27 lipca 2011

Podróżny niezbędnik

Jutro wyruszamy. Do Pragi, na kilka dni. To chore, ale nie spakowałam jeszcze żadnych ubrań, kosmetyków i potrzebnych rzeczy, ale już wybrałam jakie akcesoria do scrapowania wezmę. Oczywiście tylko kilka dupereli, żeby mieć ładne wspomnienia z wyjazdu. Najważniejszym elementem tego zestawu jest czarny notesik. Niby zwykły, a jednak mnie powala. Notesik należy do kolekcji City firmy Moleskine. Ja nie wiem jak oni to robią, ale proste artykuły papiernicze działają na mnie jak magnes. Notesy z serii City to baza do zrobienia własnego przewodnika po mieście. W środku jest mapka, indeks ulic, schemat metra i kilka przydatnych informacji. Poza tym dużo wolnego miejsca podzielonego na kategorie w stylu 'nocleg', 'restauracje', 'sztuka' itp. Wiem, że mogłabym wziąć po prostu mały notesik i sama sobie to wszystko zrobić. Ale Moleskine wypaliło mi mózg, zamroczyło i podprogowo nasyciło mnie swoją koncepcją. Kupiłam od razu kilka miast w ramach zaklinania rzeczywistości. Że niby jak będzie czekał notesik, to na pewno tam pojedziemy. You fool!
Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że Moleskine pożera umysły, a potem wyciąga horrendalne pieniądze. Ich wyroby są nieprzeciętnie drogie. Plus przesyłka zagraniczna. To właśnie zakup tych kilku magicznych rzeczy wywołał u mnie potężnego moralniaka i akcję 'KONIEC KUPOWANIA'. Na razie trzymam się dzielnie.
Ponieważ ostatnio Craftypantki chwaliły się, co zabiorą ze sobą na wycieczki, robię to i ja:


Do Pragi jadą: Moleskine City Praha, notes z kolorowymi kartkami, dwa flamastry, trzy cienkopisy, taśmy ozdobne, kilka bardzo płaskich stempli, brązowawy tusz, dziurkacz z gwiazdką, datownik i nudziarstwo - klej Magic.


Mroczny przedmiot pożądania

26 lipca 2011

Kolejna ofiara recyklingu

Zajęłam się kolejnym notesem wątpliwej urody. Nie wiem, kiedy będę je wszystkie wykorzystywać, ale przynajmniej robię coś użytkowego. Bo przyznam, że mam trochę awersję do sztuki dla sztuki. Ślinię się na widok LO robionych przez inne dziewczyny, a sama kompletnie nie umiem się za to zabrać, bo nie wiem co potem z taką pracą robić. Przez pół roku zrobiłam jedynie dwa layouty i to tylko dlatego, że wymyśliłam sobie album nt. podróży. Bardzo chciałabym zmobilizować się do takich spontanicznych prac, ale zamiast tego pacykuję kolejny notes. Bo praktyczniejszy. No trudno, co robić.


Ta czarna obwódka to taśma wypruta z kasety video. Polecam ten materiał jako kolejną taniochę. Pewnie każdy ma w domu jakąś starą kasetę.



A tak było przed renowacją:

Ostatnimi czasy, w ramach wykorzystywania zasobów, zaprzyjaźniłam się z dwoma podobnymi zeszycikami, których kartki są kolorowe. Mam plan, że gdy zostanie po jednej kartce z każdego koloru, z zeszycików powstaną jakieś żurnale. Ale nie o tym chciałam. Oto kolejny powód, dla którego warto odwiedzać lumpeksy:




Mamy tu dwa zeszyciki. Oba w okładkach z szarego papieru, oba wypełnione kolorowymi karteluchami. Ten po lewej (znacznie mniejszy) kupiłam kiedyś w ramach gadżeciarskiego zamroczenia w lanserskim sklepie Muji. Zapłaciłam pewnie pod 20 zł, czyli naprawdę niemało. Notes po prawej stronie uśmiechnął się do mnie w lumpeksie. Kosztował 3 zł i znacznie częściej korzystam właśnie z niego. Dlatego polecam, by oprócz nurzania się w kieckach i bluzeczkach, popatrzeć czasem, czy coś ciekawego nie leży przy kasie lub na półkach z duperelami do domu.

