Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hiszpania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hiszpania. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 grudnia 2018

"Ana" - Roberto Santiago

"- Choć zwykło się mówić inaczej, prawda jest taka, M., że ludzie się zmieniają. Prawie zawsze na gorsze."

Tłumaczenie:Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska
Wydawnictwo:Muza
Rok wydania: 2018
Ilość stron:992
Kraj: Hiszpania

"Moim zdaniem, żeby stać się dobrym prawnikiem, dobrym człowiekiem, skoro już przy tym jesteśmy, trzeba posmakować porażki. W przeciwnym razie można zamienić się w zaślepionego sumą zarozumialca, który tylko przegląda się w lustrze. Aż któregoś dnia zda sobie nagle sprawę, że żyje w zamkniętym świecie, kompletnie oderwany od rzeczywistości, i że już jest za późno. Natomiast porażka osadza w rzeczywistości."
Czytając "Anę" miałam wrażenie, że wreszcie trafiłam na godnego następcę Johna Grishama. I właściwie można powiedzieć, że moje wrażenie było słuszne, bo jeśli pominąć kilka niepotrzebnych dłużyzn, prawie 1000 stron powieści pochłonęłam w zawrotnym tempie. Książka wciągnęła mnie od pierwszego rozdziału, chociaż miałam początkowo problem zarówno z narracją, jak i z główną bohaterką.

Ana nie jest kobietą, którą da się od razu polubić.Sprawia wrażenie zimnej suki, zapatrzonej w siebie, egoistycznej i zepsutej. Na szczęście posiada bardzo przeze mnie cenioną cechę, jaką jest samokrytycyzm, oraz czarne poczucie humoru. Z czasem zaczęłam czuć do niej coraz większą sympatię, chociaż nie powiem, żebym była w stanie się z nią utożsamić. Jak dla mnie jej psychika była zbyt pokręcona, sposób działania nieczysty a tok myślenia...nie nadążałam:) Niemniej jest to bardzo ciekawa postać i śledzenie jej losów było dla mnie przyjemnością. Poznajemy także jej najlepszą przyjaciółkę, która boryka się z osobistymi problemami, oraz szwagierkę polskiego pochodzenia. Właściwie większość znaczących bohaterów powieści to kobiety, chociaż świat opisywany przez autora roi się od mężczyzn.

"Wilk żyje w graczu. Przez cały czas. Nigdy nie odchodzi. Cokolwiek by się działo, nawet jeśli człowiek nie gra od roku, od dziesięciu lat, od dwudziestu, czai się w nim. Nie sposób wyprosić go po dobroci. Ani tym bardziej zabić. Można jedynie spróbować żyć z nim w zgodzie. Jeżeli dasz mu jeść, zrobi się jeszcze bardziej głodny. Zignorowany, pojawi się w najmniej odpowiednim momencie i odgryzie ci rękę. Wilk towarzyszy hazardziście przez całe życie. Jedyne, co można zrobić, to pogodzić się z tym, nie bać się go, ale i nie zapomnieć, że on jest."

niedziela, 15 maja 2016

Kompletny brak czasu:(

Ponieważ rozpoczął się dla mnie trudny okres w pracy, kiedy to nie mam praktycznie na nic czasu, zastanawiałam się nad zawieszeniem bloga. Szkoda mi jednak, bo czasami troszkę czasu gdzieś tam wykroję, by zerknąć na Wasze blogi i coś tu krótkiego wrzucić. Zatem do września moja aktywność na blogu znacznie się zmniejszy a co za tym idzie, nie będę wrzucała pełnych recenzji. Postanowiłam co jakiś czas publikować zbiorcze posty, w których pokrótce opiszę kilka przeczytanych książek.
Żałuję, że tak to się musi odbywać, tym bardziej, że pewnie nie wywiążę się z wyzwaniowych zobowiązań, no ale cóż, siła wyższa:)

Dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam wrażenia po przeczytaniu trzech książek.
"Ostatnia noc w Tremore Beach"  - Mikel Santiago
Tytuł oryginału:La última noche en Tremore Beach.
Wydawnictwo:Czarna Owca
Tłumaczenie:Maria Mróz
    Rok wyd:2016
Stron:392
Kraj: Hiszpania

