Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia. Pokaż wszystkie posty

21 marca 2012

Kulinarny szał oraz ważne ogłoszenie parafialne

Chyba ściąga kulinarna była niegłupim pomysłem, bo ostatnio kombinuję, sięgam pamięcią w różne dziwne rejony i nieco odświeżam kuchnię. Najpierw przypomniałam sobie o zeszłorocznych pieczonych buraczkach z fetą, miodem i sezamem. Z dumą przyznam, że jest to moja koncepcja i naprawdę smak urywa łeb. Inna inspiracja przyszła z niespodziewanego zakątka pamięci - z pracy w biurowcu. Tamtejszy 'pan kanapka' przynosił często dość oryginalne sałatki. Jedna z nich wyjątkowo ciekawa - fenkuł, pomarańcza, mango i pestki słonecznika. Porywające, gdy po zimie tęskni się za świeżością. Te wspominki trzeba było jak najszybciej zapisać w notesie inspiracyjnym. A przy okazji odgrzebałam też mój zeszyt z przepisami, który pokrył się już grubą warstwą kurzu. Powstały przepisy nr 13,14 i 15.
Strona buraczkowa jest przy okazji dość luźnym liftem pracy anai_i, który zaproponowała nam ostatnio matkapolkarzeźbi.





I znane już wszystkim ciacho, bo przepis to niezwykle cenny


Jeśli notka nie ciągnie się Waszym zdaniem dość długo, to dodam jeszcze coś. W liftonoszkowym gronie ostatnio nieco zawęziły się szeregi, prac powstaje nieco mniej niż powinno. Dlatego postanowiłyśmy poszukać wsparcia. Kto chciałby poliftować z nami? Zainteresowane klikają w obrazek:

18 marca 2012

Banoffeeeeeeeeee

Dziś będzie o torcie. Postanowiłam zrobić coś nowego, nie kupować żadnego ciasta, nie piec sernika. A moje myśli wracały wciąż do jedzonego w Londynie banoffee pie. Już podczas konsumpcji przeanalizowałam, że ciasto jest raczej proste i da się zrobić. Mnie wypieki wychodzą zazwyczaj dość słabo, a tu żadnego pieczenia, ha! Sięgnęłam po pierwszy z brzegu przepis i do dzieła. Rany boskie, jakie to jest nieziemsko pyszne. Można nawet zapomnieć, że ma to więcej kalorii niż całodniowy urobek McDonalda. Masło, herbatniki, mleko skondensowane, cukier, znowu masło, bita śmietana, a z owoców najbardziej tuczące banany. Ale naprawdę kij z tym. Warto dla takiego smaku zapierdzielać tydzień na siłowni. Jubilat chyba też zadowolony.








Mam nadzieję, że nie skończy się to zawałem.

14 marca 2012

Mało weny, więc mały notes

Ostatnie dni upłynęły mi na odwyku. Takim od świata wirtualnego. Yyy, bo ja wysoki sądzie, podlewałam kwiatka. I zapomniałam, że kubek jest lekko pęknięty. Yyyy i na router pociekło. A potem już był tylko dźwięk smażenia i zapach smażenia. Myślałam, że bardzo ograniczony dostęp do sieci zmotywuje mnie do wybuchu kreatywności i tworzenia jednej rzeczy za drugą. Ale jakoś nie wyszło. Może brak natychających blogów i zdjęć tam mnie skrępował? W końcu zabrałam się za plan odkładany od dawna i na kolanie machnęłam bardzo, bardzo, bardzo mały notesik. Jego przeznaczeniem jest spisanie pomysłów na żarcie - śniadania, obiady, przekąski, desery. Nie przepisów, tylko hasłowo. Ostatni brak weny fatalnie odbija się na kuchni. W kółko jemy to samo i za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, co jadaliśmy przez ostatnie pięć lat. Dlatego powstanie spis uzupełniany na bieżąco, gdy akurat zobaczę w barze mlecznym znajomą zupę albo zjem u kogoś ciasto.






