Po nad wyraz żywiołowych reakcji co bardziej Zielonych członków grupy “Orzeł Biały” postanowiłem zamieścić drugi fragment powieści. Miłego trawienia
***
Gdy Zimon wraz z Mannitou, Kässem, Ulwarem, Novackiem i piękną Reginą przybyli na polanę, gdzie stała machina, Marius Mörav, dzielny, choć przygłupi pilot oblatywacz, stał już gotowy do misji. Był to wyrośnięty ponad miarę Wunder, były generał Niemieckich Sił Zbrojnych, wydalony za korupcję, teraz popierdolony tak kompletnie, że z niezrozumiałą ochotą zgłosił się do zasadniczo samobójczej misji. Na obu barkach potwora osadzone zostały karabiny M2HB Browning (zasobniki z amunicją znajdowały się w skrzyniach na łopatkach), w kaburze na biodrze potwór trzymał ulubiony czarnoprochowiec, a przy drugim boku majtała maczeta.
Zimon widząc gotującego się do lotu ziomka mruknął cicho do Mannitou:
- Myślisz, że się nadaje? Wygląda na strasznego debila.
- Z całym szacunkiem, Wodzu, wszyscy jesteśmy debilami.