Klimatyczna okładka, ciekawy opis, porównanie autora do Kinga, wszystko to sprawiło, że ciągnęło mnie do tej książki.
A jakie były wrażenia?
Spodziewałam się czegoś innego, bardziej mrocznego, jeżącego włos na głowie. Nie można odmówić utworowi nastrojowości, bo klimat książka ma ciężkawy, w miarę rozwoju sytuacji coraz bardziej atmosfera się zagęszcza i czytelnik w napięciu oczekuje na rozwój wydarzeń.Efektu wow! jednak u mnie nie było, chociaż czytałam z zainteresowaniem. Polubiłam głównego bohatera, zagubionego, samotnego, kochającego swoje dzieci ponad wszystko. Fabuła mnie nie zaskoczyła, rozwiązanie sprawy sąsiadów krążyło mi po głowie. Końcowe sceny mogłyby być mocniejsze, przypuszczam jednak, że to ja jestem zbyt wymagająca. Myślałam również, że w powieści jest sporo elementów nadprzyrodzonych a tutaj mamy do czynienia jedynie z wyjątkową wrażliwością Petera, który dostał w spadku po matce umiejętność spojrzenia w przyszłość. Peter ma tak zwany szósty zmysł, ostrzegający go przed niebezpieczeństwem. Zmysł ten uzewnętrznia się u niego w postaci koszmarnych snów, przechodzących w jawę. W pewnym momencie mężczyzna sam już nie wie, czy śni, czy wydarzenia dzieją się naprawdę. I ten aspekt powieści podobał mi się najbardziej, gdyż sama w pewnym momencie czułam się skołowana. Mikel Santiago ma bardzo lekkie pióro i swój specyficzny styl, jego opisy są plastyczne i obrazowe, dialogi nie rażą sztucznością a fabuła, pomimo, iż nie jest nowatorska, wciągnęła mnie dość intensywnie.
"Ostatnia noc w Tremore Beach" to powieść ciekawa, klimatyczna, z lekkimi elementami grozy. Nie brakuje w niej kilku mocnych scen oprawionych krwią, narastającego poczucia zagrożenia, coraz bardziej zagęszczającej się atmosfery. Nie porównywałabym autora do Kinga. Santiago ma inny styl, chociaż trzeba przyznać, że potrafi malować słowami podobnie jak King. Tworzy jednak zupełnie inny nastrój.

Opis z LC:
Kompozytor Peter Harper bardzo przeżywa rozwód. W poszukiwaniu wyjścia z życiowego impasu wynajmuje dom na odludnej plaży w Irlandii i w samotności próbuje odzyskać siły twórcze i kontrolę nad własnym życiem. Niespodziewanie zostaje rażony piorunem. Przeżywa, ale w jego głowie pojawiają się niepokojące myśli. Ich bohaterami są najbliższe mu osoby: dzieci, przyjaciele, a także niezwykła kobieta, Judie, która osiedliła się w sąsiedniej wsi. Makabryczne wizje stają się jeszcze bardziej niepokojące, kiedy Peter odkrywa, że zarówno przyjazne małżeństwo Leo i Marie, jak i Judie mają swoje tajemnice… 

Pod hasłem (Farba "Ostatnia noc")
W 200 książek dookoła świata

"Władca much" - William Golding
Tytuł oryginału:Lord of the Flies.
Wydawnictwo:Literackie
Tłumaczenie:Maciej Świerkocki, Wacław Niepokólczycki
    Rok wyd:2012
Stron:256
Kraj: Wielka Brytania

Mała książeczka niosąca wielkie przesłanie. Już dawno miałam ochotę na zmierzenie się z tym konkretnym klasykiem. Czy mi się podobał? Szczerze mówiąc nie byłam zachwycona. Nie bardzo mi pasował styl autora, chociaż trzeba przyznać, że minimalistycznym sposobem udaje mu się stworzyć narastające poczucie grozy i oczekiwania na najgorsze. Od początku miałam problem z bohaterami. Nie polubiłam praktycznie żadnego. Miałam wrażenie, że czytam o rozpuszczonych dzieciakach z dobrych rodzin, które z walki o przetrwanie zrobiły sobie zabawę. I chyba tak było.O genezie ich pobytu na wyspie nie dowiedziałam się praktycznie nic, chyba nie było to istotne dla autora. Przekaz książki jest jasny. Nie da się stworzyć demokracji w małej, zamkniętej społeczności a przywódca musi być twardy, agresywny i budzący strach. Natura bestii bierze w nas górę w obliczu strachu i chęci przeżycia. Golding znakomicie ukazuje powolną przemianę zachodzącą w bohaterach, kiedy niewinne dzieci stają się agresywne a zwykła zazdrość przeradza się w chęć mordu. A tłum zawsze podąża za silniejszym.
Pomimo tego, że książka nie wzbudziła we mnie takiego entuzjazmu, jak u niektórych czytelników, przyznaję, że powieść ma coś w sobie. Nie da się ukryć, że autor stworzył coś, co żyje własnym życiem, wręcz pulsuje narastającym napięciem. Prosta historia, z której każdy wyniesie coś innego.

