Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krem do rąk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krem do rąk. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 czerwca 2019

HIT czy KIT - Kosmetyki, które ostatnio stosuję

Witajcie!💘
Troszkę mnie nie było. Przepraszam. Kosmetycznie niedużo się u mnie zmieniło ale prywatnie cały czas coś się dzieje. Czas leci jak szalony i bywa, że zamiast siedzieć przy komputerze wolę ten czas spędzić z bliskimi.
Też tak czasem macie?
Chciałabym Wam pokazać co ostatnimi czasy najczęściej stosuję, co polecam, a co niekoniecznie przypadło mi do gustu. Zainteresowani? Zapraszam do czytania :)
Choć maj zdecydowanie nie rozpieścił nas pogodą to czerwiec wydaje się być o wiele lepszy. Początek miesiąca zachwycił, a ja już w kwietniu zaczęłam stosować krem z mocnym filtrem. Za punkt honoru wzięłam sobie ochronę skóry, szczególnie twarzy. 
Ochronny krem do twarzy Bielenda Bikini dorwałam na promocji w Rossmannie za niecałe 10 zł. Polecam na wakacje, co do codziennego stosowania mam pewne wątpliwości. Jest dosyć treściwy i tłusty. Przeznaczony jest dla cery suchej i wrażliwej. Ja mam mieszaną więc po niedługim czasie skóra się świeci i muszę ją odświeżyć. Kremik w normalnej cenie powinien kosztować koło 15 zł. Dla mnie zdecydowany must have na wakacje. 
*
pielęgnacja skóry atopowej i alergicznej
Dezynfekując i myjąc ręce kilkanaście razy dziennie borykam się z suchą skórą dłoni. Gdy zrobiło się cieplej o wiele bardziej zaczęły mi przeszkadzać suche i szorstkie ręce. Mogę z czystym sumieniem napisać, że Oillan med+ krem koncentrat do rąk świetnie się sprawdza w szczególnej pielęgnacji tych okolic. Nie jest tłusty ale zostawia warstwę ochronną, która (serio!) w ogóle nie przeszkadza w normalnych funkcjonowaniu. Bardzo szybko się wchłania a skóra pozostaje odżywiona i wygląda na zadbaną. Zdecydowanie HIT.
*
Douglas silky lip balm to mały i cudny słodziak w metalowym pojemniczku. Pachnie słodkim puddingiem malinowym i ma różowy kolor. Na ustach daje naturalny połysk i nieco się klei. Ale ma swój ogromny plus - długo utrzymuje się na ustach. Jeśli nie przeszkadza komuś delikatne klejenie to można wypróbować.
*
Glinkowa maska głęboko oczyszczająca od Lirene zaskoczyła mnie sposobem przygotowania. Sypki produkt należy wsypać do miseczki, odciąć saszetkę w odpowiednim miejscu, odmierzyć porcję wody, wszystko szybko wymieszać i nałożyć na skórę. 
Maski peel off od jakiegoś czasu są moimi ulubionymi. Glinowa wersja od Lirene niesamowicie szybko zaschła. Po wyznaczonym czasie świetnie dało się ją usunąć, a gładkość skóry mnie zachwyciła. Naprawdę, nie kłamię. Maska delikatnie chłodzi więc wycisza skórę. Buzia po jej zastosowaniu jest: odświeżona, pory są delikatnie zwężone, matowa i wygląda na wypoczętą. Zdecydowanie HIT z trzema wykrzyknikami. Polecam.
*
 kosmetyki do twarzy Bielenda
Ach, te dwa gagatki. Niestety, Bielenda Black Sugar Detox serum i krem mnie nie zachwyciły :(. Serum prawie jak woda, szybko wysycha na twarzy i pozostawia ją w stanie potrzebującym natychmiastowego nawilżenia. A kremik... przy mojej mieszanej cerze nie daje odpowiedniego nawilżenia. Po wchłonięciu skóra jest trochę ściągnięta i w przypadku stosowania go na noc potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Na dzień krem spisuje się nieco lepiej. Skóra się szybko nie przetłuszcza ale od kiedy stosuję te produkty pojawia się więcej niechcianych niespodzianek. Przypadek? Pory nie są ani troszkę zmniejszone, wyrównania kolorytu niestety nie zauważyłam. Pozostaje mi wierzyć, że jednak chroni przed zanieczyszczeniami :). Jeśli chcesz - wypróbuj, osobiście nigdy nie wrócę do tej dwójki.
 