Na koniec tej długiej notki jeszcze jedna ważna sprawa. Niedawno dzięki blogowi poznałam Magdę, która jest nauczycielką. Bardzo żałuję, że sama nigdy nie trafiłam w szkole na kogoś z takim entuzjazmem do zmieniania świata na lepszy. Magda napisała do mnie: "Jakiś czas temu zakochałam się w scrapbookingu i swoją pasję chcę przelać na swoich uczniów - w ubiegłym roku szkolnym próbowałam coś z nimi tworzyć na godzinach kartowych. Gdy zobaczyłam postępy w pracy dzieci i ich radość z tworzenia, napisałam innowację dotyczącą wprowadzenia rękodzieła jako stałego elementu pracy szkoły. Wybłagałam dyrekcję o specjalną salę - pracownię". Na tym niestety skończyły się możliwości szkoły, a rodzice nie są w stanie ciągle kupować materiałów do scrapowania. Magda bawi się w rękodzieło z dziewczynkami w wieku 9-12 lat. Myślę, że to świetnie, gdy dzieciaki mają nowe pasje, czymś się fascynują. Dzięki temu mają mniejsze zapędy do robienia głupot. Entuzjastycznie nastawiona nauczycielka zaczęła rozsyłać do scrapowych sklepów prośbę o jakieś uszkodzone materiały dla dzieciaków. Zdziwiłam się, że spotkały ją dość chłodne reakcje. Teraz kombinuje, jak pozyskać środki z różnych fundacji. Czy ktoś z Was miał taką fajną panią w szkole?
No i tu zrodził się mój pomysł. Pewnie każda z Was ma w swoich zbiorach coś niepotrzebnego. Czasem jakieś materiały się nam nudzą, czasem kupimy i nie wiemy, jak wykorzystać itp. Może uda nam się zebrać garść przydasiów dla podopiecznych Magdy? Kto chętny, niech odezwie się do mnie. Uważam, że ludzi z pasją trzeba wspierać, szczególnie, gdy nie kosztuje to wiele.
A tu kilka prac dzieciaków (zdjęcia Magdy):


22 lipca 2011

Scrapudełko

W wakacje roboty mam jakby mniej, co widać po częstotliwości dodawania postów. A jeszcze kilka tematów czeka w kolejce.
Ostatnio na fali porządków poopróżniałam różne pudła i okazało się, że mam nawet trochę miejsca do przechowywania. A byłam pewna, że zapchałam już każdy kąt w chałupie. Postanowiłam w końcu zlitować się nad skrzyneczką, którą dostałam kiedyś w ramach 'materiałów prasowych'. Nienawidzę tego czerwonego koloru drewna, ale pudełko stało i miało nadzieję kiedyś się przydać. Teraz przyszła na nie pora i stało się przechowalnią stempli, taśm i wstążek.
Takie było jeszcze wczoraj:


W ruch poszła szara farba, którą miałam kiedyś zamiar namalować pas na ścianie. Pasa nie ma, ale pudełko zyskało niezwykle matową fakturę.


Było też stemplowanie tabletkami :)


Wyszło tak:




Apdejt: Ja już tak mam, że zawsze mi mało i zawsze jestem niezadowolona. Tak też było tym razem. Chciałam mieć naćkane i zaśmiecone pudełko i zaczęłam kombinować. Wyszła tragedia, więc zaczęłam kombinować dalej. I tak po iluś nieudanych próbach i przykryciu ich następnymi warstwami, mam swą bałaganiarską skrzyneczkę.





