Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezenty. Pokaż wszystkie posty

11 marca 2013

Jubilatka rozdaje prezenty



Czy wiecie, że Art Piaskownica działa i inspiruje już od czterech lat? Dla mnie był to szok, bo cztery lata temu nie miałam pojęcia o jakimś tam scrapbookingu. A wtedy już działał wyzwaniowy blog!
Ponieważ nasza wesoła gromadka chciała jakoś uczcić tę ważną okazję, postanowiłyśmy świętować przez calutki tydzień. Codziennie będziemy rozdawać ręcznie robione prezenty naszym czytelniczkom. Zaglądajcie, bo można zgarnąć naprawdę cudne gadżety. I pamiętajcie, każdego dnia macie czas na zgłoszenia tylko do północy! Potem kareta zamienia się w dynię, a pantofelek zostaje na schodach.
Zapraszamy do zabawy!

26 lipca 2012

Aś wybawiciel

Uwaga, wyznanie. Nigdy nie byłam i raczej nie będę perfekcyjną panią domu. Nie można do mnie wpaść z zaskoczenia, bo bałagan jest zbyt smutny. Trzeba najpierw wystąpić z podaniem o wizytę. Nie stosuję pokazywanych w telewizji systemów porządkowania szafy, mycia kibla, segregacji prania. Ciuchy zrzucam wieczorem na krzesło, a gdy przyjdzie ich pora, kłąb ubrań niosę do pralki. Kończy się to często wypraniem 20 zł, wizytówek albo broszek. Na przykład tego filcowego cuda, które towarzyszyło mi na zlocie. Koszulka po tej saunie trafiła od razu do pralki, a przy rozwieszaniu wypadł z niej zmierzwiony, zwisający kłębek. W te pędy uderzyłam do majstrującej Asi, by wydziergała zastępstwo. Paczuszka przyszła wczoraj, jak zawsze otwierałam w drodze do autobusu i jak zawsze okoliczni żule patrzyli krzywo, gdy zaczęłam się turlać. Bo owszem, w kopercie znalazła się cudna, megastarannie wykonana broszka. Ale było też coś jeszcze:

Żałuję, że nie mam w domu pomieszczenia pralniczego, by tę karteluchę z tagiem powiesić nad pralką. Chyba przypnę ją do kosza na ciuchy. Asia mnie po prostu zabiła. Ale też wybawiła z broszkowego niebytu. Dzięki, szaleńcu!
W kopercie znalazłam też kolejną niespodziankę. W nawiązaniu do skończonej niedawno zabawy w "15 rzeczy" Asia przysłała mi nadprogramowy komplecik w czadowych kolorach.


Przyjmuję wyzwanie i już rwę się do roboty! Asiu, lowe Cię!

2 czerwca 2012

Sztuka ulicy i jazda konna

Nie wytrzymałam i wczoraj z wieczora rzuciłam się na szybkiego skrapa. Miał być lift czaderskiej pracy Czekoczyny, ale nieco się rozszalałam i kompozycja się dość mocno rozlała. Jeszcze klej medżikowy postanowił mi się przedziurawić i oblać pół pracy, ale jakoś udało się to zakryć, uff. Wykorzystałam też nieudany prototyp nieudanego naszyjnika z plastikowych kubeczków. Full recykling.


Fotka to moja ulubiona wlepka ever, cyknięta sto lat temu w Paryżu. Bardzo duża wlepka.

Miałam też pochwalić się niespodzianką, którą zupełnie bez okazji zrobiła mi Agi. Szalony babolec trafił w sam środek mojego serducha, wrzucając do koperty własnej roboty broszkę i kawał tkaniny z konikiem Dala. Przesyłkę otwierałam jak zwykle w drodze do autobusu zniecierpliwionymi łapami i potem śmiałam się do siebie jak skończony debil. Przez takie niespodzianki uchodzę na dzielni za wariatkę.


Ogromna moc cmokasów za ten dzień dziecka, Agulcu przekochany.

