To już jakaś tradycja, że najlepiej działa mi się w piątkowe bardzo późne wieczory. Wczoraj zabawy z papierem skończyły się o 2. Choć może powinnam się smucić, bo w piątki powinno się balować?
No ale nic to, balowało się w zeszłą sobotę. Tańcowaliśmy na urodzinach Gatti ubrani jak nasi rodzice 30 lat temu. Oj, mam wrażenie, że będzie z tego dużo neonowoych skrapów. Na pierwszy ogień poszło nasze zdjęcie, które chyba w dużym formacie zawiśnie nad kanapą. Tylko policzki nam na różowo podmaluję. Akurtat do liftowania u Liftonoszek była neonowa praca Olennki, więc od razu wiedziałam, jaki będzie temat mojej wersji. Nie przepadam za tak dosłownym liftowaniem, ale w tym przypadku inaczej nie mogłam. Mam nadzieję, że autorka mi wybaczy.
Przy okazji machnęłam też wpis do turystycznego Moleskina. Błyszczący oczywiście.
Mam jeszcze jedno, mniej neonowe dzieło londyńskie, ale za cholerę nie mogę go sfotografować. Szczególnie, że się powyginało bez sensu. Ale będę walczyć.
A gdyby za mało było zdjęć, wrzucam pierwszą partię obrazków. Żeby pasowało do posta, na razie tylko te imprezowe.
No ale nic to, balowało się w zeszłą sobotę. Tańcowaliśmy na urodzinach Gatti ubrani jak nasi rodzice 30 lat temu. Oj, mam wrażenie, że będzie z tego dużo neonowoych skrapów. Na pierwszy ogień poszło nasze zdjęcie, które chyba w dużym formacie zawiśnie nad kanapą. Tylko policzki nam na różowo podmaluję. Akurtat do liftowania u Liftonoszek była neonowa praca Olennki, więc od razu wiedziałam, jaki będzie temat mojej wersji. Nie przepadam za tak dosłownym liftowaniem, ale w tym przypadku inaczej nie mogłam. Mam nadzieję, że autorka mi wybaczy.
Przy okazji machnęłam też wpis do turystycznego Moleskina. Błyszczący oczywiście.
Mam jeszcze jedno, mniej neonowe dzieło londyńskie, ale za cholerę nie mogę go sfotografować. Szczególnie, że się powyginało bez sensu. Ale będę walczyć.
A gdyby za mało było zdjęć, wrzucam pierwszą partię obrazków. Żeby pasowało do posta, na razie tylko te imprezowe.