Jakiś czas temu jarałam się skrapowaniem we cztery przy mym skromnym stole. Wpadły Ula, Anti i Kasia worqshop. Z braku mądrzejszych pomysłów na jakąś wspólną działalność, skończyło się na męczeniu 15 rzeczy.
Dziewczyny dzielnie przyjęły tę koncepcję, udając, że choć minimalnie im ona nie przeszkadza. Ulepiłyśmy naprędce zestawy powyciągane z mojego śmietniczka i zaczęło się klejenie. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Chciałam, żeby na pracy było widać każdą z tych 15 rzeczy i tak się zapędziłam, że wyszedł dramat. Ula przeżyła podobnie trudne chwile, o czym zwierza się dziś u siebie. Przez chwilę był pomysł, żeby te dzieła wyrzucić i zapomnieć, ale jednak nie poddałyśmy się i przeprowadziłyśmy prace naprawcze. Oczywiście nie zrobiłyśmy zdjęć wersjom pierwotnym, byście nie dowiedziały się, jak ciężką potrafimy mieć rękę. Wystarczy, że wiedzą o tym obie Kasie, którym oczywiście prace wyszły jak spod igły. Swoją drogą, worqshopowa nadal się nie pochwaliła swym dziełem. Oraz filmem o naszej ciężkiej pracy.
A tu już finalny efekt (nadal nie urywa dupy, ale chociaż nie straszy dzieci po nocach):
Życie uratowały mi stemple scrapperin, które radośnie tu nabałaganiły.
A mój zestaw obowiązkowy wyglądał tak:
Swoją drogą, to chyba najwyższa już pora, by podsumować 15 rzeczy vol. 2. Czemu ja ciągle nie mam czasu?! Buu
Dziewczyny dzielnie przyjęły tę koncepcję, udając, że choć minimalnie im ona nie przeszkadza. Ulepiłyśmy naprędce zestawy powyciągane z mojego śmietniczka i zaczęło się klejenie. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Chciałam, żeby na pracy było widać każdą z tych 15 rzeczy i tak się zapędziłam, że wyszedł dramat. Ula przeżyła podobnie trudne chwile, o czym zwierza się dziś u siebie. Przez chwilę był pomysł, żeby te dzieła wyrzucić i zapomnieć, ale jednak nie poddałyśmy się i przeprowadziłyśmy prace naprawcze. Oczywiście nie zrobiłyśmy zdjęć wersjom pierwotnym, byście nie dowiedziały się, jak ciężką potrafimy mieć rękę. Wystarczy, że wiedzą o tym obie Kasie, którym oczywiście prace wyszły jak spod igły. Swoją drogą, worqshopowa nadal się nie pochwaliła swym dziełem. Oraz filmem o naszej ciężkiej pracy.
A tu już finalny efekt (nadal nie urywa dupy, ale chociaż nie straszy dzieci po nocach):
Życie uratowały mi stemple scrapperin, które radośnie tu nabałaganiły.
A mój zestaw obowiązkowy wyglądał tak:
Swoją drogą, to chyba najwyższa już pora, by podsumować 15 rzeczy vol. 2. Czemu ja ciągle nie mam czasu?! Buu
pierwszorzędna naprawa została przeprowadzona! te wszystkie kłopoty to przez muszelkę!!! :D ja nawet miałam niecny plan żeby łokciem herbatę trącić na prace Kaś, taka była we mnie zazdrość! ale okazało się, że jednak mam sumienie i resztki przyzwoitości :)
OdpowiedzUsuńbuehehehehehehehehe, no naprawdę dziewczyny powinny być Ci wdzięczne za to opanowanie i kulturę osobistą :) a nie mogłaś trącić herbaty na moje dzieło, żebym nie musiała na nie więcej patrzeć? :D
Usuńcudowna praca jak zwykle! i jaka slicznotka na zdjeciu! mrau :D
OdpowiedzUsuńlowju :*
UsuńEh ten brak czasu... Chyba nie tylko Ty cierpisz na jego brak... Praca wyszla slicznie:) pozdrawiam niebiesko:)
OdpowiedzUsuńzauważam, że wśród rękodzielniczek wszelakich brak czasu jest częstym schorzeniem :)
Usuńo ja Cie maminko! Ewenementalny! jeśli można tak powiedzieć!
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje słowotwórstwo :D:DDD
UsuńEeee, szkoda, że nie zrobiłyście zdjęć przed... Skoro tego nie widziałam, nie wierzę, że jesteście w stanie coś spieprzyć, więc to chyba jakaś ściema...
OdpowiedzUsuńNo wybrnelas z tej kryzysowej sytuacji zarabiscie! widac ze nie ma dla Ciebie rzeczy niemozliwych :)
OdpowiedzUsuń