Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmowo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmowo. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 stycznia 2014

Serial (jak narkotyk). Breaking Bad.

Uwaga! Ten wpis nie zawiera treści, które mogłyby Wam zepsuć oglądanie serialu. :)

***
http://www.breakingbadstore.com
Bohater serialu, pięćdziesięcioletni Walter White, nauczyciel chemii w szkole średniej dorabiający sobie w myjni samochodowej przeżył swoje dotychczasowe życie w strachu, obawiając się rzeczy, które wydarzyły się, mogły czy nie mogły się wydarzyć. Przez lata budził się w środku nocy i nie mógł zasnąć. Poznajemy go w przełomowym momencie jego życia - dzień po pięćdziesiątych urodzinach dowiaduje się, że ma nieoperacyjnego raka płuc i w najlepszym przypadku kilka miesięcy, a może nieco dłużej do przeżycia.

W wyniku tej diagnozy Walter doznaje przebudzenia. Zaczyna żyć. Śpi dobrze jak nigdy dotąd. Zdaje sobie sprawę, że prawdziwym jego wrogiem jest strach, więc postanawia mu skopać tyłek. Przechodzi na ciemną stronę mocy - w wyniku splotu kilku wydarzeń postanawia produkować niemal idealnie czystą formę metamfetaminy i sprzedając ją uzbierać środki finansowe, które zabezpieczyłyby jego rodzinę, gdy jego już nie będzie - ciężarną żonę, nienarodzoną córkę i nastoletniego syna, który cierpi na porażenie mózgowe. Od tego momentu życie Waltera i ludzi, którzy zwiążą z nim swoje losy - świadomie i dobrowolnie, czy też zupełnie przypadkiem będzie niczym chemia - akcje będą wywoływać reakcje, podjęte decyzje, wydarzenia będą pociągać za sobą konsekwencje. Chemia, jak przekazuje Walt swoim uczniom - to nauka o zmianie. Zmianie ciągłej, stałej, cyklicznej.  O wzroście i wreszcie o umieraniu i gniciu. Taka jest dokładnie historia tego bohatera, a jej psychologiczny aspekt jest clue tego fantastycznego widowiska telewizyjnego. 

Transformacja głównego bohatera to w mojej opinii najlepsza część serialu. Poznajemy geniusza, szaleńca, manipulatora, wrażliwca, cynika w jednej osobie, który robi różne złe rzeczy dla dobrego celu (a może dla siebie?). Jego decyzje będą miały wpływ na życie, które mu pozostało i jego jakość. Dzięki tej postaci dostajemy niezwykły dramat psychologiczny, który jest prawdziwą ucztą dla oglądającego, ale czasem bywa bolesny. W serialu jest dużo akcji sensacyjnej, często brutalnej, ale mam wrażenie, że ona nigdy nie jest esencją żadnego odcinka, stąd byłabym ostrożna z określaniem tego serialu jako sensacyjnego. Jej zwroty są jednak częste i zaskakujące i na pewno trzyma ona w napięciu. 

http://www.businessinsider.com
Aktorsko jest to serial na najwyższym poziomie. Nie ma tu źle zagranych ról, pierwszo czy drugoplanowych, a odtwórca głównej roli sprawia wrażenie, że po prostu na 5 lat realizacji wszystkich serii widowiska stał się Walterem. Czapki z głów, proszę państwa! List dziękczynny do Briana Cranstona (Walter White) z pochwałą dla niego i całej ekipy wystosował nawet sam Sir Anthony Hopkins, który 62 odcinki serialu obejrzał w 2 tygodnie. :) Co ciekawe mogłoby się wydawać, że tak dobrze zagrana i ciekawa postać jak Walt może zdominować pozostałych bohaterów - nic bardziej mylnego. Oprócz niego pojawia się wiele ciekawych osób, moimi osobistymi ulubieńcami są na pewno Jesse, Mike, Saul, Gustavo, czy Hector (genialny Mark Margolis!) .