23 października 2011

Przepis nr 12 - nuda i wstyd

Gdyby nie to, że album z przepisami jest projektem ciągłym i przewidzianym na konkretną liczbę wpisów, dzisiejszej arcykupy na pewno by tu nie było. Wczoraj jednak skusiło mnie skrapowanie i to chyba był błąd. Może jeszcze powinnam zebrać trochę weny po machnięciu księgi. No w każdym razie naprawdę nie podoba mi się ten grzdyl straszliwie i chciałabym o nim zapomnieć. W takim razie tylko jedna fotka i trzeba szybko zrobić coś nowego.


4 września 2011

Przepisy nr 10 i nr 11 - pełna mobilizacja

A jednak. Kiedy wyobraziłam sobie, że przez kolejne dwa tygodnie być może nie dotknę papieru, wzięłam się za robotę. Okoliczności były dość spartańskie, bo wczoraj spakowałam już pół domu. Siedzę na kartonach i workach. Więc na wierzchu zostało tylko trochę materiałów i sprzętów.
Kiedy zaczęłam szukać weny, przypomniałam sobie o moim biednym zeszycie na przepisy. Leży kompletnym odłogiem i czeka. No to siup. Poszłam hurtem i od razu zapisałam dwie strony.

Najpierw strona z curry oraz "jak mała Lejdi wyobraża sobie styl indyjski". Podoodlowałam trochę.

W użyciu sporo śmieci. Oprócz dwóch notesowych burych kartek z piękną aplikacją wykorzystałam niemal same ścinki. Kawałek instrukcji z Ikei, resztki opakowania po herbacie i motyw ozdobny z katalogu farb.



A potem z klimatów egzotycznych przeniosłam się do domowej kuchni, gdzie ostatnio dopracowuję przepis na potrawkę z kurczaka.

Jedną z głównych ról znowu odkrywa gwiazdka z ziemniaka. Nie trzymałam go oczywiście tak długo, ale przed wyrzuceniem postemplowałąm na zaś kilka kartek. Do tego ścinki, próbniki farb i kurczak z internetu.


Wybaczcie dupową jakość zdjęć, ale aparat odkopałam z wakacyjnej walizki, a drugi obiektyw jest pancernie owinięty i szkoda mi było tę konstrukcję burzyć :)
Teraz mogę z czystym sumieniem wyruszać na plażę.

9 kwietnia 2011

Przepis nr 7 - ślamazarne muffinki

O rany, ależ mnie niechciej dopadł. Najpierw dużo pracy, potem chęć wyjścia z domu byle gdzie, byle wyjść. I choć padało, wiało i zamrażało, szwędałam się po mieście całymi dniami. Dziś mnie naszło na robótki. Przepis na muffinki zaczęłam klecić na wyzwanie w Art Piaskownicy. Miało być błękitno i różowo. Mierzi mnie trochę to połączenie, ale uznałam, że spróbuję. Rozgrzebałam, zrobiłam cukierkowe tło i odechciało mi się na kilka dni. Wyzwanie dawno się skończyło, a ja zostałam z tymi kolorami w moim przepiśniku. Postanowiłam jednak dokończyć, nie trzymając się już piaskownicowych kolorów. Widać, że nie miałam do tego serca. Ale tak bywa :)


25 marca 2011

Przepis nr 6 - z tęsknoty za wakacjami

Jakaś dłuższa przerwa się przydarzyła. Najpierw dużo pracy, a potem coś strzeliło mi w barku i przez kilka dni byłam nieruchoma. Oczywiście jak to zwykle bywa, gdy tylko się usztywniłam, zaczęłam marzyć o scrapowaniu. Ale trochę trudno to robić, nie mogąc schylić głowy i mając ograniczony zasięg ruchów ręką.
Luby wykonał dwa masaże i przywrócił mnie do pełnosprawnych. Od razu rzuciłam się na zabawki.
Dziś dała o sobie znać tęsknota za wakacjami, słońcem, plażą i naszą najukochańszą Grecją. Sporo czasu minęło od naszych ostatnich prawdziwych wakacji. Mam nadzieję, że w tym roku to nadrobimy.
W ramach wakacyjnego scrapa, zupa Avgolemono. Kojarzy mi się z Grecją, choć nigdy jej tam nie jadłam. Znam tylko naszą wersję, zawsze gęstą do niemożliwości. To nasza zupa na poprawę humoru. Ostatnio często była przydatna. Może we wrześniu uda się nam spróbować tego dania w jego ojczyźnie. Trzymajcie kciuki!