 Znacie? Lubicie? Co u Was ostatnio się sprawdziło, a co okazało się totalnym bublem? 
Dajcie znać :) 
Napiszcie również z kim się widzę na See Bloggers w Łodzi już w ten weekend! <3

czwartek, 5 maja 2016

Recenzja Tołpa - Moja mała pielęgnacja

Z kosmetykami marki Tołpa miałam już nie raz do czynienia. Jedne przypadły mi do gustu bardziej, inne mniej. Na Konferencji Meet Beauty miałam przyjemność uczestniczyć w wykładzie organizowanym przez wspomnianą firmę. Po jego zakończeniu otrzymałam dwa produkty, o których chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć.
*
Tołpa, Odnawiający peeling-masaż do rąk
*
Tołpa, Odżywczy Krem-Kokon do rąk
Od producenta:
Krem-kokon ma komfortową konsystencję i otulający zapach. Odżywia i regeneruje szorstkie i zniszczone dłonie. Eliminuje suchość i nawilża. Przywraca elastyczność i komfort. Stosuj krem-kokon codziennie po każdym umyciu rąk. Na noc możesz pozostawić grubszą warstwę i założyć bawełniane rękawiczki - zadziała jak regenerująca maska.
Skład:
*
Tołpa, Odnawiający Peeling-Masaż do rąk
Od producenta:
Skład:
Z linią kosmetyków 'Czarna róża' miałam już wcześniej do czynienia. Stosowałam peeling, który pokochałam za zapach oraz działanie. Możecie o nim przeczytać recenzję KLIK. Krem pachnie tak samo słodko i otulająco. Umieszczony w opakowaniu 30ml kremik zmieści się w każdej torebce. Mimo niewielkich rozmiarów. na tubce znajdziemy wszystkie potrzebne informacje, ze składem włącznie. 
Odnawiający peeling-masaż do rąk występuje w formie dwóch saszetek. Jedna saszetka starczyła mi na dwie aplikacje produktu. Kosmetyk pachnie delikatnie i przyjemnie.
Krem jest barwy białej o kremowej konsystencji, bardzo dobrze nawilża dłonie, dając ukojenie suchej skórze. Szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej, ani lepkiej warstwy. Peeling-masaż ma w swoim składzie korund, który ostatnio uwielbiam. Po masażu rąk zmywam kosmetyk ciepłą wodą. Skóra po tym zabiegu jest niesamowicie gładka w dotyku, widocznie wygładzona i odświeżona.
Od lewej: peeling, krem.
Możecie spytać dlaczego połączyłam recenzję tych dwóch produktów. Już Wam piszę :). Według mnie są one genialnym połączeniem. Krok I: peeling i masaż dłoni, wygładzenie skóry, pozbycie się warstw martwego naskórka. Krok II: nałożenie kremu, wmasowanie go w skórę, paznokcie, skórki wokół paznokci. 
Dzięki takiemu zabiegowi trwającemu niecałe 10 minut skóra naszych dłoni będzie wypielęgnowana i odżywiona. Później krem można włożyć do torebki i cieszyć się jego pięknym zapachem przez cały dzień. Dla mnie duet idealny, polecam każdemu by choć raz wypróbował te produkty w swojej pielęgnacji. 
Kremik o pojemności 75ml znajdziemy na stronie internetowej marki Tołpa w cenie 13,99zł, a obecnie jest w promocji - 8,39zł!, natomiast dwie saszetki z peelingiem-masażem o pojemności 2x6ml to koszt 8zł.
Polecam zajrzeć na stronę sklepu internetowego marki Tołpa. Obecnie znajdziemy tam wiele produktów w obniżonych cenach. Warto także zapisać się do NewsLettera.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