Opis z LC:
Opowieść paraboliczna o grupie młodych chłopców, którzy ocaleli z katatastrofy lotniczej w okresie nieoznaczonego konfliktu nuklearnego. Rozbitkowie znajdują schronienie na nieznanej, egzotycznej wyspie. Pomimo różnic charakterologicznych, podjęta zostaje przez nich próba rekonstrukcji cywilizacji w obcym zakątku świata. Niestety rozsądne i roztropne wysiłki części chłopców obracane są w niwecz, gdy grupa stopniowo upada w barbarzyństwo i dzikość.
Książka opatrzona wstępem autorstwa Stephena Kinga, nagrodzona literackim Noblem w 1983 roku.


Czytam literaturę sprzed XXI wieku - I wyd.Polska 1967;świat 1954
Gra w kolory II

 "Wielki chłód" - Katarzyna Rygiel
Wydawnictwo:Zysk i S-ka
    Rok wyd:2015
Stron:384
Kraj:Polska


W wypadku tej książki przeżyłam spore rozczarowanie. Kompletnie mi nie przypadła do gustu i miałam problem z jej ukończeniem. Niby powinno być ciekawie. Wokół autora kryminałów zaczynają się dziać dziwne rzeczy. W jego mieszkaniu pojawiają się przedmioty, których nie zakupił a on sam odnosi wrażenie, że jest obserwowany. Jego była żona znika w tajemniczych okolicznościach. Janusz pracuje nad nową powieścią a wydarzenia w realu zaczynają przypominać te z jego powieści.Obserwujemy nie tylko zmagania głównego bohatera, lecz także postaci stworzonej przez niego. I co ciekawsze, bardziej polubiłam bohatera książki stworzonej przez bohatera, niż samego bohatera:) Ale namieszałam:D W każdym razie Janusz nie przypadł mi do gustu, facet zupełnie pozbawiony kręgosłupa, egoista i pozbawiony empatii ojciec.Pomysł z książką w książce nie jest nowy, czytałam już kilka powieści, w których na jawie zaczynają rozgrywać się wydarzenia wymyślone przez bohatera. nie wiem co mi nie zagrało akurat w tej historii ale zupełnie nie mogłam się wciągnąć. Chyba za sprawą Janusza, który zupełnie pozbawiony jest charyzmy. Książka ciągnęła mi się bardzo i niestety nie wciągnęła mnie w swoją fabułę.

Opis z LC:
Czy łatwo pomylić fikcję z rzeczywistością? Janusz Krzyżanowski, autor kryminałów cieszących się umiarkowaną popularnością, jest przekonany, że bezbłędnie odróżnia realne od wymyślonego. Jednak gdy rozpoczyna prace nad nową powieścią i nagle staje się uczestnikiem niezwykłych zdarzeń, dochodzi do wniosku, że był w błędzie. Niepokój pisarza zmienia się w strach, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach znika jego była żona, a on sam stwierdza, że ktoś go prześladuje. Zdesperowany, przytłoczony odpowiedzialnością za syna, który znalazł się pod jego opieką, nie umie odpowiedzieć na pytania o przyczynę i cel działań tajemniczego dręczyciela. Motywy sprawcy próbuje poznać także nadkomisarz Krzysztof Sobolewski, prowadzący śledztwo w sprawie zaginionej kobiety. Który z nich pierwszy dostrzeże granicę oddzielającą fabułę od prawdziwego życia? 

Kiedyś przeczytam

czwartek, 3 marca 2016

"Pacjent" - Juan Gomez-Jurado

Uwielbiam takie książki!




