Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sally Hansen. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sally Hansen. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 marca 2015

Nowości Kosmetyczne

Witajcie,
Wiem,  że ostatnio moja aktywność blogowa znacznie zmalała. Jest to spowodowane nową pracą a także uczelnią. Do tego moja komórka powariowała i nie mogę na niej komentować blogów :(. Wyświetla mi tylko 5 najnowszych postów i nie chce zjechać niżej.
Tak jak ostatnio Wam wspominałam - moja mama na urodziny bloga zrobiła mi miłą niespodziankę i powiedziała bym wybrała sobie coś na prezent. Do tego pokażę Wam jeszcze jeden Box, który ostatnio do mnie trafił. Ciekawi?
*
Odżywka przyspieszająca wzrost paznokci Sally Hansen Maximum Growth. Mają być twarte i się nie łamać. Jak jest? Na razie bardzo fajnie. Paznokcie rosną, nie rozdwajają się i o dziwo na razie wszystkie są równej długości :). Była na promocji i kosztowała 12,99zł
O kremiku do rąk Synergen czytałam na kilku blogach pozytywne opinie. Byłam bardzo ciekawa jak się spisze i czy zapach przypadnie mi do gustu. Kosztował 3,89zł
*
Ostatnio zużyłam jedno opakowanie tego peelingu z Farmony, więc przyszedł czas na zakupienie następnego. A, że był w promocji to znów wybrałam taki sam. Kosztował 9,99zł.
Nigdy nie miałam do czynienia z szamponami Tołpy więc, gdy zobaczyłam jeden na promocji od razu po niego sięgnęłam. Ma głęboko oczyszczać oraz normalizować. Mam nadzieję, że dobrze się spisze. Kosztował na promocji 17,99zł.
*
I ostatnie dwa produkty to serum z Kolastyny, które na szczęśnie nie ma w składzie parafinu, ale za to alkohol jest bardzo wysoko. Było na szafce z przecenionymi produktami i kosztawało 8,99zł.
Na koniec skarpetki. Mam już rękawiczki, brakowało mi tylko skarpetek, które będę mogła nakładać na posmarowane maskami stopy i zostawiać je na noc. Ich cena to 6,49zł.
Ostatnio ShinyBox zrobił promocję na styczniowe pudełko. 10zł rabatu w moim przypadku równało się darmowej wysyłce. Box już wcześniej mi się podobał ale z racji ogromnych zapasów kosmetyków nie zdecydowałam się na jego kupno. Ostatecznie zdecydowałam się na promocji a dodatkowo otrzymałam dwie kredki-cienie Etre Belle. To już w ogóle mi się opłaciło :)
Oto co znalazłam w środku:
Z Sylveco - balsam myjący do włosów z betuliną oraz oczyszczający peeling do twarzy. Z kosmetykami tej firmy nie miałam nigdy do czynienia, są dla mnie nowością :).
Perełki rozświetlające Glazel na pierwszy rzut oka i roztarcie bardzo mi się podobają. 
Balsam do ust marki Vedara jest mi w ogóle nieznany więc jak tylko wykończę to co obecnie używam to zabiorę się za to maleństwo :).
Jeśli chodzi o serum Beautyface to trafiła mi się wersja kolagenowa. Jestem bardzo zadowolona, że taka wpadła mi w łapki. Mam nadzieję, że się sprawdzi.
Zapraszam na moje rozdanie :) KLIK.
To wszystko co na dzisiaj przygotowałam. W zanadrzu mam sporo recenzji oraz denko giganta. I chyba nie dam go opisać tak jak wszystkie moje projekty z pustakami bo jest tego zdecydowanie za dużo :D. Zresztą zobaczycie sami ;)
Trzymajcie się! 

