Ojacie, przez ostatnie dni czułam się jak na etacie (jaki rym!). No może nie do końca, bo nie odsiadywałam dupogodzin w biurze, ale wychodziłam z domu rano i wracałam wieczorem. Całe dnie spędzałam na domykaniu ważnych spraw oraz kupowaniu prezentów. Znalazłam jedną z zalet grudnia. Mogę łazić po sklepach, wydawać i nie mieć wyrzutów sumienia, bo wydaję przecież na prezenty. Co z tego, że na kredyt, bo freelancerom zleceniodawcy nie płacą zbyt terminowo. Wczoraj zostałam nawet personal shopperką i poszukiwałam prezentu dla "teściowej" w imieniu jej synów. Wydawanie cudzych pieniędzy to już w ogóle bajka.
No ale nie o tym miałam. Lista prezentów już domknięta, sprawy służbowe załatwione. Jeszcze tylko bajzel w domu został, ale tym się szczególnie nie przejmuję, bo w piątek wyjeżdżam. Mogłam więc wreszcie pomiziać grudniownik. Wieczór sprzyjający, bo Luby już pojechał, zobaczymy się dopiero we wtorek i jest mi potwornie smutno. Dlatego absorbujące zajęcie było bardzo potrzebne. Poszłam hurtem. Nie wszystko mogę chwilowo pokazać, ale wierzcie, że naprawdę zadziałałam jak taśmociąg. No to jadziem:
6 grudnia - Kolekcje
I już na wstępie wyłazi ze mnie sucz. Ja rozumiem dobre intencje obdarowujących, ale naprawdę nie lubię, gdy osoba, która średnio mnie zna, próbuje utrafić w mój gust. Każdy z nas ma czasem takie zakusy, by kolekcjonerce filiżanek kupić filiżankę. Filatelistę obdarować znaczkami. A że ja kolekcjonuję m.in. puszki, to od razu nasuwa się obdarowanie mnie jakąś. Problem w tym, że tylko kolekcjonerka filiżanek wie, która epoka ją interesuje i jakie okazy już ma. Na znaczkach to już naprawdę zna się tylko filatelista. A ja puszki wybieram tylko i wyłącznie według własnego gustu. Nie ucieszy mnie żadna w Mikołaje lub romantyczne kwiatki, sorry. Dlatego staram się nie uszczęśliwiać na siłę kolekcjonerów i czuję się źle, gdy ktoś uszczęśliwia mnie. Jestem z tych złych, którzy nie trzymają nietrafionych prezentów, tylko opychają je na Allegro. I wcale nie sprawia mi to radości.
11 grudnia - Świąteczne dekoracje
Odkąd mieszkam na swoim, marzę o choince, domu przystrojonym na Święta, światełkach w oknie... No niestety, Święta zawsze mnie zaskakują i nic z tego nie wychodzi. Tak było też w tym roku. Na wstawienie choinki mam zbytni pierdolnik, a poza tym nie mam ozdób. Zrobienie ich ręcznie wymaga mnóstwa czasu, a chińskie bombki z Tesco nie wchodzą w grę. Chcę mieć choinkę z pierniczkami, papierowymi i słomianymi dekoracjami, bombkami z PRL-u. Ponieważ bardzo marzę o jakiejkolwiek ozdobie, a jak wiadomo, dopadła mnie pomponomania, zrobiłam sobie pomponiasty łańcuch. Jest niezwykle uroczy, ale niestety dopóki nie posprzątam, trudno nawet go zauważyć.
15 grudnia - Zbieranie wspomnień
Przyznam szczerze, że choć robienie zdjęć to moja wielka pasja i upamiętniam w ten sposób wszystko, to na Boże Narodzenie zazwyczaj nawet nie zabieram ze sobą aparatu. Jakoś naprawdę nie lubię Świąt i nie czuję potrzeby ich zapamiętywania. Ale wiem o tym, że choć teraz tak myślę, niestety rodzina nie robi się coraz młodsza i zdrowsza. Każde Święta dla kogoś mogą być ostatnie, co dobitnie pokazał przykład mojego taty. Dlatego w tym roku wezmę ze sobą aparat i postaram się jakoś przekonać do robienia zdjęć przy stole. Żeby potem nie żałować, że nie mam pamiątki.
Kolejne dni czekają na upublicznienie, ale jeszcze przez moment pozostaną moją tajemnicą. A może z tęsknoty za Lubym powyklejam jeszcze coś?