5 maja 2012

Idę, idę, idę

Nie wiem, czy tylko ja jestem taką królewną, czy Was też trą wszystkie buty? Potrafię mieć obdartą piętę w kozakach albo adidasach. Miękkie baleriny ze szmatki też mogą narobić szkód. W tym roku moja delikatność wzrosła o 100 punktów i kolejno obcierają mnie wszystkie letnie buty, które w zeszłym roku były idealne. Pozostają mi jedynie piankowe japonki, z którymi jeszcze się lubimy. Zastanawiam się, jak zostaną przyjęte na spotkaniach służbowych...
A że piankowe japonki są mym ratunkiem, dostały swojego skrapa. Tym razem lift pracy Magdy M. zaproponowany przez immacolę. Początkowo jakoś kompletnie mi nie szedł, ale im więcej elementów dorzucałam, tym stawał się bardziej strawny. Z zainteresowaniem wykorzystałam poradę Janny Werner z bloga ILS, by zamiast kleju do tworzenia warstw użyć zszywacza. Powód miałam prozaiczny, zostały mi ostatnie krople kleju magic, a te różne sztyfty, kleje biurowe itp. do niczego się nie nadają. I chyba częściej będę zaprzyjaźniać się ze zszywaczem.




Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym zrobiła jakąś pracę na poważnie. A ponieważ mamy tu japonki, stopę i chodzenie, to zgłaszam się na wyzwanie 'do lata piechotą' na blogu Pomorskie Craftuje.

A teraz chwila na przechwałki. Niedawno weszłam na bloga Asi jako osoba nr 50005 i załapałam się na nagrodę niespodziankę z tej okazji. Zasugerowałam jedynie kolor - pomarańcz i dodatek różu, bo jakżeby inaczej. Wczoraj listonoszowi udało się wcisnąć przesyłkę do skrzynki, choć była dwukrotnie grubsza niż dziura na listy. Chyba czytał bloga i wziął się na ambit. Oczywiście kopertę rozdarłam w drodze na zakupy, na środku ulicy, bo weź bądź cierpliwa. No i zobaczcie, jak tu się nie rozpromienić...



Ostatnio ciągle czuję się, jakby była Gwiazdka albo nieustające urodziny. Muszę pobiec i przekłuć sobie uszy, bo ten piękny prezent uświadomił mi, że dziurki raczyły zarosnąć. Juhu. Dziękuję Asiulku jeszcze raz. Kocham każdą jedną rzecz i nawet "firmowe" opakowania zostawiłam sobie do jakiegoś skrapa.

A w poniedziałek będę miała małą niespodziankę. Wykombinowałam se projekta i mam nadzieję, że ktoś zechce się przyłączyć. Ładnie proszę.

5 lutego 2012

O przedłużaniu urodzin

Czy ja pisałam, że urodziny mi się rozciągnęły? Jeszcze nie wiedziałam, że to nie koniec. W Londynie trwały kolejne dwa dni Pierwszego poszliśmy na brazyilijską ucztę, gdzie obżarliśmy się pyszności, opiliśmy caipirinhi, a ja zostałam obdarowana m.in. przecudownymi Babushcupsami. Ale gospodarzom było mało i następnego dnia zostałam jeszcze uraczona pysznym jarkowym tiramisu i piosenką. A to jeszcze nie było wszystko. Po przylocie zastałam w skrzynce awizo. Myślałam, że jakiś rachunek albo coś, co zamówiłam na eBayu i zapomniałam. Dlatego poszłam na pocztę po drodze do urzędu, z którego miałam odebrać dowód. Pani na poczcie już bez oglądania awiza wykrzykęła, że ma coś dla mnie. I już z daleka wiedziałam od kogo. Na wielkiej kopercie widniało charakterystyczne pismo Agi oraz mnóstwo gwiazdek. Z tymże pakunkiem i bananem totalnym na dziobie, wędrowałam przez miasto, siedziałam w urzędzie i nawet niemożność odebrania dowodu z powodu braku prądu, nie zbiło mnie z tropu. W domu banan jeszcze urósł i twarz zaczęła mi niemal pękać. Bo w kopercie nie dość, że śliczna kartka, to jeszcze papiery, ćwieki, spinacze, sznureczki, no wszystko, wszystko, wszystko.
A to było tak:

Od razu zachciało mi się działać i Agowe gwiazdeczki pojawiły się już na skrapie z divami. Cenkju, szaleńcu.

A teraz chwila urodzinowych wspominek z Wysp:








Caipirinha urodzinowa, amci amci

I urodzinowy kawał mięcha

 
A właściwie były dwa dni wcześniej

Kreacja na Erykę Badu

Polecam

Królestwo Jamiego Olivera

Mogłabym tu zamieszkać







Muszę to oskrapować






Jest czym się chwalić




Wystawy w Selfridżu jak zawsze niezastąpione













Taaaaa




Wieczór z Dirty Dancing był. Pełna kultura





A wiecie, że wczoraj były urodziny bloga? A kto z naaaaami, nie wypije... itp.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...