Kocham kładki, serio, lubię te wąskie, często brudne i zaniedbane, przejścia nad torami czy drogami. Jest w nich coś fajnego, niezwykłego... niestety znikają! Teraz znikła kładka w Mielcu. Zarząd kolei i Miasto obiecywały mieszkańcom przejście podziemne (Ale ono powinno być robione PRZED układaniem torowiska) tyle e PKP to państwo w państwie, przerzucające koszty swej działalności na obywateli, którzy czasami wcale nie są zainteresowani usługami tej firmy! Z tego co zauważyłem jak na razie Mielczanie mają w nosach zakazy i przechodzą przez tory, ale ani to wygodne ani bezpieczne, gdy ruszy w końcu na koeli transport w jakimś szerszym zakresie! No ale przecież władcy torów nie będą się ludźmi przejmowali, nie raz już udowodnili że mają nas za nic. No nic ale o kładeczce być miało.
Kładeczka była, ani piękna, ani nowa, ani nawet zadbana... ale była... trzeba by odremontować, może dołożyć najazd dla rowerów i niepełnosprawnych na wózkach i dla wózków dziecięcych jako takich. Spora inwestycja, ale w ramach ogromu kosztów jakie zostały wydatkowane na modernizację infrastruktury kolejowej... niewielka.
Zresztą podobnym rodzajem głupoty zarządcy kolei wykazali się choćby na Woli Rzędzińskiej gdzie matka z dzieckiem na wózku, osoba na wózku inwalidzkim, lub rowerzysta muszą nadkładać szmat drogi dookoła osiedla żeby dostać się na wiadukt nad torami!
No ale trudno - Szanse na skuteczny pozew przeciw PKP są w zasadzie zerowe.
A kładeczka była... już jej nie ma... nawet nie mam jej zdjęć, mam tylko zdjęcia z niej... szkoda, ale dobre choć to.
Pierwszy raz od dawna, nie musiałem przejmować się kolejnością i przechytrzać głupawego algorytmu Bloggera.