O rany, rany. Zaczęło się. Z każdym dniem coraz częściej dreptałam z nóżki na nóżkę, nie mogąc znieść oczekiwania. I w końcu wczoraj ruszyło. O Euro mówię. Bo mnie piłka bardzo jara, a gdy jeszcze taka impreza jest w naszym kraju, gdy panuje taka radosna atmosfera i gdy mamy szansę kibicować naszym ofiarom losu, to już po prostu szał pał. Niestety mimo wielkich nadziei nie udało się nam zdobyć biletu na żaden mecz. Otwarcie obejrzeliśmy więc w strefie kibica. Gorąco, ciasno, słabo widać. Ale wystarczyła ta fala radości po zdobyciu gola, by cieszyć się, że jest się tą kropką w morzu ludzi. Podjarka z tej imprezy nie opuści mnie przez najbliższy miesiąc, więc obawiam się, że mogę Was tu zanudzać piłkarskimi tematami. O, bo np. właśnie Holandia udupiła i nerwa mam.
Wczorajsze emocje przelewam jak najszybciej.
Wybaczcie jakość zdjęć, postaram się podmienić jak najszybciej. Jedną z wad strefy kibica jest zakaz wchodzenia z aparatami, które nie przypominają małpy z supermarketu. Musiałam odnieść swojego potwora do pracy mojej mamy i teraz jestem pozbawiona sprzętu. Pozostał telefon, który nie jest mistrzem jakości. Ale tak bardzo chciałam się szybko podzielić...
Apdejt: fotki podmienione, choć tym razem pogoda nie chciała pomóc.
A jeszcze w ramach oburzenia na brak fajnych koszulek dla pań (ta na zdjęciu pochodzi z gazety, ma cztery lata i trochę z niej wyrosłam), postanowiłam dziś pomachać pędzlem.
Może krzywo, może rozlane, może nie jestem boginią cierpliwości, ale przynajmniej nie jest z Lidla.
Wczorajsze emocje przelewam jak najszybciej.
Wybaczcie jakość zdjęć, postaram się podmienić jak najszybciej. Jedną z wad strefy kibica jest zakaz wchodzenia z aparatami, które nie przypominają małpy z supermarketu. Musiałam odnieść swojego potwora do pracy mojej mamy i teraz jestem pozbawiona sprzętu. Pozostał telefon, który nie jest mistrzem jakości. Ale tak bardzo chciałam się szybko podzielić...
Apdejt: fotki podmienione, choć tym razem pogoda nie chciała pomóc.
A jeszcze w ramach oburzenia na brak fajnych koszulek dla pań (ta na zdjęciu pochodzi z gazety, ma cztery lata i trochę z niej wyrosłam), postanowiłam dziś pomachać pędzlem.
Może krzywo, może rozlane, może nie jestem boginią cierpliwości, ale przynajmniej nie jest z Lidla.