10 marca 2011

Przepis nr 5 - rzutem na taśmę na wyzwanie

Że też, gdy na Art-Piaskownicy pojawiło się idealne dla mnie wyzwanie, musiałam być wyjechana, a potem mocno zajęta. Ech, ech. W efekcie rzutem na taśmę zadziałałam.
Zadaniem było scrapowanie na różowo i zielono. Czy to przypadkiem nie jest połączenie, za którym szaleję? Czy mój dom nie jest tego pełen? No właśnie!
W ostatniej chwili wzięłam się za klejenie. Te kolory pasują mi do wiosny i szukałam dania do książki kucharskiej, które najbardziej się z nimi kojarzą. I oto mnie naszło. Najpyszniejszny na świecie dziadkowy chłodnik. Buraczany sok rozbielony śmietanką, a do tego zielony szczypiorek, koperek. Doskonałe połączenie kolorystyczne.
Chłodnik odpowiada na wyzwanie w takim razie:

25 lutego 2011

Przepis nr 4 - koszmarek

Najchętniej bym tego nie wklejała w ogóle, ale jak potem wyjaśnię, że przepisów nie jest 46? No jak? Knedlowy scrap jest nauczką, żeby nie zabierać się za zabawę, gdy nie mam za bardzo pomysłu. Męczyłam to przez trzy dni. Ciągle zostawiałam na później, bo mi nie szło. I wyglądało coraz gorzej. Ku przestrodze dla siebie samej wrzucam do na bloga. Celowo nie wkleję fotki całości, bo to jest niegodne nawet totalnego amatora. Oby następny raz zamazał tę hańbę.


22 lutego 2011

Przepis nr 3

Och, och, jak przyspieszam. Dwa dni pod rząd, łolaboga. Tym razem cukierkowo będzie. To dla upamiętnienia odkrycia przepisu na dobry biszkopt. Ciągle mi takiego brakowało i w końcu kiedyś znalazł się jeden godny zapisania. Nigdy nie piekę samego biszkoptu. Zawsze jest on bazą dla jakiegoś przyjemnego, owocowego ciacha. Przetestowałam połączenie z jabłkami, truskawkami, śliwkami i brzoskwiniami. I nie byłabym w stanie wybrać, który smakował mi najbardziej.
Dlatego dziś scrap na słodko.



21 lutego 2011

Przepis nr 2

Naszło mnie na zabawę scrapową, więc między pieczeniem ziemniaków a smażeniem schabowych opracowałam przepis na mój najukochańszy sernik. Przy okazji jest on też najprostszy, najbardziej puszysty i najbardziej chwalony.
Od dawna marzyłam o wykorzystaniu tego papieru. Uwielbiam tę kratę z piknikowego obrusa, ale do mojego wystroju wnętrz zupełnie wzór i kolorystyka nie pasują. Dlatego chociaż w książce kucharskiej pojawia się przaśna kratka. Kojarzy mi się tak kulinarnie.


Zdradzę w sekrecie, że w końcu zrobiłam coś, z czego jestem zadowolona. Może to pozytywny wpływ czerwonej kraty?




18 lutego 2011

Przepis nr 1

Zaczęłam zapełnianie książki kucharskiej, bo tak sobie leży pusta bidula. Na pierwszym miejscu chleb. Powszedni, codzienny, dobry na każdy posiłek, a więc niezmiernie ważny. Trochę ciągle nie wychodzi, pewnie dlatego strona mu poświęcona też nie wyszła. Ale jest, jaka jest. Pocieszające jest to, że jeśli zacznę robić postępy scrapowe, ta książka będzie tego najlepszą dokumentacją.




Ponieważ znów złapałam fazę majkelową, przygrywało mi dziś do pracy "Scream". Dużo razy zagrało, zanim jakikolwiek koncept zaświtał w tej wielce kreatywnej głowie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...