21 lipca 2011

Mamuśki

Ponieważ dziwnym trafem moja mama i mama Lubego mają imieniny dzień po dniu, zasiadłam wczoraj nad dwiema kartkami. Są dość do siebie podobne, by nikt nie czuł się pokrzywdzony. Sama w życiu bym nie wpadła na takie zestawienie kolorystyczne, ale że akurat sklep I lowe scrap zaproponował miętę z czerwienią, to czemu nie spróbować?
Nie będzie nic odkrywczego w tym, gdy powiem, że nie jestem jakoś megazadowolona z tych kartek. Ale liczę, że serca mamusiek i tak roztopi ręcznie robiona, koślawa laurka.

Najpierw "teściowa" o niezwykłym imieniu:





 Tu jest miejsce na życzenia. Litera początkowa sugeruje wstęp: "Kochanej Mamie"


A dla mamy mej własnej:




I zdjęcie rodzinne:


18 lipca 2011

Z pamiętnika ciułaczki, czyli scrap za grosze vol. 1

Ponieważ poprzedni post, ku mojemu zdziwieniu i wielkiej radości, wzbudził pewien entuzjazm moich drogich odwiedzających, postanowiłam nieco rozciągnąć temat.
Choć nie jestem żadnym mistrzem, guru, ani artystką, to naprawdę lubuję się w zamienianiu starego na nowe. Moi znajomi doskonale wiedzą, że piwnicę pełną mam krzeseł i foteli, przyniesionych z okolicznych śmietników. O dziwo ci ludzie mimo wszystko się ze mną przyjaźnią. Luby też jeszcze mnie nie rzucił, choć wczoraj z okien tramwaju wypatrzyłam wielką szpulę po kablach, leżącą sobie bezpańsko i zaczęłam kombinować jak dotachać ją do domu i zmienić w stolik kawowy.
Może więc i Wy nie uciekniecie stąd od razu, gdy zdradzę Wam, co wrzucam do przydasiowego pudełka. A jeśli kogoś to zainspiruje, to pęknę z dumy.
Oto więc pierwsza odsłona poradnika, skąd brać materiały, by nie wydać fortuny.

1.  Popatrz, co jest przyczepione do Twojego ubrania. Wszelkie metki to naprawdę kopalnia fajnych materiałów. Pierwsza ma oryginalny kształt - może stać się bazą do taga, ale też posłużyć dłużej jako szalbon albo maska do sprejowania. Poczytaj też napisy. Ta z tekstem "Delicate silk" to np. ciekawa inspiracja do tworzenia metaforycznych prac o delikatności, ulotności. Często do ubrań doczepione są też torebki z zapasowymi guzikami. Można oczywiście trzymać je na wszelki wypadek, ale i w scrapowaniu na pewno się przydadzą.

 

2. Dokładnie obejrzyj każdą przesyłkę. Wszystkie rzeczy na powyższym zdjęciu to 'skutki uboczne' zamawiania przeze mnie rzeczy ze sklepów internetowych. Czasem warto popatrzeć na kopertę i uruchomić wyobraźnię. Znaczek pocztowy, nalepka z ostrzeżeniem, czy element zamknięcia koperty - wszystko może później ozdobić jakąś robótkę. W ten żółty papier był z kolei owinięty jakiś przedmiot - takie gratki zazwyczaj przytrafiają się na zagranicznych aukcjach.


Tu już zaostrzone stadium zbieractwa. Zamówione przeze mnie taśmy ozdobne przyszły opakowane w foliowe woreczki, pozaklejane kawałkami innych taśm. Ponieważ dały się łatwo oderwać, czekają teraz na swoją kolej.


3. Sklepy, które trzeba odwiedzić. Ostatnio nie wychodzę z Ikei bez ich papierowej miarki. Ulotki z ich produktów są również pełne graficznych ciekawostek, np. napisów w najróżniejszych językach, pisanych nietypowymi alfabetami. Z kolei w supermarketach budowlanych zawsze odwiedzam dział z farbami. Próbniki we wszystkich kolorach tęczy przydają się potem bardzo często.


4. Zanim wyrzucisz opakowanie. Jeśli zdarza Ci się kupować herbatę czy czekoladę głównie dlatego, że mają ładne opakowanie, to naprawdę żal byłoby na koniec taką ładną rzecz wywalić. Może da się wyciąć jakiś ładny rysunek albo instrukcję obsługi? Opakowanie po lekarstwach proponuję wykorzystać jako stempel. Takie nierówne kropki będą robiły wrażenie.