JoyBox Wiosna

Witajcie! 
Mam przyjemność zaprosić Was na prezentację zawartości pudełka kosmetycznego - JoyBox. Dlaczego skusiłam się na kupno? Czy jestem zadowolona? O tym przeczytacie w dzisiejszym wpisie :).
Kupno edycji kwietniowej było bardzo spontaniczną decyzją. Wahałam się prawie do ostatniej chwili i w efekcie kompletnie zapomniałam, że sprzedaż zaczyna się od godziny 15:00. Tym sposobem moje pudełko znalazło się w koszyku parę minut po godzinie 18.
Tym razem, twórcy boxa, zrobili sześć kategorii z produktami do wyboru, w tym trzy "oszukane", ponieważ różniły się tylko wariantami tego samego produktu :). 
W moim JoyBoxie znalazły się takie oto produkty:
Balsam Vianek, do wyboru były różne warianty, zdecydowałam się na wersję kojącą.
Krem do rąk AA Oil Essence, który z chęcią przetestuję. Kremów nigdy za dużo. Jeden w torebce, drugi w aucie, trzeci w domu... :D
Odżywczy krem pod oczy Oeparol wypróbuję sama i muszę się spieszyć bo ważność mija 08.2016. 
Do tego wszystkiego afrykańska glinka brązowa od CosmoSPA przeznaczona do każdego typu cery zanieczyszczonej i bez blasku.
Szampon do włosów i ciała 2w1, Bio IQ, którego jestem bardzo ciekawa. 
*
Puder Cosmepick, którego kolor można było wybrać. Mnie pozostały dwa: bardzo ciemny (w typie bronzera) lub jaśniejszy. Zdecydowałam się na jaśniejszy. 
Matujący krem korygujący Delia to produkt, który raczej średnio mi się przyda. Muszę ogarnąć skład i zastanowić czy odpakować bo może znajdzie innego właściciela.
Zaznaczyłam także sampler Yankee Candle. Przybył do mnie w szklanym kubeczku. Zapach - Lemongrass & Ginger. "Na sucho" mi się podoba, zobaczę co będzie po odpaleniu.
Zestaw do włosów: gumka w stylu Invisibooble oraz klamra, do tego peeling do twarzy. Wszystko marki Bea Beleza
W ostatniej kategorii wybrałam błyszczyk La Luxe Paris. Często używam tego typu produkty i szybko je zużywam. Chciałam peeling ale był już wyprzedany :D. 
Czy jest się do czego przyczepić? Jest :( ktoś musiał bardzo mocno rzucić moim pudełkiem bo jeden bok jest wygięty, opakowanie kremu Oeparol także ucierpiało. A na spodzie jet rozerwanie na wylot... Więc cudowne, wiosenne pudełeczko nie jest już takie cudowne i troszkę mnie to boli :P. 
 
Wartość produktów, które znalazły się w moim JoyBoxie, zdecydowanie przewyższa cenę którą zapłaciłam - 49zł (w tym wliczone były koszta wysyłki). Dużo? Mało? Według mnie ta edycja jest jedną z lepszych ostatnio i cieszę się, że ją zamówiłam. Zdecydowaną większość produktów zużyję osobiście i z chęcią podzielę się z Wami moją opinią na ich temat :).
Jeśli chcecie zobaczyć dokładny podział kategorii to zapraszam na stronę JoyBox Klik
Kto się skusił? Przyznać się :D.  Kto uległ i nie mógł się powstrzymać? :)
Dajcie znać i trzymajcie się! 

