Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nuxe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nuxe. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Projekt denko #4


Dawno nie było, a torba z pustymi opakowaniami po kosmetykach pęka w szwach. Zatem krótki opis i moja opinia, jedziemy!


Dry Hand Fix, Nip & Fab
75 ml, cena regulara 9.99 funta, zapłaciłam połowę
(krem naprawczy do suchych dłoni) 

Ten krem jest absolutnie fantastyczny. Rewelacyjnie nawilża skórę, nie zawiera parafiny, czyli nie daje złudnego uczucia nawilżenia. Bardzo szybko się wchłania, niezwykle intensywnie pachnie - jest to zapach pistacji i migdałów. Mocny, dla niektórych może być mdły, duszący. Ja go pokochałam. Kupuję, jeśli jest w promocji. Cena regularna jest według mnie za wysoka.  Producent obiecuje rozjaśnienie skóry, ale tego nie zauważyłam.

Revitalising Face Oil, Aromatherapy Associates 
15 ml, cena 42 funty 
(olejek rewitalizujący do twarzy)

Kupiłam go jakoś krótko przed porodem z dwóch powodów - chciałam się rozpieścić czymś dobrej jakości w okresie połogu, a także uznałam, że to może być ostatnia szansa na kupienie czegoś tak drogiego do pielęgnacji twarzy - odkąd mamy dziecko inaczej wydajemy pieniądze. 

Jest to produkt, który mnie powalił na kolana, co będę dużo pisać. Mieszanka olejków jest skomponowana w taki sposób, że skóra po nocy wygląda jakby przeszła zabieg naprawczy, olejek pachnie bardzo przyjemnie (dominuje róża, geranium, paczuli), dosłownie trzy krople starczają na całą twarz.  Większość się wchłania, pozostawiając jedynie lekko tłusty film - dla mnie to było bez znaczenia, bo używałam go na noc, lub w dni, w które nie nakładałam makijażu. 

Bardzo, ale bardzo chętnie wróciłabym do niego, lub innych olejków z tej serii (są też: łagodzący, odżywczy, redukujący drobne zmarszczki i inne), ale nie ukrywam, że na chwilę obecną jest to dla mnie produkt luksusowy i nie pozwoliłam sobie na niego ponownie. Opakowanie choć szokująco małe, starcza na ok. 2 miesiące codziennego używania.

Brzozowa Pomadka Ochronna z Betuliną, Sylveco 
4.4g, cena ok. 10 złotych 

Co obiecuje producent? Brzozowa pomadka ochronna z betuliną jest hypoalergiczna i zawiera tylko naturalne składniki. Masło Shea (karite) i masło kakaowe wygładzają i uelastyczniają usta, natomiast olej sojowy, jojoba i wiesiołkowy nawilżają je oraz zapobiegają ich wysychaniu i pękaniu.  Pomadka stanowi doskonałą barierę ochronną przed mrozem, wiatrem i promieniami słonecznymi. Aktywny składnik - betulina - działa kojąco i regenerująco na wszelkie podrażnienia, łagodzi objawy opryszczki.

I ja to wszystko mogę potwierdzić. Poza opryszczką, gdyż w życiu nie miałam. Pomadkę dostałam w prezencie ponad rok temu i teraz zawsze gdy jestem w Polsce staram się ją kupić. Ma fantastyczny skład i dobre działanie, plusem jest też cena. Do Sylveco w ogóle odczuwam sympatię - bo polska firma, kosmetyki mają naturalne składy i niewysokie ceny. Obecnie testuję też krem pod oczy - pojawi się w projekcie denko w przyszłości. 


Reve de Miel Lip Balm, Nuxe
15g, cena ok. 9-10 funtów 
(balsam do suchych ust)

Mój św. Graal produktów do ust. Jeśli mam się przyczepić, to jedynie do słoiczka - wkładanie paluchów do kosmetyków nie jest specjalnie higieniczne, stąd jest to balsam do ust, który stoi od dwóch lat na mojej szafce nocnej w sypialni. Nakładam warstwę balsamu na noc, przed zaśnięciem, czystymi rękoma. Gdybym miała robić to wciągu dnia, to musiałabym upewnić się, że mam każdorazowo umyte ręce - to byłoby dość kłopotliwe. 