O samej realizacji też mogę napisać tylko w samych superlatywach. Akcja serialu toczy się w Nowym Meksyku i często malownicze kadry przypominają klimatem western, zresztą część scen jest nakręcona w stylu typowym dla tego gatunku. Ujęcia są często dość nietypowe dla serialu (jako gatunku), takoż szybki montaż, czy kamera z ręki (kojarzą mi się z teledyskami). Światło, zdjęcia poklatkowe tylko dodają poetyki temu obrazowi. Sceny są długie, naturalne, dialogi inteligentne, często z humorem (bywa, że czarnym), to wszystko powoduje, że serial wydaje się bardzo realistyczny, mimo, że przedstawione w nim sytuacje nie są codzienne dla większości widzów. Co za tym idzie - można się bardzo mocno w niego zaangażować. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że to pierwszy serial, w który tak mocno i emocjonalnie wpadłam.

Muzyka to kolejny mocny punkt - niewątpliwie świetna, nieprzewidywalna, utwory dopasowane do kontekstu. Czołówka - krótka, szybka, charakterystyczna. Kto z Was nieraz myślał, aby przewinąć czołówkę serialu? Tu tak nie będzie. 



Próbuję się doszukać słabych stron serialu, ale jakoś nie potrafię. Ktoś mu zarzucił, że jest przegadany - ja nie nudziłam się ani przez moment podczas scen z długimi dialogami, bo one są po prostu dobrze napisane. Kto chce mniej gadaniny, niech włączy sobie "Transformers". ;)

Dla mnie jest to serial łamiący schematy tego gatunku. Często mówi się, że serial jest tak dobry jak film, a ja myślę, że teraz będzie można spokojnie powiedzieć o jakimś filmie, że jest tak dobry jak serial "Breaking Bad".

Pierwszy raz od czasów nastoletnich kupiłam sobie fanowski T-shirt (który pokazywałam w tym wpisie) - to chyba o czymś świadczy? :D 

Dajcie proszę znać, czy znacie ten serial i co o nim sądzicie. :)

--
Pozdrawiam i do następnego razu!

Karolina

wtorek, 31 grudnia 2013

Ciuchy w ciąży. Tydzień 27.


Po świątecznej przerwie wracam do świata żywych. Dziś dwa nowe zdjęcia, potem miałam przerwę, więc kolejne będą z ok. 30 tygodnia i z już dość pokaźnym brzuchem. W pośpiechu przedświątecznym (i z powodu szwankującego aparatu :/) nie zdążyłam zrobić zdjęć w sukience ciążowej, ale nadrobię to w przyszły weekend. Mam też do pokazania nową sukienkę BiuBiu, która jest nieciążowa, a sprawdza się świetnie na mojej obecnej brzuchatej sylwetce i jest niesamowicie wygodna - przebiegałam w niej cały dzień na wyprzedażach świątecznych - o tym za parę dni. :)

Dziś też siądę do recenzji kilku kosmetyków firmy Lush, więc będzie coś dla zainteresowanych mazidłami. 



A jeśli o ciuchy chodzi, to dwa zestawy są ze spodniami ciążowymi, a topy ciągle nieciążowe. Jeden to koronkowy top z Next, drugi t-shirt Heisenberg nawiązujący do serialu, który totalnie mną zawładnął w ostatnich tygodniach (pisząc to wypatruję listonosza z paczką - zamówiłam dwa dni temu sezon finałowy). Mowa o "Breaking Bad". Pod topami mam podkoszulki termiczne. 

Zestaw po lewej był do pracy, a zestaw z Heisenbergiem i czerwoną szminką na sobotę - wypad do kosmetyczki, na lunch i kawę i zakupy. Jestem wielką fanką czerwonych ust wyjętych z kontekstu wieczorowego - uważam, że do rurek i t-shirtu wygląda ona równie dobrze. :) Na ustach mam kultową dla mnie (i wielu innych pań) szminkę MAC Russian Red.

--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina



poniedziałek, 11 listopada 2013

Seriale, seriale. Downton Abbey.


