Archiwum z Marzec 2013

Ego-leki

sobota, 2 Marzec 2013
Sad Man

Sad Man

Dosyć często słyszę w środowiskach bliższych i dalszych różne, bardzo dziwne stwierdzenia: „Moja córka nic się nie uczy, a dostaje same szóstki”, „Dzisiaj zrobiłam to, to, to i to i mam tyle energii, że mogłabym domy przenosić”, „Jem ile chcę, nie ćwiczę a i tak świetnie wyglądam” i tak dalej, wiecie o co chodzi.

Jeśli ktoś weźmie te deklaracje poważnie, a zazwyczaj tak jest, zaczyna się nie na żarty niepokoić: „Jak to? Jej córka nic się nie uczy i ma same szóstki? To znaczy, że jest genialna! A ja z moim synkiem muszę siedzieć nad lekcjami godzinami, żeby mu cokolwiek w głowie zostało! O mój boże! To znaczy, że moje dziecko jest niedorozwinięte! Ale niektórzy mają dobrze!” Jednym słowem frustracja i płacz – bo inni mają lepiej.

Weźmy drugi przykład. „Ja ledwo wstałem i od razu byłem zmęczony, a ta gada, że zrobiła milion rzeczy i wciąż ma energię! Jak ona to robi? Ma bombę atomową w d…? Co ze mną jest nie tak? Dlaczego odczuwam zmęczenie, skoro są ludzie, którzy nie wiedzą, co znaczy senność czy brak sił? Może jestem chory?”

Albo: „Dlaczego on jest ciągle uśmiechnięty? Jak to robi, że wciąż ma dobry humor? Czy ze mną jest coś nie tak, że jestem często przybity i zdenerwowany?”

Co można na ten temat ogólnie powiedzieć? To kłamstwa, albo… niepełne prawdy. Osobom je wygłaszającym może się wydawać, że nie robią niczego złego podkolorowując nieco rzeczywistość, przecież to takie drobne przekłamanka trochę podbijające samopoczucie, takie ego-leki. Nie zdają sobie jednak sprawy, że tego typu stwierdzenia dobrze zapadają w pamięć słuchaczy, bo niosą niecodzienne treści, informują o czymś prawie niemożliwym, komunikują niezwykłe, niecodzienne zdolności i rodzą różne niedobre uczucia – zazdrość, frustrację, niezrozumienie, zagubienie. Bo jak tu się nie niepokoić, gdy słyszymy o dziecku – geniuszu, które zapamiętuje wszystko po jednej lekcji / lekturze? Co pomyślimy o swoim organizmie, gdy dowiemy się, że inni nic nie jedzą, nie śpią, a energii mają za stu? Tylko jedno: mamy beznadziejne dziecko, jesteśmy chorzy i pozbawieni energii. I w ogóle idziemy się upić.

Właśnie to powodują te ego-leki.

Proszę mi wierzyć: nie ma cudów na tym świecie. Geniusze owszem istnieją – na kartach książek beletrystycznych. Nawet niezwykle zdolni ludzie poświęcają gigantyczną pracę, by osiągnąć jako takie efekty. Każda wiedza wymaga uprzedniej nauki – nie bierze się znikąd. Dziecko, które dużo wie, musiało tę wiedzę skądś pobrać. Nie zassało jej z powietrza w czasie snu. To samo jest z energią i zmęczeniem – gdy ktoś się napracuje, potem odpoczywa, nie ma innej możliwości i nie należy wierzyć, gdy mówi, że jest inaczej. Istnieje jeden wyjątek od tej reguły – mania, albo inna dysfunkcja psychiczna dająca w rezultacie pozorny „nadmiar energii”, który potem kończy się wyrównaniem energetycznym, czyli długą rekonwalescencją. Nie inaczej jest z ludźmi, którzy nieustannie się szczerzą. Robią to w sytuacji ekspozycji publicznej, gdy z kimś rozmawiają. Potem ronią łzy nad swoim losem czy innymi troskami w cieniu własnych czterech kątów. Owszem, bywają osoby wyjątkowo wytrzymałe. Nie ma w tym ich zasługi, przyczyna tkwi w specyficznej konstrukcji układu nerwowego, ale zgodnie z przysłowiem, że przyroda nie znosi próżni, mają inne problemy. Mam znajomego, człowieka, który potrafi wypić morze alkoholu i pracować za trzech, twierdzi, że jest nadczłowiekiem i na takiego wygląda, oczywiście jeśli przymkniemy oczy na poważne nadciśnienie, liczne alergie i lekką nadwagę. Inni, do niego podobni, miewają fobie, wady wzroku, przeróżne inne niedoskonałości, wystarczy tylko szerzej spojrzeć na ich życie. Przyznają się do tych mankamentów? „A po co?”. No właśnie.

Czy warto mówić: „byłem smutny”, „nie mam siły”, „dbam o dietę”, „dużo ćwiczę, żeby utrzymać linię”? Moim zdaniem – tak. Co się stanie strasznego? Nic, powiemy prawdę. I dzięki niej nasi rozmówcy nie będą odczuwali niepokoju, że coś z nimi jest nie tak. Często, gdy odwiedzam moich znajomych, jestem zmęczony. Codzienna praca, duża liczba spraw, o które muszę zadbać, powodują, że gdy nadciąga wieczór, mam ochotę się położyć i gapić w telewizor. Co więc robię w gościnie? Mało się odzywam, czasami kładę się wygodnie na kanapie, albo układam w fotelu i staram się odzyskać trochę ATP zamykając oczy. Nie robię dobrego wrażenia, ale też nie udaję.

Jestem szczupły, w miarę dobrze zbudowany. Nigdy nie twierdziłem, że łatwo mi to przychodzi. To ciężka robota, dużo ćwiczeń, nieustanne pilnowanie diety, stronienie od alkoholu (albo wyrzuty sumienia, gdy się to piwo wypiło).

Mam jako taką wiedzę w kilku dziedzinach. Ale nigdy nie utrzymywałem, że wzięła się znikąd. To wiele lektur i nieustanne nieprzyjemne uczucie, że co przeczytam, to zapomnę, nawet jeśli staram się utrwalać wiedzę i ją przetwarzać.

Po prostu nie ma cudów. Nic nie bierze się z próżni, a rachunek prawdopodobieństwa odpowiada za wyrównanie zalet i wad. Jesteś świetnym szachistą? Poświęciłeś na to dziesięć lat i jestem pewien, że było warto. Ale jesteś niski. I brzydki. Masz rewelacyjną figurę? O, to wspaniale, gratuluję. Ale i ciebie opatrzność obciążyła: boisz się wystąpień publicznych i masz rzadkie włosy. Masz talent do sportów? Uau, fantastycznie. Też bym tak chciał. Ja wszystkiego muszę się długo uczyć. Ale i tobie życie spłatało figiel – masz matkę wzbudzającą poczucie winy. Zaszczepiła w tobie kompleksy i niewiarę w swoje możliwości.

W taki właśnie sposób życie samo reguluje swoistą dziejową sprawiedliwość.

Zatem mam dwie prośby:

  1. Do kłamczuszków: przestańcie stosować ego-leki. Wam dają krótkotrwałą satysfakcję, a innym przynoszą szkody.
  2. Do zaniepokojonych ego-lekami: nie wierzcie w cuda i patrzcie na życie chwalipięt szerzej niż wam pokazują.
VN:R_U [1.9.1_1087]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)