Poza tym - same ochy i achy. Konsystencja (bardzo gęsty, wydajny), zapach (grejpfrut), skład (miód, masło shea, olejki roślinne, witamina E i inne), działanie - nie mam się do czego przyczepić. Niektórzy mówią, że drogi. Tani nie jest, ale słoiczek starcza mi na 10-11 miesięcy codziennego użytkowania! Super wydajny produkt wart swojej ceny. Pozostawia usta bardzo dobrze nawilżone i odżywione, gładkie, gotowe na przyjęcie szminki. Jest bezbarwny, ale pozostawia matowe wykończenie. 
  
Mushroom Multicare BB Cream, Skinfood 
50g, cena ok. 8-9 funtów 
(Krem BB z ekstraktem z grzybów)


Jak już Wam wspominałam w TYM WPISIE przepadłam na punkcie koreańskich kremów BB. Miałam próbki kemów produkowanych przez zachodnie koncerny i to nie jest to samo! Obok tego z czarną herbatą, kupiłam też drugi z ekstraktem z grzybów. I to do niego jednak od niemal roku wracam - obecnie mam trzecie opakowanie. 


Jest to krem o działaniu rozjaśniającym i przeciwstarzeniowym. Zawiera ekstrakt grzybowy, którego składniki poprawiają strukturę skóry. Równomiernie wyrównuje koloryt cery, nawilża oraz działa kojąco. Początkowo kupiłam odcień 1 (jaśniejszy), ale był ciut za jasny i musiałam się przyciemniać mocnej bronzerem, teraz kupuję odcień 2, który nadal jest odcieniem dość jasnym, więc jeśli macie jasną skórę, o tonach neutralnych lub lekko żółtych, to jest to krem dla Was. 

Ma dość dobre krycie, ale ja w zasadzie poza cieniami pod oczami i kilkoma małymi plamkami po zmianach hormonalnych w ciąży nie mam problemów z przebarwieniami skóry. Daje naturalne wykończenie, lekko wilgotne w wyglądzie, nakładam go zmoczoną gąbką (beauty blender). Długotrwały! W środy nakładam go ok. 7 rano, spędzam cały dzień w biurze, a o 19 prowadzę zajęcia Zumby i przed wyjściem nie muszę poprawiać makijażu. Nawilża, dba o skórę, zawiera SPF 20. Na mojej mieszanej skórze wymaga lekkiego przypudrowania w strefie T. Będę na pewno kupować kolejne opakowania (tyle, że na pewno nie u polskich pośredników, bo wtedy przepłacę!).

Angel EDP, Thierry Mugler
100ml, cena ok. 600 złotych 

Perfumy, których używam od ok. 18 roku życia (to już niemal 16 lat!). Zdradziłam je może dwa razy, ale od 10 lat nie zamieniłam ich ani razu na żadne inne. Kupuję, czy też dostaję butelkę za butelką i szczerze mówiąc jestem do nich tak przywiązana, że nie mam ochoty testować nowych zapachów. Jest to zapach, z którym bardzo mocno utożsamiają mnie moi bliscy. 

Jeśli ich nie znacie, to niech Was nie zwiedzie zimny kolor perfum - kompozycja jest bardzo ciepła. Nuty drzewno - orientalne, bergamota, wanilia, jeżyna,karmel, miód, a także czekolada - to pierwsze na świecie perfumy, do których użyto tego aromatu. Zapach tak specyficzny, że albo się go kocha, albo nienawidzi. Początkowo ciężki, ale potem słodki i intrygujący. Bywam zaczepiana na ulicy, czy w sklepie i pytana czym pachnę. 

Kosztują sporo, ale to dobrze wydane pieniądze - zapach jest bardzo trwały i intensywny, co czyni go niezwykle wydajnym. 