środa, 10 września 2014

Nowy York, Part 2: zakupy

Witajcie :)
Mam nadzieję, że chociaż część zauważyła, że na blogu zaszły małe zmiany. Albo wcale nie takie małe ;). Doszłam do wniosku, że znudził mi się kolor pomarańczowy i poprosiłam chłopaka o małą zmianę. Robi się coraz chłodniej, a niebieski uwielbiam... Muszę się tylko przyzwyczaić do nowego wyglądu ;). Mam nadzieję, że zmiana przypadła Wam do gustu. Również przeniosłam górny pasek z linkami do bocznej kolumny, gdzie (według mnie :D) wygląda o wiele lepiej. Zmieniłam również czcionkę w niektórych miejscach, mam nadzieję, że możecie się doczytać.
Skoro już skończyłam z nowościami dotyczącymi bloga, teraz czas na nowości z Nowego Yorku i nie tylko, bo część kosmetyków nabyłam jeszcze przed podróżą.
Jeśli jesteście ciekawi co ze sobą przywiozłam to zapraszam do oglądania i czytania :).
*
Zestaw kosmetyków The Body Shop dostałam od rodziców. Wszystko kosztowało 141 zł (strefa bezcłowa na lotnisku w Warszawie). Po kolei: cudownie pachnący truskawką sorbet do ciała za 44zł; masełko do ust, również truskawkowe za 18zł; truskawkowy żel pod prysznic 25 zł, arganowy peeling do ciała kosztował 54 zł. Przy zakupie 4 pełnowymiarowych kosmetyków dostawało się prezent i przezroczystą kosmetyczkę. Ja zgarnęłam gotowy zestaw - nie dobierałam sama produktów. Kończył nam się czas i trochę się zgapiłam bo wymieniłabym żel na coś innego. Ale on też się przyda. Prezent okazał się masełkiem Shea, które niestety ma dość długi skład.
Przez całą podróż samolotem cieszyłam się z tego zestawu jak dziecko :D. To moje pierwsze kosmetyki z tej firmy, mam nadzieję, że będę z nich zadowolona.
*
Te dwa balsamy EOS do ust to również prezenty od rodziców. Czytałam o nich kiedyś recenzję i od tamtej pory mi się marzyły :). Były dwie wersje do wyboru więc je wrzuciłam do koszyka. Zapachy: borówka i truskawka. Tonę już w produktach do ust :D. Jeden kosztował 5,99$ czyli w przeliczeniu na złotówki: około 20zł.
*
Te produkty kupiłam w amerykańskiej drogerii DUANE reade. lakier Sally Hansen kosztował 1.49$ (jeśli dobrze pamiętam) w przeliczeniu: około 5zł. Kupiłam tylko jeden, bo kolory nie były specjalne a zużywam lakiery bardzo wolno. Ale ten przypadł mi do gustu i jeszcze takiego nie mam. 
Tańsza podróbka EOS. Nie mogłam przejść obojętnie obok arbuzowego balsamu do ust. Kosztował 2.99$ czyli około 10zł. 
*
A teraz czas na prawdziwe perełki :).
Balsamy Bath and Body Works w sklepie firmowym kosztowały 12.50$ każdy czyli około 40zł. Miałam to szczęście, że trafiłam na promocję 3 plus 3 gratis. Za dwa balsamy nie zapłaciłam, a jeden kupiłam za połowę ceny w promocji.
*
Za mgiełki już płaciłam. Wybrałam dwie z drobinkami, jedną bez. W sklepie miałam wielkie problemy przy decydowaniu się na zapachy. Mój nos miał problemy z orientacją przy tylu cudeńkach ale w końcu się udało :). Dwie mgiełki kosztowały 16$ każda czyli około 50zł, zaś ta bez drobinek kosztowała 14$.
*
Ten balsam też miałam za darmo, właśnie w promocji 3 plus 3 gratis.
Pachnie cudnie. Wszystko pachnie cudnie :D. Normalnie kosztował 12,50$.
*
W TJ MAXX znalazłam peeling jabłkowy za 1$ czyli za 3zł z groszami :). Zapach jest świetny.
W 'aptece' z kosmetykami kupiłam Cuticle Remover od Sally Hansen za niecałe 10$ czyli około 30zł. Jeszcze go nie używałam, ale myślę, że w tym tygodniu to nastąpi :).
*
 W wielkim centrum Century 21 jest dział z kosmetykami. Musiałam sobie pooglądać. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie kupiła. To mój najdroższy kosmetyczny wydatek i bardzo się z niego cieszę.
Zestaw Clarins zawiera: Peeling do twarzy 50ml; Tonik z rumiankiem 100ml; Płyn do demakijażu oczu 30ml; Koncentrat pod oczy 3ml; Błyszczyk 5ml; Krem do rąk 50ml; 
Taka przyjemność kosztowała mnie 30$ czyli niecałe 100zł. Na pudełku mam napisane, że kosztuje 49,50$, a jego wartość to 97$. I tutaj się zgodzę bo obliczyłam średnią wartość każdego kosmetyku patrząc po cenach w Internecie i razem wyszło mi około 310zł. Zakup ten uważam za deal życia :D.
Do tego dostałam kilka próbek :).
Oczywiście było jeszcze pełno innych produktów, które bardzo mnie kusiły. W TJ MAXX znalazłam lakiery Essie. Wiecie w jakiej cenie? 5$. Nawet na Chinatown nie było taniej (6,50$)! Lakiery OPI spotkałam za 3$ w tym samym sklepie. 
Osławioną różową gąbeczkę Beauty Blender do podkładu spotkałam w Walgreens (amerykańskie apteki/sklepy z kosmetykami). Zestaw dwóch gąbeczek razem z płynem do czyszczenia kosztował około 30$ (około 100zł)! Rozsądek jednak wygrał z pragnieniem. W Polsce można dostać jedną gąbeczkę z płynem za około 120zł.
Szkoda, że waluta i zarobki nie są wszędzie takie same. Z drugiej jednak strony my też mamy pełno kosmetyków w atrakcyjnych, dla nas, cenach :).
Co sądzicie o moich zakupach? Znacie te kosmetyki? 
Jestem bardzo zadowolona, że się na to wszystko skusiłam. Mam nadzieję, że po testach też będę miała takie wrażenia. 
Gwarantuję: pełno recenzji! Cieszycie się? :D