Nie wytrzymałam i wczoraj z wieczora rzuciłam się na szybkiego skrapa. Miał być lift czaderskiej pracy Czekoczyny, ale nieco się rozszalałam i kompozycja się dość mocno rozlała. Jeszcze klej medżikowy postanowił mi się przedziurawić i oblać pół pracy, ale jakoś udało się to zakryć, uff. Wykorzystałam też nieudany prototyp nieudanego naszyjnika z plastikowych kubeczków. Full recykling.
Fotka to moja ulubiona wlepka ever, cyknięta sto lat temu w Paryżu. Bardzo duża wlepka.
Miałam też pochwalić się niespodzianką, którą zupełnie bez okazji zrobiła mi Agi. Szalony babolec trafił w sam środek mojego serducha, wrzucając do koperty własnej roboty broszkę i kawał tkaniny z konikiem Dala. Przesyłkę otwierałam jak zwykle w drodze do autobusu zniecierpliwionymi łapami i potem śmiałam się do siebie jak skończony debil. Przez takie niespodzianki uchodzę na dzielni za wariatkę.
Ogromna moc cmokasów za ten dzień dziecka, Agulcu przekochany.
Fotka to moja ulubiona wlepka ever, cyknięta sto lat temu w Paryżu. Bardzo duża wlepka.
Miałam też pochwalić się niespodzianką, którą zupełnie bez okazji zrobiła mi Agi. Szalony babolec trafił w sam środek mojego serducha, wrzucając do koperty własnej roboty broszkę i kawał tkaniny z konikiem Dala. Przesyłkę otwierałam jak zwykle w drodze do autobusu zniecierpliwionymi łapami i potem śmiałam się do siebie jak skończony debil. Przez takie niespodzianki uchodzę na dzielni za wariatkę.
Ogromna moc cmokasów za ten dzień dziecka, Agulcu przekochany.