Latem, jak nie spałam akurat, to byłam senna i czytanie często doprowadzało mnie do jeszcze większej senności. Nie mówię już o innych aktywnościach, do których wymagana była siła fizyczna. To, że mieliśmy czasem porządny obiad z deserem (zobaczcie serię "Luby gotuje"), umyte okna, odkurzone dywany i nakarmione koty to zasługa lubego. W momentach między dogorywaniem (nic mi nie było poza koszmarnym zmęczeniem!), a przesypianiem życia, śmignęłam sobie z wszystkimi seriami "Friends" (reklamować nikomu nie muszę). Serial oglądałam wieki temu, ale zawsze chętnie wracałam do przypadkowych odcinków, gdy na nie trafiałam w TV.

Odkąd nie mamy TV trochę wypadłam z obiegu serialowego, bo z zasady nie piracę, a i trochę czasu zajmuje mi przekonanie się do nowinek typu wypożyczalnia filmów on-line. ;) Taki ze mnie osioł. Zdałam sobie sprawę, że od lat w zasadzie nie obejrzałam nowego, dobrego serialu. Ostatni, to chyba "Camelot" - porzuciłam go po kilku odcinkach, bo trochę nudził, bo wyjechaliśmy na wakacje do Włoch, a po powrocie wyrzuciliśmy telewizor i nawet bardzo ciekawa kreacja młodszego z braci Fiennes (Josepha) jako Merlina nie uratowała tego serialu. Nigdy nie wróciłam i nie obejrzałam serii do końca.

Jak już się przekonałam do Lovefilm.com to jadę z tym koksem. ;) 

Maggie Smith, zrodlo: http://coolspotters.com

 Zaliczone mam trzy serie "Downton Abbey", wiem, że czwarta jest obecnie emitowana w UK, ale nie mam TV i poczekam na wydanie na DVD. Zresztą już słyszałam negatywne opinie o ostatniej serii. Trzy pierwsze podobały mi się szalenie, a niektóre kwestie wypowiadane przez Dowager Duchess Lady Grantham, graną przez genialną Maggie Smith przyprawiły mnie o ataki śmiechu. 


"Nie bądź defetystą, moja droga. To takie w stylu klasy średniej"

Albo:

"Ostatniej nocy wyglądał tak dobrze! Oczywiście to mogło się przydarzyć tylko cudzoziemcowi... Żaden Anglik nie śniłby nawet o umieraniu w czyimś domu, szczególnie kogoś kogo nie znał". 

Czy:

Cora: W Ameryce jest inaczej...
Lady Grantham: Tak wiem, mieszkają w wigwamach.

  
I jak jej nie kochać? :) 

Serial ukazujący życie rodziny Lorda Grantham i jego służby jest niezwykle dopracowany pod kątem historycznym, nie dziwota zresztą, bo Wielka Brytania na wielką spuściznę z epoki mocnych podziałów klasowych (które do dziś całkowicie nie zniknęły, ale to już temat na inny wpis), może wiec dysponować autentycznymi wnętrzami, rekwizytami, a ta jakby nie patrzeć - opera mydlana (choć zrobiona ze smakiem) - zyskuje poklask nawet w krajach, które systemu owego nie znają z autopsji, albo precz pozbyły się go dawno temu nierzadko w krwawych okolicznościach. 

Piękna muzyka, bardzo dobra gra aktorska i co mnie jeszcze bardzo cieszy - akcja dzieje się po sąsiedzku. Choć autentyczna posiadłość, w której kręcono serial wcale nie znajduje się w Yorskhire, to bohaterowie odwiedzają nieodlegle mi York, Thirsk, Ripon czy Richmond. Jeśli macie ochotę poczytać więcej o tej posiadłości, to zachęcam do lektury wpisu Ani. 

Lubicie dobrze skrojone seriale kostiumowe (te stroje kobiet z epoki! ♥) z niezłymi dialogami, dość wartką akcją, nakręcone w przepięknych historycznych wnętrzach? Jeśli tak, to polecam gorąco. W Polsce niestety TVP się nie popisała emitując go w poniedziałki o 22. Oglądalność podobno była marna. 

Na deser jedna z moich ulubionych scen, w której Lady Grantham zostaje zaskoczona przez... krzesło obrotowe. :D 


Znacie, lubicie ten serial?
--

Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina