I kolejny wpis archiwalny. Relacja autorstwa Norberta Dąbrowskiego z mojej pyrkonowej starej prelekcji o komunikacji damsko-męskiej. Łza się w oku kręci… Wesołej zabawy.
***
KOMUNIKACJA DAMOSKO MĘSKA – KOMPEDIUM WIEDZY ?
Rzecz dzieje się w czasie obecnym, nic przed i nic po już nie będzie takie samo (zwłaszcza nic przed – ale to jest tylko kwestia czasu i energii). Monumentalna sala do biologii otacza ze wszystkich 6 stron zbitą masę 80 głodnych wiedzy słuchaczy, którzy w skupieniu oczekują na prelekcję Herr Martina von Pschybylka – jedynego żyjącego potomka Zakonu Krzyżackiego, nota bene w prostej linii spadkobiercy majątku potwornego Rycerza Klausa Marii von Ribbentropmołotowa, który w czasie selektywnej bitwy pod Grunwaldem (1410 n.e.) zmarł
W wyniku amputacji kończyn dolnych superostrą brzytwomaczugą reprezentanta Wojsk Polskich – zwanego potocznie Dwustuletnim Dziadkiem. Ale wracając do sedna: napięcie w sali spowodowane zmniejszającą się powoli aczkolwiek systematycznie ilością tlenu w powietrzu zaczyna rosnąć. Zastygłe w oczekiwaniu na prawdę bądź herezję buzie pań i mordki panów zamierają kompletnie w absolutnym bezruchu – niektóre nawet otwierają się bezwiednie bo oto wchodzi, sam „wielki” Martin, krocząc dumnie przez pomieszczenie, (niezwracając żadnej uwagi na jęki deptanych przez siebie ciał), uśmiecha się tajemniczo i dość jednoznacznie, może nawet złośliwie?
- To jest potomek tego strasznego rycerza Krzyżaków spod Grunwaldu???? – pyta cichutko Czarny, który siedzi bardzo wygodnie, wcisnął się przy pomocy trzech kolegów w krzesełko dla 9-latka w pierwszym rzędzie. – Taki jakiś trochę mniejszy ?!
- Milczeć!!!!!!!! – teraz będę mówił JA – gromowym głosem przerywa Czarnemu prowadzący.
Oczy Czarnego zapadają się do wewnątrz, pragnie być w tym momencie tylko krzesełkiem na którym siedzi, zamiera w bezruchu w oczekiwaniu na straszliwą karę, jaką może być wywalenie z sali, a nawet pójście po mamę, że o wpisie do dzienniczka uwag nie wspomnę.
A potem nagle głosem aksamitnym jakby z innej bajki, albo innej bitwy Marcinek zaczyna tak :
- Dzieci moje kochane, Witam Was, nazywam się Marcin Przybyłek, jestem lekarzem z wykształcenia, pisarzem z zamiłowania, a zawodowo prowadzę różne szkolenia, głównie związane z komunikacją, takie jak szkolenia sprzedażowe, związane z prowadzeniem prezentacji, negocjacyjne, oczywiście także relaksacyjne, nagrodowe, a także przeróżne wykłady, na przykład takie jak ten. Zajmuję się tym od stycznia 1990 roku, więc już 17 lat…
- O w mordę jeżyka ??? – mruknął, tym razem jeszcze ciszej, Czarny próbujący uwolnić się z trzymającego go bezlitośnie krzesełka.
- Dzisiaj powiem kilka słów na temat komunikacji szeroko rozumianej i tej wąsko rozumianej czyli damsko męskiej też. Tak więc przechodząc do sedna…..
Tu na chwilę musimy wrócić do opisu sytuacji frontowej. Niestety czas biegnie nieubłaganie, mija 4 minuta wykładu a w przeznaczonej na 20 par płuc sali stężenie CO2 podnosi się w tempie jednostajnie jednostajnym. W 16 minucie wykładu przerywanego nieustającymi naprzemiennymi (raz kobiety raz mężczyźni) brawami jeden z wielu stojących uczestników (nie jest to Czarny – uspokajam, on ma swoją rolę w 59, przedostatniej, minucie), pada niczym ścięte nagle piłą łańcuchową drzewo. Łomot ciała uderzającego o inne elementy sali – w tym przypadku jest to posadzka – na chwilę odrywa 160 gałek ocznych od wykładowcy. Ktoś humanitarny nawet zdobywa się na odwagę i zadaje nieśmiało pytanie : „Czy jest na sali lekarz ?”
- Tak, JA jestem lekarzem !!!! – zmienia znowu płynnie ton głosu na rykliwo-pancerny prowadzący Marcin Przybyłek – ALE CZY NIE WIDAĆ ŻE TERAZ PROWADZĘ WYKŁAD NA TEMAT KOMUNIKACJI DAMSKO-MĘSKIEJ !!!!!?
- Widać, widać, widać – odpowiada cichutko ale bardzo równiutko cała sala.
– NO TO WYNIEŚCIE GO!!!
Wykład trwa dalej, ciało nieprzytomnego leży pomiędzy innymi ciałami siedzącymi. Ostatecznie znajduje się dwóch ochotników – którzy nieodrywając wzroku od prezentera donoszą ciałko do samych drzwi, po czym dyskretnie, cichutko ale stanowczo wypychają je na korytarz.
- Będziesz żył – szepcze do ciałka Czarny – albowiem to on uwolniony z krzesełka, postanowił w związku z faktem uwolnienia zrobić jakoś dobry uczynek i podjął się ryzykownego zadania – oczyszczenia sali biologicznej z niesłuchających.