No ale nie o tym miałam. Lista prezentów już domknięta, sprawy służbowe załatwione. Jeszcze tylko bajzel w domu został, ale tym się szczególnie nie przejmuję, bo w piątek wyjeżdżam. Mogłam więc wreszcie pomiziać grudniownik. Wieczór sprzyjający, bo Luby już pojechał, zobaczymy się dopiero we wtorek i jest mi potwornie smutno. Dlatego absorbujące zajęcie było bardzo potrzebne. Poszłam hurtem. Nie wszystko mogę chwilowo pokazać, ale wierzcie, że naprawdę zadziałałam jak taśmociąg. No to jadziem:
6 grudnia - Kolekcje
I już na wstępie wyłazi ze mnie sucz. Ja rozumiem dobre intencje obdarowujących, ale naprawdę nie lubię, gdy osoba, która średnio mnie zna, próbuje utrafić w mój gust. Każdy z nas ma czasem takie zakusy, by kolekcjonerce filiżanek kupić filiżankę. Filatelistę obdarować znaczkami. A że ja kolekcjonuję m.in. puszki, to od razu nasuwa się obdarowanie mnie jakąś. Problem w tym, że tylko kolekcjonerka filiżanek wie, która epoka ją interesuje i jakie okazy już ma. Na znaczkach to już naprawdę zna się tylko filatelista. A ja puszki wybieram tylko i wyłącznie według własnego gustu. Nie ucieszy mnie żadna w Mikołaje lub romantyczne kwiatki, sorry. Dlatego staram się nie uszczęśliwiać na siłę kolekcjonerów i czuję się źle, gdy ktoś uszczęśliwia mnie. Jestem z tych złych, którzy nie trzymają nietrafionych prezentów, tylko opychają je na Allegro. I wcale nie sprawia mi to radości.
11 grudnia - Świąteczne dekoracje
Odkąd mieszkam na swoim, marzę o choince, domu przystrojonym na Święta, światełkach w oknie... No niestety, Święta zawsze mnie zaskakują i nic z tego nie wychodzi. Tak było też w tym roku. Na wstawienie choinki mam zbytni pierdolnik, a poza tym nie mam ozdób. Zrobienie ich ręcznie wymaga mnóstwa czasu, a chińskie bombki z Tesco nie wchodzą w grę. Chcę mieć choinkę z pierniczkami, papierowymi i słomianymi dekoracjami, bombkami z PRL-u. Ponieważ bardzo marzę o jakiejkolwiek ozdobie, a jak wiadomo, dopadła mnie pomponomania, zrobiłam sobie pomponiasty łańcuch. Jest niezwykle uroczy, ale niestety dopóki nie posprzątam, trudno nawet go zauważyć.
15 grudnia - Zbieranie wspomnień
Przyznam szczerze, że choć robienie zdjęć to moja wielka pasja i upamiętniam w ten sposób wszystko, to na Boże Narodzenie zazwyczaj nawet nie zabieram ze sobą aparatu. Jakoś naprawdę nie lubię Świąt i nie czuję potrzeby ich zapamiętywania. Ale wiem o tym, że choć teraz tak myślę, niestety rodzina nie robi się coraz młodsza i zdrowsza. Każde Święta dla kogoś mogą być ostatnie, co dobitnie pokazał przykład mojego taty. Dlatego w tym roku wezmę ze sobą aparat i postaram się jakoś przekonać do robienia zdjęć przy stole. Żeby potem nie żałować, że nie mam pamiątki.
Kolejne dni czekają na upublicznienie, ale jeszcze przez moment pozostaną moją tajemnicą. A może z tęsknoty za Lubym powyklejam jeszcze coś?
Aaa, nie bądź żyła, poka puszki!
OdpowiedzUsuńŚwietne są Twoje wpisy tak w ogólności.
Uwielbiuję Twrgo grudniownika! Znam ten ból nietrafionych prezentów;) a co do puszek to też uwielbiam i w empiku dorwałam wczoraj pusię a'la czerwony świąteczny sweterek:D była też obłędna w sowy i już żałuję że też jej nie wzięłam:/
OdpowiedzUsuńOsz Ty paskudo!!!!!! :) Haha opycham na allegro! Ja najnormalniej w świecie nie przyjmuję :) I każę mi nie kupować hahahaha :) Lubię Cie!
OdpowiedzUsuńŚwietne wpisy! Częściej musisz Lubego wysyłać w dal bo tęsknota ewidentnie CI służy ;P hihihi {mały złośnik} Życzę pokochania tego zakręconego czasu! Życzę najpiękniejszych zdjęć przy stole! Buzie! :*
Miałam ten sam problem kolekcjonera :D A potem chamsko wywalałam "prezenty" do śmieci i modliłam się, żeby koleżanka, od której je dostałam, nie przyszła w odwiedziny :/ Podziwiałam też gust ludzi, którzy potrafili wyszperać skądś najszkaradniejsze i najbardziej kiczowate figurki kotków, jakie można sobie wyobrazić...
OdpowiedzUsuńWpisy cudne, podziwiam każdy po kolei :*
Za każdym razem powinnaś dawać tak obszerny komentarz do zdjęć. Żyjesz z pisania, ale możesz nas też raczyć świetnymi tekstami za fri :)
OdpowiedzUsuń