Czy macie tak, że jak kupicie sobie nowy ciuch, to nagle macie poczucie, że dotychczas nie miałyście w szafie zupełnie nic i wreszcie uzupełniłyście ten brak? Zajeżdżacie potem nowe nabytki tak, jakby to były jedyne Wasze ciuchy? Ja tak mam i chciałam się dowiedzieć, czy to jakiś kliniczny przypadek. Podobny mechanizm przejawia się też u mnie w zakresie wyklejania. Kiedy dotrą do mnie nowe papiery, stare nagle przestają istnieć. Kończy się to albumami o Euro w barwach Love&Merry. A gdy odkryję jakąś technikę, to nie mogę przestać z niej korzystać. W efekcie, gdy zasiądę do pracy jednego wieczora, wszystkie dokonania mają wiele wspólnych cech.
Tak też było wczoraj. Machnęłam trzy prace, które ciężko sfotografować z racji pofalowania od baniek mydlanych. A ponieważ naszło mnie ostatnio na kupno tkaninowego plastra, to i on pojawił się we wszystkich trzech.
Na dobry początek będzie w temacie wodnym, więc pofalowany papier to taka metafora.
W hołdzie Parkowi Wodnemu Moczydło, który mam niemal pod domem (znacznie bliżej niż Biedronkę, a przecież Biedronka jest tak blisko) i zawdzięczam mu chwile ochłody w tych tropikalnych dniach. Chyba zaraz narzucę kostium i bryknę na dobry początek dnia.
Tak też było wczoraj. Machnęłam trzy prace, które ciężko sfotografować z racji pofalowania od baniek mydlanych. A ponieważ naszło mnie ostatnio na kupno tkaninowego plastra, to i on pojawił się we wszystkich trzech.
Na dobry początek będzie w temacie wodnym, więc pofalowany papier to taka metafora.
W hołdzie Parkowi Wodnemu Moczydło, który mam niemal pod domem (znacznie bliżej niż Biedronkę, a przecież Biedronka jest tak blisko) i zawdzięczam mu chwile ochłody w tych tropikalnych dniach. Chyba zaraz narzucę kostium i bryknę na dobry początek dnia.