Ja wiedziałam, że tak będzie. No nie lubię tego całego grudnia i w związku z tym mam problemy z grudniownikiem. Już już mam się wziąć, uzupełnić brakujące dni, być na bieżąco, ale zaczynam się zastanawiać i dupa. Nie mam pomysłów i wychodzi słabo. Zasiadłam dziś i ogarnęłam trzy mocno zaległe dni. Szału nie ma, ale widzę, że niektóre tematy jakoś bardziej mi podchodzą niż inne. I to od razu wyłazi. W ogóle wstaje teraz ledwo żywa o 10, o 15 jestem już nieprzytomna, więc często zasypiam. Ja już chcę wiosnę. Albo chociaż mroźną, słoneczną zimę z normalnym ciśnieniem.
A tu moja grudniowa kaszanka.
3 grudnia - list do Mikołaja
Nie mam na ten temat żadnych szczególnych wspomnień, zawsze mam też problem, gdy ktoś mnie pyta, co chciałabym dostać. Kompletnie nic nie chciało mnie natchnąć. Więc jest amerykańska, plastikowa piosenka i beznadziejne zdjęcie w egipskich ciemnościach.
4 grudnia - lista prezentów
Nie mogłam tu zamieścić realnej listy tego, co zamierzam podarować, bo nie za bardzo mam jeszcze pomysł na wszystko. A poza tym nie chciałabym, by ktoś nie miał niespodzianki. Zamiast tego jest więc moja coroczna strategia prezentowa. Widziałam, że wiele dziewczyn planuje w tym roku prezenty ręcznie robione. Wiem niestety, że u mojej rodziny by to nie przeszło. Ma być ze sklepu, najlepiej skarpetki albo zestaw żeli pod prysznic. Moja strategia zakłada więc tzw. smart shopping. Staram się znaleźć maksymalnie fajną rzecz za minimum ceny. Uwielbiam polowania na okazje, więc poszukiwanie prezentów pozwala mi się spełnić. W zakupach udział weźmie więc Groupon, kilka rzeczy upolowałam za dobrą kasę w Londynie, kolejnych okazji szukam. Może to materialistyczne podejście, ale wolę wyszukać czegoś, co zwala z nóg niż za te same pieniądze kupić sztandarowy zestaw Dove.
5 grudnia - let it snow
Jakoś bardzo za śniegiem nie tęsknię. Niby ładniej wtedy wszystko wygląda, ale w Warszawie śnieg po tygodniu jest czarny i poprzetykany żółto-brązowymi wstawkami. Poza tym na chodnikach zbija się w lód, łatwo fiknąć tyłkiem o ziemię, a buty są całe w soli. Ale przyznam, że czekam trochę na mróz. Żeby wybiło wszystkie paskudne choroby, żeby przestało być tak ciemno i żeby ciśnienie wróciło do stanów względnie normalnych. A na mróz już się przygotowałam. Jako totalny zmarzluch nabyłam już w tym roku śniegowce, kurtkę o fasonie śpiwora, futrzaną czapkę wyściełaną polarem oraz w przydomowym lumpeksie wydobyłam futro na wagę za 65 zł. Już żadne mrozy nie są mi straszne. No i znalazło się zastosowanie dla sweterka od Madzi.
A tu moja grudniowa kaszanka.
3 grudnia - list do Mikołaja
Nie mam na ten temat żadnych szczególnych wspomnień, zawsze mam też problem, gdy ktoś mnie pyta, co chciałabym dostać. Kompletnie nic nie chciało mnie natchnąć. Więc jest amerykańska, plastikowa piosenka i beznadziejne zdjęcie w egipskich ciemnościach.