Tytuł oryginału:El paciente.
Wydawnictwo:Sonia Draga
Tłumaczenie: Jerzy Wołk-Łaniewski
    Rok wyd:2016
Stron:392
Kraj: Hiszpania
Głównym bohaterem powieści jest David Evans. David rok wcześniej przeżył ogromną tragedię, gdy jego ukochana żona popełniła samobójstwo. Od tej pory z mężczyzny szczęśliwego, dowcipnego, uchodzącego za duszę towarzystwa, stał się człowiekiem smutnym, nerwowym i nieprzyjemnym dla ludzi, z którymi przyszło mu pracować. Większość czasu spędza w pracy, córeczkę pozostawiając pod opieką coraz to nowej opiekunki. Mimo to, David jest dobrym, kochającym ojcem a córka świata poza nim nie widzi. Mają teraz tylko siebie, gdyż rodzina żony obwinia go za to, co się stało. W pacy też nie ma łatwo. Jest neurochirurgiem i to jednym z najlepszych. Był lubiany, podobnie jak jego żona, która pracowała w tym samym szpitalu jako anestezjolog. Teraz każdy schodzi mu z drogi a w rozmowie z Davidem waży każde słowo.

Pewnego zwyczajnego dnia David wraca z pracy i zastaje pusty dom. Nie ma opiekunki, nie ma jego córeczki. Zniknęły wszystkie rzeczy ukraińskiej opiekunki. Z domu nic nie zginęło. Spanikowany mężczyzna jedzie do domu teściów, mając nadzieję, że tam znajdzie córkę. Niestety, wizyta kończy się kłótnią z teściem a David znów jest w punkcie wyjścia. Do czasu, kiedy na jego komórkę przychodzi zdjęcie przedstawiające jego córeczkę. Poobijaną, przerażoną, uwięzioną w ciasnym pomieszczeniu. Porywacz nie chce pieniędzy. Stawką jest życie pacjenta, którego lekarz ma operować za trzy dni.

Całą historię poznajemy głównie za sprawą Davida, który siedząc w więzieniu opowiada nam swoją historię. Poznajemy 63 godziny rozpaczy, rozterek i kombinowania, jak przechytrzyć porywacza. Szanse są znikome, gdyż pan White okazuje się mordercą na zlecenie, który działa w nietypowy sposób. Nigdy nikogo nie zabił własnymi rękoma. On sprawia, że ludzie sami się zabijają albo mordują kogoś innego. To bardzo sprawny manipulant, człowiek bezwzględny i przez lata doskonalący swoje rzemiosło. To psychopata czerpiący niewysłowioną rozkosz z obserwowania ludzkich zmagań ze słabościami, potrafiący zmusić każdego, by robił rzeczy o jakich mu się nie śniło. White to człowiek z koszmaru. Obserwuje ofiarę w każdej sekundzie, ma całkowitą kontrolę nad telefonami, kamerami, nad ich mózgiem. Nikt nie wie jak wygląda ani kim jest. Jeszcze nigdy nie odniósł porażki. Teraz dostał zlecenie, które ma uwiecznić jego karierę a David stanowi dla niego nie lada wyzwanie. Lekarz, który przysięgał ratować, ma zabić. Człowiek prawy, nieprzekupny, solidny w każdym calu. Wydaje się, że łatwo rozgryźć jego sposób myślenia, lecz pan White niejeden raz będzie zaskoczony.

Powieść mnie totalnie wciągnęła od pierwszej do ostatniej strony. Jest świetnie napisana, napięcie wzrasta wraz z liczbą przeczytanych kartek, nie pozwalając się od książki oderwać. Niby oklepana fabuła. Porwane dziecko, ojciec próbujący je odzyskać. Nic bardziej mylnego. Owszem, wszystko kręci się wokół porwania, lecz sposób, w jaki autor przedstawia tę historię jest rewelacyjny. Przede wszystkim postać Davida jest świetnie wykreowana. Poraniony mężczyzna, kochający ojciec, genialny lekarz. Bardzo sympatyczna, niewywyższająca się osoba, z ogromnym poczuciem humoru, która w trakcie opowieści niejednokrotnie śmieje się sama z siebie. Postać psychopaty, opisy jego działań i tego, co już zdążył zrobić, przerażają. Manipulacja mózgiem zawsze na mnie działa. W połączeniu z manipulowaniem mediami czuję się bardzo usatysfakcjonowana. Do tej dwójki dochodzi jeszcze postać Kate, szwagierki Davida, z którą od śmierci żony nie utrzymywał kontaktu, a która stała się jedyną osobą, jaką mógł poprosić o pomoc.