5. Katalog zamiast papierów. Producenci najróżniejszych dóbr wydają ogromne pieniądze, by stworzyć efektowne katalogi firmowe. Często są one wykonane z doskonałego papieru z ciekawym wzorem. Sfotografowany katalog YES został np. wydrukowany na perłowym papierze, używanym do zaproszeń ślubnych. Skąd takie rzeczy wziąć? Zwróćcie czasem uwagę, czy w salonie z meblami, biżuterią lub dizajnerskimi gadżetami nie leży akurat ciekawy katalog. W różnych miastach organizowane są też targi niemal wszystkiego (mebli, gadżetów reklamowych, zabawek itp.), a tam każdy wręcz wciska Wam swoje katalogi. Targi często są darmowe lub wstęp kosztuje kilka złotych.


6. Reklamówka lepsza niż gotowce. Zdarza się Wam kupować papiery z różnymi napisami, choć same spokojnie mogłybyście zrobić takie rzeczy na swoim komputerze? Mnie oczywiście też. Wiadomo, lenistwo i podziw dla cudzej kreatywności. Ale czasem cudza kreatywność przejawia się też w rzeczach, które mamy pod ręką. Spójrzcie na aktualną reklamówkę sieci House. Czy te napisy nie są rewelacyjne? 

Uff, mam nadzieję, że udało się Wam przebrnąć. Żadne to objawienia, ale czasem warto włączyć scrapowe myślenie, zanim wyrzucicie coś z potencjałem. W końcu 'scrap' oznacza skrawek.

A dla tych, co przebrnęli, szybka rozdawajka. Pierwsza osoba, która chciałaby otrzymać poniższe stempelki (na pewno fajne do ozdabiania dziecięcych albumów itp.), niech wpisze maila w komentarzu. Porządki się robi :)

17 lipca 2011

Mały tuning

Doszłam ostatnio do smutnego wniosku, że naprawdę przesadzam z wydatkami. W rożnych dziedzinach. Gdy pomyślę, ile wydałam na scrapowe przydasie, to byłaby za to piękna podróż do jednego z wymarzonych miejsc. Żebym jeszcze używała tych rzeczy, to ok. W pasję warto zainwestować. Ale na wszystko, co podoba mi się w internetowych sklepach, mam potem w domu jakąś alergię. Dlatego mam mocne postanowienie. Koniec z wydatkami. Do rękodzielniczych zabaw mam już tyle atrakcji, że mogłabym chyba przez 20 lat coś z tego wyklejać. A w praktyce i tak najbardziej cieszą mnie metki od ubrań, wzorki wycięte z katalogów i jakieś śmieci znajdowane w kieszeniach. Jeszcze raz, dużymi literami.
AKCJĘ 'OSZCZĘDZANIE' UWAŻAM ZA ROZPOCZĘTĄ
oraz
NIE KUPUJĘ JUŻ NICZEGO DO SCRAPBOOKINGU
Oczywiście to samo dotyczy ciuchów, butów i innych rzeczy, których mam nadmiar. I to wszystko ma cel. Bo my z Lubym naprawdę uwielbiamy podróże. Jedna, ta mocno wymarzona, być może uda się już w przyszłym roku. Ostatnio wszelkie znaki na niebie i ziemi podpowiadają nam, by olać finansową dziurę i po prostu postawić wszystko na jedną kartę. Ale cicho sza, zobaczymy co z tego wyjdzie.
A tymczasem w ramach nowego planu na życie, zamiast kupować kolejny notes 'bo ładny', zajęłam się starym, który też kiedyś kupiłam 'bo ładny'. Po użyciu kilku gotowców już zaczął mnie trafiać szlag i w ruch poszły śmieci.



Tu się chyba jeszcze coś dorzuci


Tenże notes jest idealny do tuningowania, ponieważ wyposażono go w dodatkowe okładki z mlecznego plastiku. Dzięki temu nawet, gdy wrzucę go do torby, poprzyklejane szpargały będą bezpieczne. Tak wygląda po zamknięciu.