4 grudnia - lista prezentów
Nie mogłam tu zamieścić realnej listy tego, co zamierzam podarować, bo nie za bardzo mam jeszcze pomysł na wszystko. A poza tym nie chciałabym, by ktoś nie miał niespodzianki. Zamiast tego jest więc moja coroczna strategia prezentowa. Widziałam, że wiele dziewczyn planuje w tym roku prezenty ręcznie robione. Wiem niestety, że u mojej rodziny by to nie przeszło. Ma być ze sklepu, najlepiej skarpetki albo zestaw żeli pod prysznic. Moja strategia zakłada więc tzw. smart shopping. Staram się znaleźć maksymalnie fajną rzecz za minimum ceny. Uwielbiam polowania na okazje, więc poszukiwanie prezentów pozwala mi się spełnić. W zakupach udział weźmie więc Groupon, kilka rzeczy upolowałam za dobrą kasę w Londynie, kolejnych okazji szukam. Może to materialistyczne podejście, ale wolę wyszukać czegoś, co zwala z nóg niż za te same pieniądze kupić sztandarowy zestaw Dove.
5 grudnia - let it snow
Jakoś bardzo za śniegiem nie tęsknię. Niby ładniej wtedy wszystko wygląda, ale w Warszawie śnieg po tygodniu jest czarny i poprzetykany żółto-brązowymi wstawkami. Poza tym na chodnikach zbija się w lód, łatwo fiknąć tyłkiem o ziemię, a buty są całe w soli. Ale przyznam, że czekam trochę na mróz. Żeby wybiło wszystkie paskudne choroby, żeby przestało być tak ciemno i żeby ciśnienie wróciło do stanów względnie normalnych. A na mróz już się przygotowałam. Jako totalny zmarzluch nabyłam już w tym roku śniegowce, kurtkę o fasonie śpiwora, futrzaną czapkę wyściełaną polarem oraz w przydomowym lumpeksie wydobyłam futro na wagę za 65 zł. Już żadne mrozy nie są mi straszne. No i znalazło się zastosowanie dla sweterka od Madzi.
Hahahaha, nie wiem, czy wychodzi słabo czy nie słabo, ale na pewno Twoje opowiadanie o tym wszystkim poprawia humor :D Ta ostatnia strona ze sweterkiem bardzo bardzo, mam takie samo podejście :) I generalnie widzę, że słuszną była moja decyzja, żeby nie robić grudniownika, przynajmniej uniknęłam takich frustracji - nie moja bajka i już. Uściski i szybkiej poprawy nastroju życzę :*
OdpowiedzUsuńKochana moim zdaniem idzie zajebiście, najważniejsze żeby nie robić tego pod przymusem, nie musisz robić przecież każdej strony:) Ja robię żurnala na zasadzie żeby nie było za poważnie ale żeby było prawdziwie i tak z duszy:) Strona ze sweterkiem boska:D
OdpowiedzUsuńWarto było się pomęczyć, bo wyszło super! Ja to generalnie nie kumam o co chodzi z tymi grudniownikami. Jakoś nie rozumiem tej idei... Ale obserwuję na różnych blogach i może w końcu skojarzę! Byle do wiosny!
OdpowiedzUsuńLejdi znam ten ból :D Mi też ten grudniownik idzie jak krew z nosa ;p Ale Twój jest naprawdę moim faworytem. Robisz świetne strony i chętnie bym je zmacała :d Nie potrafię wybrać, która najbardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńHahahahaha! Jestem gotowa! DObre! Idzie CI doskonale Kochana! Nie przejmuj się zaległosciami - to właśnie tak ma być, że jak Cię temat ruszy za uszy to robisz, a jak nie to nie warto się spinać :)))) :********************
OdpowiedzUsuńJa na moich stronach w ogóle już nic nie tworzę, tylko piszę. Więc z grudniownika zrobił się taki notes na grudzień trochę. Więc Ci zazdroszczę, że w ogóle ogarniasz to wszystko. A do tego zajebiście o tym opowiadasz! Ostatnia strona powaliła mnie na łopatki, do tego zanoszę się od śmiechu :)
OdpowiedzUsuńraaany, kobitki, nawet nie wiecie ile potraficie dać pozytywnej energii. po wczorajszym zniechęceniu nic nie zostało i chcę kleić, wycinać i kombinować. buzi buzi buzi dla wszystkich
OdpowiedzUsuńOj, narzekasz... :P
OdpowiedzUsuńWpisy są świetne!!!
Też mam zaległości... i to gigantyczne ;)
:*
nie no - rewelka!!! moge takie ubranka ;-)
OdpowiedzUsuń