Czyli kilka obseracji o tym, jak prawa opowieści zwyciężyły logikę. Nie. O braku logiki w ogóle i w szczególe.
Obejrzałem. Obraz był ciemny, wszystko się trzęsło, de facto mało co widziałem. To wszystko przez to 3D. Oczywiście machiny były fantastyczne, potwory też, było teoretycznie na co popatrzeć (gdyby nie to, że obraz za ciemny, a może już za stary jestem i niedowidzę?). Ale film generalnie mnie rozczarował z kilku względów.
- Już nasi polujący na mamuty przodkowie wiedzieli, że jeśli chodzi o walkę, najlepiej najpierw we wroga czymś rzucić, jak to nie pomoże, rzucić drugi i trzeci raz, gdy zaś się (niestety) zbliży, warto przyłożyć mu gałęzią lub kością, skoro zaś w walce gałąź się złamie a kość skruszy, pozostają pięści. To jest logika walki: uderzaj w przeciwnika, gdy jest daleko bronią dalekiego zasięgu, a pięści używaj po tym, gdy wyczerpią się magazynki, skończą rakiety, zaś oponent będzie na tyle głupi, że przedzierać się będzie przez grad kul, by cię trzepnąć z bańki. W filmie „Pacific Rim” jest odwrotnie. Jaegery najpierw wchodzą w starcie bezpośrednie (na pięści), potem, gdy sobie pilot przypomni (bo może zapomnieć), używają mieczy, a na samym końcu ewentualnie dział plazmowych. Dzięki temu starcie może być długie i widowiskowe. Logika kina wygrywa z logiką per se po raz pierwszy, co nie znaczy, że w obrazie logika opowieści się broni. Nie. O tym w dalszych punktach.
- Kiedy pilot przypomina sobie o tym, że jego machina ma miecz? Ponad atmosferą ziemską, dokąd porwał go potwór na swoich błoniastych skrzydłach. Ponad atmosferę (tak na wszelki wypadek zaznaczam, gdyby komuś wciąż się wszystko zgadzało). Co ciekawe, w Jaegerze zaczęło brakować powietrza, a Godzilla miał się świetnie.
- Jaeger jest większy niż łódź podwodna, niż tankowiec, no bydlę z niego olbrzymie. Z tego, co wiem, nawet samoloty myśliwskie mają radary, zaś łodzie podwodne również sonary. Dlaczego więc konstruktorzy tych Behemotów nie zamontowali w nich ani jednego, ani drugiego? No jak to? Żeby możliwe były sceny, w których wróg, skradając się na paluszkach, zachodzi Jaegera od tyłu. Po raz drugi prawa opowieści wygrywają ze zdrowym rozsądkiem. Cudownie się patrzy, jak stoi taki monumentalny humanoid, a za nim, cichcem, cichcem, przepływa potężny potwór. A pilot co? Nie zauważył.
- Jaegery są szczytem myśli technicznej. Nic więc dziwnego, że nie zamontowano w nich odpowiednich ekranów, przez co pilot po dziesięciu misjach cierpi na chorobę popromienną, a gdy wejdzie w molocha choćby jeden jeszcze raz, wszyscy wiedzą, że umrze i płaczą (znakiem choroby jest kropla z nosa spadająca na but). Właśnie. Gdy mężczyzna stoi prosto, pamiętaj, drogi scenarzysto, krew skapująca z nosa spadnie mu na but. Nie na pierś, nie. Na but. Nos wcale nie musi być długi, po prostu kropla omija mundur, by go nie splamić. Pamiętaj, but. Nie pierś.
- Pilotów w Jaegerach musi być dwóch, bo podobno machina obciąża za mocno ośrodkowy układ nerwowy. Pytam: czym obciąża? Danymi? Wzrokowymi? Słuchowymi? Tym, że pilot musi wroga walnąć raz lewym prostym, raz prawym sierpowym? Gdzie ta lawina bitów? Jakoś jej nie widziałem, co więcej, zdarzało się, że gdy komputer pokładowy informował o uszkodzeniu, pilot powtarzał drugiemu te komunikaty. Taaaaki był obciążony. Oczywiście para pilotów musi być, bo to bardziej sexy, poza tym jak inaczej miałby się zbliżyć główny bohater do głównej bohaterki? Od początku wiedziałem, że będą parą, chociaż scenarzysta starał się ze wszystkich sił nas zaskoczyć…
- Dowódca sił zbrojnych musi mówić, pamiętaj, kochany, że główna bohaterka nie będzie pilotem Jaegera, a potem przynieść jej czerwony bucik i powiedzieć, że jednak będzie, w ogóle nie tłumacząc, dlaczego najpierw mówił „nie”, a teraz mówi „tak” (pomijam, że sierotka, przez to, że dowódca cały czas trzymał jedną drugą jej obuwia u siebie, musiała się w dzieciństwie obejść bez kamasza).
