem, w ciągu drogi DW 776 w punkcie o współrzędnych (to tak z myślą o Ani i Parlando - którzy może coś więcej znajdą na ten temat?) 50.387224 ; 20.693778 trafiłem na figurę Chrystusa na krzyżu.Układ postaci charakterystyczny, nie do pomylenia. Najwięcej informacji o "powstańczym Chrystusie" znajdziecie u Ani na blogu.
A krzyż wygląda tak:
Na cokole nie znalazłem niczego co można by przeczytać, więc albo nie było, albo zostało zatarte. Zaraz za krzyżem zawracam, gdy orientuję się w błędzie, dołożyłem co, prawda kilka kilometrów, ale było warto. Potem już jazda przebiega bez aszibek i szybciutko docieramy do lokacji.
Generalnie w porównaniu z Goczałkowicami (ogrody Kapiasów) to tu jest... całkiem inaczej, od siebie dodam że jak dla mnie to bliżej sercu.
Wkrótce widzimy oznaczenie na drodze że oto Młodzawy Małe i ... no nie da się nie trafić!
Zwiedzanie jest płatne, w przeciwieństwie do Kapiasów właściciele tego miejsca nie są w stanie utrzymać ogrodu z samej sprzedaży sadzonek i nasion. Ale cena dziesięciu zeta nie jest wygórowana.
A jest na co popatrzeć...
ZAPRASZAM:
Dziś wyjątkowo mało, jak na takiego patentowanego gadułę jak ja, ale o czym tu dużo gadać? Jest pięknie i trzeba to zobaczyć, poczuć i posłuchać... a choćby i być "wyśmianym" przez gołębia!
Nie wierzycie? Przyjedzcie, sami się przekonacie.
A na koniec, już Marzenka z Miłoszem w samochodzie się moszczą, a ja kilka kroków od granic ogrodu, dostrzegłem ciekawą figurę.
Nie udało mi się zweryfikować osoby którą przedstawia. Na cokole jest inskrypcja w brzmieniu:
"Wicęncenty Mistal
APolonya
małrzonka
Fundatorow"
Na płycie bezpośrednio pod figurą też jest inskrypcja.
Marnie ale udało mi się uczynić ją nieco bardziej czytelną.
A! Był bym zapomniał!
Do zobaczenia na szlaku!