Wykład trwa, na sali hipnoza, ludzie mdleją, ludzie biją brawa, ludzi biją się nawzajem, ludzie nie wynoszą omdlałych – ponieważ prowadzący zabronił tego niegodziwego procederu, który psuje mu zawsze na wykładach statystyki. Nadchodzi wreszcie 59 minuta, co prawda nie widać prowadzącego zza góry kwiatów, (również doniczkowych) które rzucali mu cicho a celnie w uwielbieniu słuchacze (głównie słuchaczki) ale wciąć go słychać:
- I pamiętajcie drodzy Panowie, to nie my wybieramy kobiety ale kobiety wybierają nas!!!!! – po czym pada zemdlony, wyczerpany, niedolteniony w objęcia Czarnego (również mocno niedotlenionego z pierwszymi objawami halucynacji), który z naręczem własnoręcznie zebranych kwiatów polnych, sprytnie ukrytych wśród innych eksponatów sali biologicznej w tym momencie kończył bieg w jego kierunku..
Huk braw zakłóca nawet sygnał telewizyjny stojącej nieopodal 1300 km stacji nadawczej Radia Erewań, ale głos Czarnego przebija się jakim cudem na szczyt akustycznej wrzawy:
- MISTRZU!!!!!!! NIE UMIERAJ!!!!!!.
I razem objęci w przyjacielskim uścisku osuwają się wolno ku dołowi, czas się zatrzymuje…. wszystkie dźwięki w uszach Czarnego brzmią jakby zza pancernej szyby. Ciemność. Przywaleni stertą kwiatów (również doniczkowych) wydawać się by mogło, odchodzą do krainy wiecznych łowów, kiedy Marcin wyciąga z kabury ruchem doświadczonego maskorewolwerowca - maskę tlenową i hamuje (w niewidoczny dla słuchaczy i niezrozumiały do końca dla siebie sposób) proces dezintegracji szarych komórek Czarnego.
- Dobry słuchacz, dobry – mruczy pod nosem. – Teraz sobie tu troszkę poleżymy, aż wszyscy wyjdą – a potem, Panie Czarny, czas na imprezkę do Mordbercika – będziemy stosowali komunikację męsko-damską w praktyce. – powiedział Marcin, wydłubując z międzyzębów elementy korzeni draceny (doniczkowej).
W rolach głównych wystąpili:
Martin von Pschybylek – prowadzący wykład, znany artysta barowy, podszywający się pod równie znanego pisarza s-f Marcina Przybyłka,
Czarny – aktywny lecz nieruchomy (przez większą cześć przedstawienia) ze względu na małe krzesełko, słuchacz wykładu,
Kwiaty polne, kwiaty cięte, kwiaty sztuczne i kwiaty doniczkowe – rekwizyty z rolą drugoplanową,
Słuchacz I – mdlejący
Słuchacz II – pomagający Czarnemu w ryzykownej akcji,
Pozostali słuchacze – w liczbie 77
A także goście specjalni:
Mordbercik – organizator i sponsor imprezy powykładowej.
Nexus – współtowarzysz broni Morbercika – nie wspomniany wprost, ale ze względu na zaangażowanie w organizację imprezy powykładowej nie możemy o nim zapomnieć,
Ika – pierwsza i jedyna żona Nexusa – również wprost nie wspomniana, ale dzięki nieustającej dystrybucji piwa podczas wykładu należą się jej podziękowania
Lu – ze względu na celność z jaką rzucała egzotycznymi kwiatami doniczkowymi, musi znaleźć się wśród panteonu gwiazd wykładu,
Joe Cool – znana agentka izraelskiego wywiadu, inwigilująca dla potrzeb germańskich najeźdźców, ta która podłożyła nogę Czarnemu pod głowę na imprezie powykładowej.
Winien jestem jednak trochę powagi i chciałbym kilka przykładów przytoczyć, przede wszystkim dla naszych drogich blgowiczek.
Mamy różne mózgi, nie lepsze nie gorsze tylko różne.
Przykład 1: Co odpowiada mężczyzna zapytany: która godzina?- 17.20. A kobieta? ZDĄŻYMY. SPOKOJNIE.
Przykład 2:
Pytam żonę: czy jest jeszcze obiad?
Odpowiada: przecież nie chciałeś
Ot pytanie proste, a odpowiedź nie do końca.
Mężczyźni jak mówią to nie myślą, a jak myślą to nie mówią – brzmi nieźle, chodzi o to, że kobieta mówiąc jednocześnie może myśleć. Mężczyźni muszą się zastanowić!!!
Kobiety nawykowo odgadują intencje, a mężczyźni nawykowo przekazują informacje.
Przykładów były dziesiątki, ale to wykład komercyjny jest – a mnie stać na wykupienie tylko 4 przykładów więc ostatni jest taki:
Co robi dwóch mężczyzn w swoim towarzystwie ? - działają i ustalają hierarchię.
Co robi dwie kobiety w swoim towarzystwie ? – rozmawiają.
Tak czy owak było wiele, bardzo wiele o chemii, feromonach, gestach, ja to wszystko już całe szczęście wiem, ale wniosek jest jeden: z kobietami trzeba ROZMAWIAĆ, ROZMAWIAĆ, ROZMAWIAĆ I JESZCZE RAZ ROZMAWIAĆ.
Ale nie tylko …..
Ps. Pan Czarny to postać autentyczna
***
O. tak wyglądały relacje Norbercika z różnych imprez. Chciałoby się powiedzieć: Norbercie, nie odchodź . Kto wie, może jeszcze do nas wróci .