- Piloci muszą mieć umiejętność wejścia w tak zwany drift, czyli uzyskać wspólną jaźń. Rzecz jasna nie testują tej zdolności w jakimś symulatorze, lecz dopiero po wejściu w uzbrojonego i odbezpieczonego Jaegera, a gdy sprawa się sypnie, bo pilotce przypomniały się koszmary dzieciństwa, tylko szybkie wyciągnięcie wtyczki (która oczywiście się zacina i nie chce wyjść z gniazdka) zapobiega wielkiemu bum w środku hangaru,. Bardzo bezpieczna procedura, brawo.
- Jak najlepiej sprawdzić, czy para pilotów myśli podobnie, znaczy, wchodzi w drift? Oczywiście stawiając ich naprzeciwko siebie i każąc im walczyć na kije. To niezawodny sposób, to przecież jasne.
- A, pamiętaj – gdy twój Jaeger otrzyma impuls EMP, który spali mu wszystkie układy, wyjdź na zewnątrz i strzel do potwora z flary. To doskonały manewr, po którym potwór zabije cię waląc pięścią z góry na dół. Taki jest plan, procedura i tego się trzymajmy.
- Na całe szczęście jednak są Jaegery analogowe, na które fala EMP nie działa. To nic, że mają w środku trójwymiarowe ekrany i wirtualną rzeczywistość. Są analogowe i napędza je elektronika lampowa. Im EMP niestraszny.
- Na końcu filmu, pamiętaj, młody scenarzysto, główny bohater musi wyglądać, jakby nie żył, i wszyscy w kinie powinni czekać z zapartym tchem, aż się okaże, że jednak żyje. Bez tego caaaały suspens bierze szlag. Nikt się nie domyśli, że jednak żyje, zobaczysz. Będą płakać i krzyczeć z radości, że się pomylili.
- Pamiętaj też, drogi adepcie filmowy, żeby główny bohater był bardzo podobny z fryzury, postury i gęby do innej postaci występującej w filmie. Dzięki temu widz przez dłuższy czas nie będzie ich odróżniał. To, proszę ciebie, będzie taki smaczek.
- Filmowcu kochany, dodaj naukowców. Oczywiście szalonych, oczywiście niezrównoważonych, oczywiście przerysowanych, którzy w znany tylko sobie sposób odkryją mechanizm działania i myślenia potworów. Wejdą w drift i od razu wszystko zrozumieją.
- Bomba atomowa odpalona pod wodą to taki zefirek. Nic się nikomu nie stanie, możesz zawsze ją odpalić – będzie fajny efekt wizualny, a potwór Mark 5 i tak przeżyje, zginie zaś od miecza i przypieczenia wstecznymi silnikami Jaegera.
- Po tym, gdy jej przybrany ojciec ginie w spektakularnym „łups”, główna bohaterka nie może płakać, ani nawet rozdarcia na jej twarzy nie powinniśmy ukazywać, bo w tym czasie będzie blisko ukochanego, a jemu trzeba dać buzi, buzi i się do niego promiennie uśmiechać. Popłacze sobie potem, jak nie będzie na nią skierowana kamera.
- I ostatnia rzecz – broniąc się przed wielkimi potworami nie inwestuj w rakiety i lotnictwo, po co razić je z daleka – zainwestuj koszmarne pieniądze w mur. Dasz pracę wielu robotnikom, a i będzie co w filmie pokazać.
To pokrótce zebrane obserwacje na temat tego znakomitego kina. Czy sobie kupię blueray? Pewnie tak. Jak będę oglądał ten film po raz drugi? Pod wpływem, bo inaczej się nie da.