Myjący Olejek, wersja pomarańczowa, Biochemia Urody 
120ml, cena 11.80 złotego 

Bardzo dobra alternatywa dla osób, które chciałyby zmywać twarz środkami bez detergentów czy olejkami, ale nie chce im się bawić w metodę OCM (o metodzie TUTAJ). Używam olejku do zmywania makijażu, na przemian z moją mieszanką do OCM. Gdy akurat jestem w Polsce, albo ktoś wysyła mi paczkę, to lubię dołożyć tej olejek do zamówienia - daje mi to szybszą alternatywę do OCM, a efekty są niemal takie same. Chętnie wracam do tego kosmetyku, ale jako, że nie mam do niego łatwego dostępu to używam tylko do mycia twarzy, aby na dłużej mi starczył.

Jest to olejek hydrofilny, czyli lubiący wodę - pomimo oleistej formy, dzięki obecności odpowiedniego emulgatora, produkt ten miesza się z wodą i skutecznie zmywa zanieczyszczenia skóry. Bazą olejku jest zimnotłoczony olej słonecznikowy, wybrany ze względu na gojące i nawilżające właściwości, a wersja pomarańczowa zawiera dodatkowo pomarańczowy olejek eteryczny - ma pobudzający, świeży zapach, a także właściwości dezynfekujące, łagodzące i przeciwzmarszczkowe. Ponieważ formuła olejku nie zawiera wody, dlatego jest on trwały i nie wymaga dodatku substancji konserwujących. 

Kosmetyki z Biochemii Urody są specyficzne, jeśli macie ochotę, to zajrzyjcie do TYCH WPISÓW i poczytajcie na temat kilku rzeczy z ich oferty.  

Na dziś to na tyle, choć pokazałam chyba jedną trzecią zawartości torby z pustymi opakowaniami. Zatem jeśli tylko dar boży pozwoli, to siądę do kolejnego wpisu z tej serii. ;)

Dajcie znać, jeśli używacie któregoś z wyżej wymienionych, albo macie ochotę wypróbować. Chętnie poczytam Wasze opinie. 

--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina

sobota, 1 lutego 2014

Olejki. Moja pielęgnacja ciała olejkami suchymi.


Olejki suche wprowadziłam jako uzupełnienie mojej pielęgnacji ciała w ciąży. Przedtem używałam tylko tradycyjnych olejków, zwykle po prysznicu i raz dziennie, albo rzadziej - w zależności jaka była moja kondycja skóry, czy miałam czas, siłę i ochotę. Natomiast w profilaktyce rozstępów w ciąży postanowiłam wprowadzić olejki suche, jako uzupełnienie kuracji olejami tradycyjnymi (o których za parę dni). Tak mi się spodobały, że zostaną u mnie na stałe. No, przynajmniej jeden z nich.

Dlaczego suche?

Dlatego, że stosuje się je na suchą skórę i wchłaniają się dużo szybciej niż tradycyjne olejki, a także nie pozostawiają bardzo tłustego filmu. Ich stosowanie w ciągu dnia bardzo mi odpowiada, bo po aplikacji mogę się szybko ubrać. Niemal do końca ciąży (macierzyński zaplanowany na 3 tygodnie przed terminem rozwiązania) będę pracować, nie mam więc możliwości wysmarować się dwa razy dziennie tradycyjnymi olejkami, a potem leżeć i pachnieć. ;) Oleje suche mają lżejszą konsystencję, wchłaniają się w ok. 5 minut i nie tłuszczą ubrania.

Jakie zalety?

Lekkie, szybko się wchłaniają, nie pozostawiają tłustej skóry, nie brudzą ubrania. Uniwersalne - do ciała, twarzy, włosów, paznokci. Bardzo wydajne. 

A wady?

Dla mnie jedna - cena. Są droższe niż tradycyjne olejki. 



Jakich marek obecnie używam?

The Body Shop - Strawberry Beautifying Oil
Cena 9 funtów za 100ml

Nie kupiłam go sama, a dostałam w prezencie. Nigdy w życiu nie poszłabym na opcję zapachową z truskawkami, szczególnie, że w linii jest aż jedenaście zapachów (m.in. kokos, masło kakaowe, słodka cytryna, czy różowy grejpfrut). I dla mnie zapach to jego największa wada. Olejek ma dobre właściwości nawilżające, można go stosować na ciało, twarz i włosy - ja używam tylko do ciała (a konkretnie na brzuch, biodra i piersi). Nie wchłania się tak szybko i nie ma też tak naturalnego składu jak ten, o którym napiszę poniżej. Ale dla osób, które chcą spróbować tańszej opcji nie jest to zły olejek, jeśli traficie na swój zapach. Ja raczej nie będę wracać do tego produktu, ponieważ zakochałam się w innym.