wtorek, 20 października 2015

Recenzja MedBeauty - Krem do rąk

Witajcie!
Dzisiaj mam dla Was recenzję bardzo ciekawego produktu. Jeśli jesteście ciekawi czy spełnił moje oczekiwania to zapraszam do czytania!
*
MedBeauty, Krem do rąk i paznokci z ekstraktem z granatu
Od producenta plus skład KLIK:
W ramach współpracy z firmą Image Group otrzymałam krem do rąk i paznokci, a także maskę algową. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o pierwszym kosmetyku, który używam praktycznie codziennie.
Krem znajduje się w plastikowym opakowaniu z pompką, którą można zablokować. Na opakowaniu znajdują się wszystkie potrzebne informacje wraz z składem, datą ważności, zaleceniami oraz informacją, że produkt nie zawiera parabenów.
Pomka nie zacina się, za co trzeba przyznać wielki plus, bo przecież zdarzają się produkty z tak wadliwymi pompkami, że aż brak słów. 
Krem nie jest koloru białego, określiłabym go jako lekko jasny, brudny róż. Poniżej możecie zobaczyć, że jego konsystencja jest gęsta, nie rozpływa się on po ręku. Krem zawiera ekstrakt granatu, z którym wcześniej nigdy się nie spotkałam. Zapach produktu jest interesujący, trochę egzotyczny, troszkę słodki, przypadł mi do gustu.
Przechodząc do stosowania, a także działania produktu: jestem bardzo zadowolona. Kremu używam przed pójściem spać lub w ciągu dnia, kiedy odczuwam, że moje ręce wprost wołają o nawilżenie. Jako, że ma za zadanie regenerować i poprawiać kondycję skóry, a także paznokci, spodziewałam się, że będzie zostawiać jakąś warstwę ochronną. Zgadzam się z producentem - nie pozostawia ani tłustej ani lepkiej warstwy. 
Taka ilość kremu to jedna pompka - starcza mi na posmarowanie rąk i dodatkowo nadgarstków więc jest bardzo wydajny. Używając go co wieczór, a także w ciągu dnia, odkąd go dostałam, zużycie jest niewielkie. 
Skóra po jego zastosowaniu jest aksamitnie gładka, przy paznokciach nie widać suchych skórek. Krem daje efekt wizualny wypielęgnowanych rąk, a także poczucie, że są one odpowiednio nawilżone. 
Krem jest polecany do stosowania w profesjonalnych zabiegach. Uważam, że się do tego nadaje. Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że przy większej ilości kremu można wykonać masaż. Jestem zdecydowanie na tak :)!
Produkty MedBeauty znajdziecie tutaj KLIK. Zachęcam do zapoznania się z asortymentem marki. 
Znacie produkty MedBeauty? Chciałybyście poznać ten krem? 
Jestem ciekawa jakie są Wasze ulubione kremy do rąk :).

czwartek, 29 stycznia 2015

Styczeń w zdjęciach

Ostatni post w styczniu - i to nie byle jaki - 130!
 Stwierdziłam, że będzie trochę inny niż wszystkie. Zobaczycie trochę zdjęć z mojego życia prywatnego, a także opowiem Wam co się u mnie (z grubsza :D) działo. Mam nadzieję, że Was nie zanudzę. Oczywiście zdjęcia robione były komórką, bez żadnych filtrów, które są np. dostępne na Insta (którego nie mam :D) więc wybaczcie mi ich jakość. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu będzie lepiej ;).
*
Mój chłopak od początku przyjazdu do mnie (na weekend, w połowie stycznia) marudził o sushi. Ja natomiast miałam ochotę na coś słodkiego. Tym sposobem on robił na jednym blacie swoje danie, a ja na drugim pichciłam babeczki. W końcu nauczyłam się dobrze dobierać składniki i w muffin-makerze z Biedronki wychodzą mi właśnie tak, jak na zdjęciu. Te były akurat z białą czekoladą :).
*
Nie ma to jak nauka na podłodze ze zwierzakiem. Na szczęście kolokwium zaliczone - mimo większego skupiania się na mizianiu królika :D.
*
Pierwszy śnieg w styczniu i obowiązkowo spacer z psiakiem. Oczywiście jak zawsze musiał znaleźć jakiś kamień i tak go nosił przez połowę spaceru w mordce. Z przerwami na gryzienie patyków ;)
*
Ulubiona poza Tofila - wiem, że nic ją wtedy nie stresuje. Totalny chill. Zwykle po głupawce albo napełnieniu brzusia ;).
*
Jak tylko dowiedziałam się o gazecie Elle z kremem L'Occitane to poleciałam do sklepów. Byłam w trzech Tesco i we wszystkich była jedna i ta sama wersja :(. A ja chciałam więcej i różne... Nigdzie nie znalazłam reszty. Ale cóż, z tej też się cieszę.
*
Na ten rok stwierdziłam, że muszę się podjąć jakiegoś wyzwania. I stanęło na książkowym :D "Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu"... Czyli to by wychodziło jakieś 171cm przeczytanych książek. W styczniu poszło mi całkiem nieźle. Przede wszystkim wciągnęła mnie tryologia o Christianie i Anastasii. Obawiałam się trochę tej serii ale muszę stwierdzić, że książki mi się podobały. Lekko się je czytało, są napisane prostym i zrozumiałym językiem. Były chwile wzruszeń, śmiechu i wkurzania się. Polecam :).
A jeszcze bardziej polecam książki mojej ulubionej pisarki - Tess Gerritsen. 
Dwie pozostałe książki to: trzy opowiadania różnych autorów łączące się w całość - "W śnieżną noc" oraz książka "Zanim zasnę" autorstwa S.J. Watson.
Wszystkie książki warte są uwagi. Tak więc w tym miesiącu przeczytałam... 
9cm +