Czy znamy siebie do końca? Czy wiemy do czego będziemy zdolni, gdy ktoś zagrozi naszym bliskim? Czy istnieją granice, których nie będziemy w stanie przekroczyć?

"Pacjent" mnie pochłonął, oderwał od rzeczywistości i doprowadził do tego, że mąż chciał się ze mną rozwieść:) Zrobiłam pełen odlot na czas lektury.

Pod hasłem
Grunt to okładka
W 200 książek dookoła świata

środa, 27 stycznia 2016

"Pocałunki piasku" - Reyes Monforte

Tytuł oryginału:Besos de arena.
Wydawnictwo:WAM
Tłumaczenie: Zbigniew Zawadzki
    Rok wyd:2015
Stron:496
Kraj:Hiszpania




,,Kto nie oddaje długu człowiekowi pustyni, ryzykuje, że pustynia się o niego upomni."




"Swoją własną historię miała zapisaną na skórze. Została tam wyryta przez gwałtowne podmuchy nieobliczalnego sirocco i przez zdradziecki los. Jej własna krew wypaliła w niej tę historię jak ogniem, żeby dziewczyna nigdy nie zapomniała, skąd pochodzi i kim naprawdę jest (...)"








Laia ma dwanaście lat, kiedy w wyniku międzynarodowej wymiany trafia na kilka tygodni do pewnego hiszpańskiego, bezdzietnego małżeństwa. Ma wiele szczęścia, gdyż zastępczy rodzice od samego początku obdarzają ją uczuciem. Kiedy okazuje się, że dziewczynka ma kłopoty zdrowotne, jej pobyt udaje się przedłużyć. Tym sposobem Laia ma szansę na nowe, pozbawione zmartwień życie. Uczy się, planuje przyszłość, chce studiować medycynę. W miedzy czasie zakochuje się w synu sąsiadów. Gdzieś wewnątrz Laii nie opuszcza strach przed przeszłością. Chociaż wydaje się, że Sahara Zachodnia pozostała już za nią, strach przed odkryciem tajemnicy z przeszłości nigdy jej nie opuszcza. Laia nie wyobraża sobie powrotu do życia w koszmarnych warunkach pustyni, gdzie w swojej rodzinie była jedynie służącą, kimś, kim można się wysługiwać i pomiatać. Jej koszmary spełniają się, gdy pewnego dnia w progach hiszpańskiego domu staje jej ojciec wraz z bratem.

"Pocałunki piasku" to opowieść o miłości. Miłości czystej, dobrej i prawdziwej. Takiej, dla której można zrobić wszystko. Jest to też opowieść o trudnych warunkach, w jakich do tej pory żyją ludzie w niektórych krajach. O losie kobiet, którym przyszło żyć w kraju, gdzie kobieta nie ma żadnych praw a niektórzy ludzie nadal są niewolnikami.
Powieść jest też kopalnią wiedzy na temat kultury i warunków życia na Saharze i historii walk o terytoria pustynne. W losy Laii wplecione są także losy ojca jej narzeczonego, który swego czasu pracował w tamtym regionie.

Książka oparta jest na faktach, dlatego opisana historia robi o wiele większe wrażenie. Nie przepadam za książkami traktującymi o wielkiej, romantycznej miłości. Natomiast jeśli w losy bohaterów wplecione są informacje historyczne, jeśli dzięki niej mogę poznać lepiej jakąś kulturę, wtedy lektura nabiera wartości. Tutaj akurat czuję się mocno doszkolona w kwestii kraju, o którym miałam bardzo blade pojęcie. Autorka ma lekkie pióro a informacje przemyca w formie wspomnień, które układają się w opowieść miłosną. Bohaterowie są wiarygodni, fabuła ciekawa. Autorka nie ustrzegła się od kilku dłużyzn, które spowalniają akcję ale wnoszą sporo informacji.
Jeżeli ktoś liczy na typowy romans, to tutaj tego nie znajdzie. Owszem, mamy tutaj romantyczne momenty i wielką miłość, jednak całość utworu dotyczy raczej warunków kulturowych i społecznych panujących na Saharze.
"Pocałunki piasku" to pierwsza książka autorki jaką miałam możliwość przeczytać, więc nie mam porównania do innych jej utworów. Podobała mi się, chociaż spodziewałam się, że wzbudzi we mnie większe emocje.

Czytam literaturę obyczajową
Kiedyś przeczytam
Grunt to okładka - smutek
Czytam opasłe tomiska
W 200 książek dookoła świata