Olejki suche wprowadziłam jako uzupełnienie mojej pielęgnacji ciała w ciąży. Przedtem używałam tylko tradycyjnych olejków, zwykle po prysznicu i raz dziennie, albo rzadziej - w zależności jaka była moja kondycja skóry, czy miałam czas, siłę i ochotę. Natomiast w profilaktyce rozstępów w ciąży postanowiłam wprowadzić olejki suche, jako uzupełnienie kuracji olejami tradycyjnymi (o których za parę dni). Tak mi się spodobały, że zostaną u mnie na stałe. No, przynajmniej jeden z nich.
Dlaczego suche?
Dlatego, że stosuje się je na suchą skórę i wchłaniają się dużo szybciej niż tradycyjne olejki, a także nie pozostawiają bardzo tłustego filmu. Ich stosowanie w ciągu dnia bardzo mi odpowiada, bo po aplikacji mogę się szybko ubrać. Niemal do końca ciąży (macierzyński zaplanowany na 3 tygodnie przed terminem rozwiązania) będę pracować, nie mam więc możliwości wysmarować się dwa razy dziennie tradycyjnymi olejkami, a potem leżeć i pachnieć. ;) Oleje suche mają lżejszą konsystencję, wchłaniają się w ok. 5 minut i nie tłuszczą ubrania.
Jakie zalety?
Lekkie, szybko się wchłaniają, nie pozostawiają tłustej skóry, nie brudzą ubrania. Uniwersalne - do ciała, twarzy, włosów, paznokci. Bardzo wydajne.
A wady?
Dla mnie jedna - cena. Są droższe niż tradycyjne olejki.
Jakich marek obecnie używam?
The Body Shop - Strawberry Beautifying Oil
Cena 9 funtów za 100ml
Nie kupiłam go sama, a dostałam w prezencie. Nigdy w życiu nie poszłabym na opcję zapachową z truskawkami, szczególnie, że w linii jest aż jedenaście zapachów (m.in. kokos, masło kakaowe, słodka cytryna, czy różowy grejpfrut). I dla mnie zapach to jego największa wada. Olejek ma dobre właściwości nawilżające, można go stosować na ciało, twarz i włosy - ja używam tylko do ciała (a konkretnie na brzuch, biodra i piersi). Nie wchłania się tak szybko i nie ma też tak naturalnego składu jak ten, o którym napiszę poniżej. Ale dla osób, które chcą spróbować tańszej opcji nie jest to zły olejek, jeśli traficie na swój zapach. Ja raczej nie będę wracać do tego produktu, ponieważ zakochałam się w innym.
Nuxe - Huile Prodigieuse
Cena ok. 28 funtów za 100ml
Tak, to drogi produkt, nie będę zaprzeczać. Cena jest jednak adekwatna do jego jakości. Jak tylko pojawiają się gdzieś wyprzedaże czy promocje, to warto go kupić na zapas. Ja tak zrobiłam, gdy miałam 30% zniżki w pewnym sklepie i cena po obniżce jest łatwiejsza do zaakceptowania. ;) Szczególnie, że jest to w moim odczuciu produkt doskonały. No może jedynie ponarzekałabym na choć bardzo elegancką i klasyczną, to jednak ciężką i nieporęczną butelkę. Nauczyłam się nakładać go jedną ręką, podczas gdy czystą trzymam butelkę. Jeśli chodzi o opakowanie, to dużym plusem jest natomiast pompka.
Co do samego produktu, to znajdziecie w nim 98.1% składników naturalnego pochodzenia (!!!) - mieszankę sześciu olejków naturalnych m.in. ze słodkich migdałów, orzechów makadamia, ogórecznika, czy kameliowy, a także witaminę E. Nie zawiera konserwantów.
Jest to olejek wielozadaniowy - do twarzy, ciała i włosów. Ja stosuję go do ciała, a resztki, które zostaną mi na dłoniach wmasowuję w końcówki włosów. Na włosach nie obciąża ich, nie tłuści, na ciele dość szybko się wchłania, więc nie muszę długo czekać z ubraniem się rano. Jest to produkt dość wydajny - mała ilość starcza, aby dobrze nawilżyć skórę. Jak w przypadku tego pierwszego olejku stosuję rano na brzuch, piersi i biodra. Wiem, że do rozwiązania mam jeszcze 7 tygodni, ale jak dotąd (odpukać!!!) nie mam rozstępów, a skóra na brzuchu nie swędzi mnie tak bardzo w ciągu dnia, jak swędziała mnie, gdy nie używałam tego olejku.
Kolejną jego niewątpliwą zaletą jest piękny zapach. Lekko kwiatowy, ciepły, pudrowy - przypomina mi perfumy Flower Kenzo. Dostępna jest też wersja letnia, wieczorowa ze złotymi drobinkami (Huile Prodigieuse Or) - letnia, bo podkreśla opaleniznę, a drobinki mienią się w słońcu, ale są bardzo dyskretne, nadają skórze blasku, a nie taniego efektu brokatu. Wieczorowa, bo można skórze nadać wyjątkowego blasku na specjalne okazje. Zdecydowanie kupię ją, jak tylko zrobi się cieplej i będę miała okazję wystawiać skórę na widok publiczny. ;)
Powiem szczerze, że jeśli miałabym porównać oba olejki, to porównałabym tak: wiadomo, że i Fiatem dojedziecie gdzie chcecie, ale zawsze bardziej komfortowo jest jechać Mercedesem. ;) Jeśli komuś zależy na naturalnym składzie, to dodatkowo olejek Nuxe pozostawia w tyle ten z The Body Shop. Ale rozumiem, że cena może być dla wielu zaporowa. Ja potrafię zrezygnować z wielu kosmetyków kolorowych (makijaż robię podstawowy i niemal ciągle taki sam), czy myć się Białym Jeleniem (bo lubię, a nie bo oszczędzam, ha, ha!), a na tego typu produktach po prostu nie oszczędzać.
Tak go polubiłam, że nie mogę się doczekać okazji do kupienia i wypróbowania wersji rozświetlającej.
Jestem ciekawa, czy Wy używacie suchych olejków i jakie polecacie, a może znacie jakiś z tych dwóch, a jeśli tak, to jaką macie opinię na ich temat?
--
Pozdrawiam i do następnego razu! :)
Karolina