 9,5cm=
18,5cm. Dużo czy mało? Sami oceńcie. Wiem, że w lutym nie przeczytam połowy tego. Muszę się w końcu zabrać za pisanie licencjatu plus jeszcze sesja...
*
Na koniec selfie (ale lepiej nie patrzcie, można stracić wzrok ;)) idąc na uczelnię. Dokładniej - na kolokwium z farmakologii. Królik chyba dał mi jakąś nadzwyczajną wiedzę i jest do przodu :D. A poniedziałek egzamin - trzymajcie kciuki!
Btw. możecie zobaczyć jak wyglądam z przodu w krótszych włosach ;)

piątek, 16 stycznia 2015

Nowości Kosmetyczne

Witajcie, dzisiejszy post również będzie obfitował w dawkę moich ostatnich nowości. Co tu dużo pisać - zwariowałam. Mam jednak nadzieję, że to moje ostatnie zakupy aż do hm... maja? :D
Do tego przybyły do mnie jeszcze dwie paczki - jednak malutka, duża bardzo pokaźna.
Jesteście ciekawi co takiego trafiło do mnie w tym miesiącu? Serdecznie zapraszam do oglądania i czytania.
*
Zestaw z olejkiem Nuxe zobaczyłam po raz pierwszy w SuperPharm, w galerii w Katowicach. Kosztował około 55zł i zawierał w sobie 50ml olejku z drobinkami, 15 ml olejku bez drobinek i chyba 15 ml kremu. Ale się nie skusiłam i chodziłam struta przez kolejne 1,5 dnia.
Aż wybrałam się do Manufaktury (centrum handlowe w Łodzi) i zajrzałam do SP w nadziei, że chociaż sobie na niego popatrzę :D. A tu zauważyłam zestaw droższy o około 10 zł, za to z 40ml kremu, świeczką i odwrotną ilością olejków. I jak to się skończyło? Zestaw za 65,99zł trafił w moje łapki. Tyle szczęścia!
Firma L'occitane kusi mnie swoimi produktami. Jednak ceny kosmetyków są dla mnie po prostu zbyt wysokie. Oczywiście - mogłabym coś kupić. Ale po co mi żel za 50zł jak mogę wydać 3zł?
W każdym razie dorwałam u nich kosmetyczkę. Śliczną, małą - za 4 zł (niestety królik mi już się do niej dorwał i trochę nadgryzł :().
Wypełniłam kartę jakby członkowską i dostałam bon - przy następnych zakupach za minimum 100zł będę mogła odebrać prezent powitalny w postaci kilku miniaturek kosmetyków. Kuszące...
Ale tak się zdarzyło, że kilka dni później znów zawitałam do Galerii (na wszelki wypadek wzięłam pieniądze :x) i weszłam do sklepu. Zbliżają się urodziny mojej mamy więc stwierdziłam, że może coś znajdę dla niej. I się nie pomyliłam. Zgarnęłam zestaw trzech miniaturek kosmetyków do skóry starzejącej się, krem do rąk (za wszystko zapłaciłam niecałe 110zł) i dostałam prezent.
*
Niestety, lub stety, to jeszcze nie wszystko! Zajrzałam do Yves Rocher, gdzie pracowałam w okresie przedświątecznym. Czaiłam się na promocję olejku pod prysznic i jak już weszłam to kupiłam chyba z 5 sztuk :D. Nabyłam także prezent dla dziadka, więc mogę śmiało powiedzieć, że rodzinę na miesiąc styczeń mam ogarniętą!
*
Bardzo miłą niespodziankę sprawiła mi Milena. Wygrałam u mniej dwie miniaturki (po 75ml każda) szamponu i odżywki Aussie. Z tą firmą nie miałam nigdy do czynienia, produkty te są dla mnie nowością więc z przyjemnością wypróbuję je na moich dużo skróconych włosach ;).
*
Ostatnia paczuszka, która dzisiaj do mnie dotarła jest od Ani. Jak bardzo byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam, że wygrałam na Jej blogu rozdanie! A w większości kosmetyki pochodzą z firmą Avon, do których jak wiecie mam słaby dostęp więc tym bardziej się cieszę, że będę miała możliwość wypróbować tyle produktów :).
W paczce znalazłam:
i...
Dziewczyny, dziękuję za możliwość wypróbowania tych produktów :) Nie omieszkam podzielić się moją opinią na ich temat na blogu! Zabieram się za testowanie :3.
Jak się zapatrujecie na moje nowości? Coś Was szczególnie zaciekawiło?
Muszę przyznać, że jestem obecnie troszkę przerażona :D. Nie nadążam z pisaniem recenzji, a mam Wam tyyyyyle do opowiedzenia!
Do tego zaczyna się gorący okres na uczelni i mam mały problem z odwiedzaniem Waszych blogów. Nie wspominając o tym, że wczoraj popsuł mi się komputer... Ratunku!
Trzymajcie kciuki bym przeżyła styczeń do końca i połowę lutego bo może być ciężko! :D

