Pozwolicie że zacytuję sam siebie, niniejszym sam sobie nakładając laurowy wieniec i mianując się klasykiem... no cóż kiedyś to musiało nastąpić.
Spisz to moja kraina, stamtąd (wedle tego co udało mi się ustalić) pochodzi jakiś znaczny odsetek moich przodków i mam te krainę po prostu w genach.
Ale od początku. Obidowa to genialne miejsce na przedskok w Tatry! Nie dość że to już Gorce, że w pobliżu sporo szlaków i punktów do których warto trafić, to jeszcze jadąc w kierunku Zakopanego wjeżdża się na "Zakopiankę" dokładnie w punkcie w którym tworzą się największe korki, czyli w Klikuszowej... ale na światłach (pewnie te korki właśnie przez te światła, lecz to nie mój ból!)! Czyli całkiem bez stania w jakimkolwiek korku, za to z możliwością podziwiania zatoru drogowego ciągnącego się praktycznie aż po Poronin! Schadenfreude dobijało mi już do granic bezpieczeństwa.
No więc śmigamy sobie puściutką dwupasmówką, podziwiając raz panoramę Tatr, lubo, lubo łypiąc oczętami w lewo na zamarłych w korku kierowców, którzy spod Tatr wracają i wszyscy na raz w masie kilku tysięcy wpadli na pomysł że przed południem w niedzielę korków jeszcze nie będzie... pomysł zasadniczo słuszny, jednak jeśli wpada nań kilka tysięcy ludzi jednocześnie to efekt... sięga aż po Poronin! Uffff... znów mi poziom schadenfreudyny podskoczył.
Odbijamy z "Zakopianki" wcześniej i bocznymi dróżkami wdrapujemy się do Gliczarowa Górnego (który jest najwyżej położoną miejscowością w Polsce), Miłosz na mszy, ale już wychodzą. Marzenka musi oporządzić rzeczy syna, co zrozumiale, po to wszak tu jesteśmy, cała reszta to tylko przy okazji. Jeszcze odrobina formalności i ruszamy na wycieczkę.
Dziś padło na Spisską Belę - czyli Białą Spiską. Nie jest tak znamienita i bogata jak Kieżmark (w końcu to ona leży w powiecie kieżmarskim, a nie Kieżmark w powiecie spissko bielskim), nie ma takich widoków jak Żdziar, ale jest warta odwiedzenia. To w ogóle ciekawe miejsce. Od początku do współczesności była miastem niemieckim (bo przez niemieckich osadników wybudowanym i oni tu stanowili 99% ludności), ale przez większość czasu swego istnienia w rękach węgierskich albo... polskich!
Ciekawa i bogata jest historia tych ziem, lecz nie tak tragiczna jak innych terenów Węgier czy Polski. Po II Wojnie, resztki Niemców wysiedlono, podobnie jak na terenach graniczących z naszymi Beskidami wysiedlano Łemków. To w ogóle zastanawiające z jaką lekkością ideologia marksistowska (obecnie oficjalna ideologia UE), głosząca "internacjonalizm" przeprowadza czystki etniczne...
Lecz wracajmy już do Wycieczki. Jedziemy rzecz jasna przez Jaworzynę, tuż za granicą wszystkich zatrzymują słowaccy policjanci i badają na okoliczność dokud jadisz? Na "vidoki" - nie ma problemu, na Kiezmark, Belę czy w głąb Słowacji takoż, ale już Bahledova dolina i przyległości srodze zamknięte, bo drogi zniszczone przez ostatnie opady i powodzie. Przy jednym z "wahadełek" wynikłych z podmytej połowy jezdni czuwa słowacki policjant wyrabiając dziesięcioletnią normę mandatów. Otóż raz na jakiś czas osobiście steruje sygnalizacją i doskonale widzi kto wjechał już na czerwonym świetle... Pułapka samograj! My na szczęście jedziemy w drugim kierunku i doskonale widzimy co robi, więc nam nie zagraża.
Dalsza droga już bez przygód, szybko docieramy do Spiskiej Białej, znajdujemy parking i ... chcemy coś zjeść. Od samego chcenia żołądek pełen nie będzie, zatem idziemy poszukać jakieś restauracji. Przy okazji zwiedzając miasteczko.
Lecz wracajmy już do Wycieczki. Jedziemy rzecz jasna przez Jaworzynę, tuż za granicą wszystkich zatrzymują słowaccy policjanci i badają na okoliczność dokud jadisz? Na "vidoki" - nie ma problemu, na Kiezmark, Belę czy w głąb Słowacji takoż, ale już Bahledova dolina i przyległości srodze zamknięte, bo drogi zniszczone przez ostatnie opady i powodzie. Przy jednym z "wahadełek" wynikłych z podmytej połowy jezdni czuwa słowacki policjant wyrabiając dziesięcioletnią normę mandatów. Otóż raz na jakiś czas osobiście steruje sygnalizacją i doskonale widzi kto wjechał już na czerwonym świetle... Pułapka samograj! My na szczęście jedziemy w drugim kierunku i doskonale widzimy co robi, więc nam nie zagraża.