13 lipca 2011

A jednak! czyli scrapowe archiwa

Ostatnimi czasy mama zaprosiła mnie do siebie ciepłymi słowy: "nie będę czekała kolejne trzy lata aż przejrzysz i powywalasz swoje śmieci". No tak jakoś się zdarzyło, że zabrałam dotychczas to, co fajne, a towary mniej fascynujące lub wymagające segregacji, kurzyły się na półkach. W końcu nadeszła mobilizacja. Okazało się, że takie przeglądanie śmietnika z lat dwudziestu to fantastyczna zabawa. Były listy otrzymywane tonami po wysłaniu przeze mnie ogłoszenia do Bravo. Były zeszyty szkolne. Były stare czasopisma. Były jakieś dziwne pamiątki, zdjęcia. Do tego cała seria świadectw z czerwonymi paskami z podstawówki, a po nich seria świadectw trójkowych z liceum. A nawet ocena opisowa uczennicy klasy 1A z początku lat 90. "Zeszyty prowadzi bardzo starannie, lekcje zawsze oddziela szlaczkiem. Prace plastyczne są bardzo oryginalne, płaszczyzna jest zawsze dokładnie zamalowana. Pod względem zachowania stanowi wzór dla zespołu klasowego".
Ach, gdzie te czasy, gdy szlaczki pod lekcją czyniły ze mnie wzór?
No ale czemu w ogóle o tym wszystkim piszę? Bo mam, mam dowód! Scrapowanie pasjonowało mnie sto lat przed tym, gdy dowiedziałam się o takiej dziedzinie sztuki. Może wtedy nawet ta nazwa w ogóle jeszcze nie istniała?
Przedstawiam dowody rzeczowe. Najpierw prehistoria. Czasy podstawówki. Notes z adresami:


Polecam zwrócić uwagę na ciekawą formę laminowania z wykorzystaniem taśmy klejącej. Do tego oryginalne połączenie cytatu z Biblii, naklejki z Pokemonami i pocztowej naklejki na list lotniczy.


Wnętrze ozdabia rozkładówka zasmarowana znaczkami pocztowymi. Innych ciekawych i kolorowych naklejek nie było.


A tu już czasy liceum i 'drogi pamiętniczku'. Żurnal jak ta lala. Są pamiątkowe kwiatki...


... arabskie bohomazy ukryte w kopertce...


... wspomnienia wolontariusza...


... a także dizajnersko zamontowany bilet z koncertu.

Czyli od zawsze to we mnie tkwiło!

A gdyby ktoś potrzebował słodyczy, przypominam o CUKSACH.

7 lipca 2011

Cała prawda o mnie

Przez ostatni tydzień wychodziłam z domu owinięta szczelnie i kondomiasto. Szeleszczący płaszcz, skrzypiące kaloszki, torebka owinięta w reklamówkę Rossmanna oraz fruwający na boki parasol w kropki. Nic więc dziwnego, że wyściubić nos na dwór zdarzało mi się rzadko i tylko w sytuacjach wielkiej potrzeby. Przyrosłam do kanapy i postanowiłam tę wiekopomną chwilę uwiecznić.
Na wyzwanie Craft Artwork zmajstrowałam ATC 'o sobie'. Trudno stwierdzić jakie są moje cechy szczególne poza lenistwem. Czy w ogóle ATC może być poziome? Bo tego też nie chciało mi się sprawdzać.
A więc leńmy się!

Priorytet

W sobotę urodziny mojej Gatti, więc do Londka poleciała kartka. Poczta tym razem się postarała i doręczyła ją szybciej niż na trasie Warszawa - Otwock. W związku z tym życzenia dotarły ciut przed czasem. Trzeba być jednak przezornym, bo wysłana niegdyś kartka wielkanocna zawitała do Anglii po niemal miesiącu.
Krzywe toto, ale jubilatka udaje, że jest uradowana. Chwała jej za to.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...