2 czerwca 2012

Sztuka ulicy i jazda konna

Nie wytrzymałam i wczoraj z wieczora rzuciłam się na szybkiego skrapa. Miał być lift czaderskiej pracy Czekoczyny, ale nieco się rozszalałam i kompozycja się dość mocno rozlała. Jeszcze klej medżikowy postanowił mi się przedziurawić i oblać pół pracy, ale jakoś udało się to zakryć, uff. Wykorzystałam też nieudany prototyp nieudanego naszyjnika z plastikowych kubeczków. Full recykling.


Fotka to moja ulubiona wlepka ever, cyknięta sto lat temu w Paryżu. Bardzo duża wlepka.

Miałam też pochwalić się niespodzianką, którą zupełnie bez okazji zrobiła mi Agi. Szalony babolec trafił w sam środek mojego serducha, wrzucając do koperty własnej roboty broszkę i kawał tkaniny z konikiem Dala. Przesyłkę otwierałam jak zwykle w drodze do autobusu zniecierpliwionymi łapami i potem śmiałam się do siebie jak skończony debil. Przez takie niespodzianki uchodzę na dzielni za wariatkę.


Ogromna moc cmokasów za ten dzień dziecka, Agulcu przekochany.

3 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...