Dalsza droga już bez przygód, szybko docieramy do Spiskiej Białej, znajdujemy parking i ... chcemy coś zjeść. Od samego chcenia żołądek pełen nie będzie, zatem idziemy poszukać jakieś restauracji. Przy okazji zwiedzając miasteczko.
Klasycyzm
Charakterystyczny na tych terenach już dla czasów zaboru Austriackiego. Przywędrował z Wiednia i Paryża, gdzie był faktycznie "doskonały i pierwszorzędny". Na prowincji najczęściej był tylko zdobieniem, a bryły kamienic po prostu dostosowywano do ilości miejsca i położenia.
współcześnizm
Zwany też stylem bezstylowym, co w sumie odpowiada prawdzie - utylitaryzm posunięty do absurdu.
Nie wiem jak Wam, ale dla mnie te wzgórza,(morza, jeziora, lasy) widoczne z perspektywy centrum miasta zawsze stanowią wielki urok.
Kopia barokowej figury Niepokalanej Marii Panny, na oryginalnej piaskowcowej kolumnie.
Erygowana w 1729r przez księcia Lubomirskiego, starostę tych terenów.
A właśnie o tym nie pisałem! Otóż w 1412 roku Zygmunt Luksemburski wziął u Władysława Jagiełły pożyczkę na wojnę z Wenecją, w zastaw oddając trzynaście miast królewskich - ziemie te pozostawały w polskim władaniu aż do 1769 roku, kiedy to utraciliśmy nad nimi kontrolę po rozbiorach...
Renesansowa dzwonnica z 1598r.
plac przed dzwonnicą.
Muzeum Jozefa Maximiliana Petzvala (1807-1891).
Wynalzacy, matematyka, fizyka, optyka, kombinatora w zakresie fotografii i profesora...
myślę że postać na miarę naszego Jana Szczepanika.
Średniowieczne domy.
Zwróćcie uwagę na te dachy, albo na dach domu Petzvala, są charakterystyczne dla tych terenów.
z nich potem wyewoluował typowo galicyjski kształt dachu, jaki spotkać można jeszcze daleko na wschód od Lwowa a na północy sięga linii Wisły.
Bocianie gniazdo
Kościół p.w św Antoniego Anachorety (znaczy pustelnika)
z lat 1263/65
Stareńki, późnoromański, ale przebudowany w czasach baroku i z neogotyckim szczytem wieży.
We wnęce na zewnątrz kościoła piękna gotycka Madonna. prawdopodobnie pozostałość po zniszczonym gotyckim kościele św. Walentego.
Obok kamienne tablice epitafijne (przynajmniej tak sądzę)
Pozostaje wejść do kościoła i rozpatrzeć się wewnątrz. Na szczęście jest otwarty wewnątrz trzy osoby łącznie ze mną, wszystkie trzy się modlą... dwie to turyści...
zadanie z matematyki - ile osób modlących się było Słowakami?
Portal.
Surowy romański.
Wnętrze jednonawowe przedzielone kolumnami.
Z lewej wydłużona kaplica sprawiająca wrażenie nawy bocznej.
Prezbiterium i neogotycki ołtarz z oryginalnymi gotyckimi figurami św. Antoniego i św Mikołaja.
I zagadka - dla pierwszej osoby która trafnie odpowie wykombinuje jakiś prezencik - do czego służyło to zdobione okienko w murze prezbiterium po lewej stronie?
Ołtarze boczne neogotyckie.
Kaplica boczna - powiedzmy sobie szczerze, wiara na Słowacji zdycha, ich sprawa, ale skoro już uznali obiekt jako Narodowy (ciekawostka - zbudowali go Niemcy, pod panowaniem Polaków został przebudowany, też przez Niemców, zaiste wybitnie narodowa budowla) Zabytek kultury - to takich rzeczy jak łuszczące się ściany nie powinni tolerować.
Plac który można uznać za coś w rodzaju rynku.
Wszystko pięknie, ale żadnej otwartej restauracji nie znajdujemy. Spacerujemy jeszcze przez chwilę.
Wkrótce zaczyna padać i jakoś tracimy ochotę na dalsze poszukiwania w miejscu które najwidoczniej śpi już od dziesięcioleci.
Wracamy.
Pierogi zjadamy w Polsce, w Bukowinie.
Ale na Spisz jeszcze zaglądniemy jak Bóg da...