sobota, 10 stycznia 2015

Nowości Kosmetyczne - JoyBox + Zakupy

Witajcie!
Ostatnio przybyła mi całkiem spora ilość nowości i zapełniły one trochę wolnego miejsca w moich szafkach.
Część z nich to prezent świąteczny - Joy Box, który dostałam od chłopaka. Następne kosmetyki to już moje zakupy. Ech, w lutym nic nie kupię! Nie mogę! 
*
Produkty, które chciałam znaleźć w pudełku wybierałam sama. Oprócz niego dostałam jeszcze cudny stroik oraz żel z prześmiesznym breloczkiem (mój chłopak dostał wersję męską ;)). 
W Joy Boxie było kilka podstawowych produktów takich jak: Tint do ust Bell, żel pod prysznic Original Source kokosowy, wazelina Vaseline, maseczka Bielendy, pasta Signal oraz 30ml krem do rąk Eveline. 
Następnie można było wybrać trzy produkty, spośród kilkunastu proponowanych. Ja skusiłam się na cienie Anabelle Minerals, bransoletkę byDziubeka oraz masło do ciała Organique. 
Same cienie AM w połączeniu z masełkiem Organique przewyższają wartość pudełka. Jestem z niego bardzo zadowolona. 
Teraz przyszedł czas na moje ostatnie zakupy. Były raczej spontaniczne, a nie planowane. 
Rozjaśniający spray do włosów znalazłam w Naturze za 18.99zł. Nie mogłam się oprzeć, skoro w cenie regularnej kosztuje około 35zł. Jeśli nie użyję teraz to wykorzystam w przyszłości ;).
Róż w Sephorze dorwałam na całkiem fajnej promocji. Z 40zł (z tego co pamiętam) był przeceniony na 14.99zł. Jak dla mnie to jego kolor bardziej wskazuje na to, że można go wykorzystać w roli bronzera. Na pewno się nie zmarnuje. Znajdę dla niego jakąś funkcję :D.
Mój deal zakupowy. Paletka z pięcioma cieniami Inglot kupiona za niecałe 40zł. Gdybym wszystko kupowała oddzielnie musiałabym zapłacić ponad 60zł. Zwariowałam... 
Ale to nie jest wszystko! Postanowiłam jednak, że rozłożę to na dwa, oddzielne posty :).
Te zdjęcia robiłam jak byłam u chłopaka. Mała odmiana od "różowego, okiennego tła" :D.
Co sądzicie o moich nowościach? Znacie? Coś Was szczególnie zaciekawiło?
Czekam na Wasze komentarze! :)