Nuxe - Huile Prodigieuse
Cena ok. 28 funtów za 100ml

Tak, to drogi produkt, nie będę zaprzeczać. Cena jest jednak adekwatna do jego jakości. Jak tylko pojawiają się gdzieś wyprzedaże czy promocje, to warto go kupić na zapas. Ja tak zrobiłam, gdy miałam 30% zniżki w pewnym sklepie i cena po obniżce jest łatwiejsza do zaakceptowania. ;) Szczególnie, że jest to w moim odczuciu produkt doskonały. No może jedynie ponarzekałabym na choć bardzo elegancką i klasyczną, to jednak ciężką i nieporęczną butelkę.  Nauczyłam się nakładać go jedną ręką, podczas gdy czystą trzymam butelkę. Jeśli chodzi o opakowanie, to dużym plusem jest natomiast pompka. 

Co do samego produktu, to znajdziecie w nim 98.1% składników naturalnego pochodzenia (!!!) - mieszankę sześciu olejków naturalnych m.in. ze słodkich migdałów, orzechów makadamia, ogórecznika, czy kameliowy, a także witaminę E. Nie zawiera konserwantów. 

Jest to olejek wielozadaniowy - do twarzy, ciała i włosów. Ja stosuję go do ciała, a resztki, które zostaną mi na dłoniach wmasowuję w końcówki włosów. Na włosach nie obciąża ich, nie tłuści, na ciele dość szybko się wchłania, więc nie muszę długo czekać z ubraniem się rano. Jest to produkt dość wydajny - mała ilość starcza, aby dobrze nawilżyć skórę. Jak w przypadku tego pierwszego olejku stosuję rano na brzuch, piersi i biodra. Wiem, że do rozwiązania mam jeszcze 7 tygodni, ale jak dotąd (odpukać!!!) nie mam rozstępów, a skóra na brzuchu nie swędzi mnie tak bardzo w ciągu dnia, jak swędziała mnie, gdy nie używałam tego olejku. 

Kolejną jego niewątpliwą zaletą jest piękny zapach. Lekko kwiatowy, ciepły, pudrowy - przypomina mi perfumy Flower Kenzo. Dostępna jest też wersja letnia, wieczorowa ze złotymi drobinkami (Huile Prodigieuse Or) - letnia, bo podkreśla opaleniznę, a drobinki mienią się w słońcu, ale są bardzo dyskretne, nadają skórze blasku, a nie taniego efektu brokatu. Wieczorowa, bo można skórze nadać wyjątkowego blasku na specjalne okazje. Zdecydowanie kupię ją, jak tylko zrobi się cieplej i będę miała okazję wystawiać skórę na widok publiczny. ;) 

Powiem szczerze, że jeśli miałabym porównać oba olejki, to porównałabym tak: wiadomo, że i Fiatem dojedziecie gdzie chcecie, ale zawsze bardziej komfortowo jest jechać Mercedesem. ;) Jeśli komuś zależy na naturalnym składzie, to dodatkowo olejek Nuxe pozostawia w tyle ten z The Body Shop. Ale rozumiem, że cena może być dla wielu zaporowa. Ja potrafię zrezygnować z wielu  kosmetyków kolorowych (makijaż robię podstawowy i niemal ciągle taki sam), czy myć się Białym Jeleniem (bo lubię, a nie bo oszczędzam, ha, ha!), a na tego typu produktach po prostu nie oszczędzać.

Tak go polubiłam, że nie mogę się doczekać okazji do kupienia i wypróbowania wersji rozświetlającej. 

Jestem ciekawa, czy Wy używacie suchych olejków i jakie polecacie, a może znacie jakiś z tych dwóch, a jeśli tak, to jaką macie opinię na ich temat? 
--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)

Karolina